[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybko się zorientowała, żezawartość tych szaf była żywa: więzniom dostarczano powietrze i żywnośćprzez rurki.Kerra zauważyła roboty do przesłuchań; unosiły się naplatformach repulsorowych, pobierając dane od biednych istotzamkniętych w skrzynkach.Był to system przechowywania dokumentacjiorganicznej.Wepchnięta przez strażników do jednej z szaf, zaczęła się zastanawiać,kto może znajdować się w sąsiednich.Z pewnością nie mogli to być ci,których Arkadia wzięła do niewoli na terytorium sąsiadów.Czy mieli tutakże strefę prania mózgu dla dysydentów? A może w tym miejscuprzebywali ci, którzy nie poradzili sobie ze zbyt często zmieniającymi sięzadaniami? Arkadia nigdy nie sprecyzowała, co się działo z tymi, którzynie dorównywali reszcie.Nałożono jej na twarz maskę respiratora i zamknięto jąw skrzyni.Wewnątrzbyło ciemno tylko przez chwilę.W ciągu następnej sekundy ciasnepomieszczenie rozbłysło oślepiającymi impulsami światła, a ciszę rozdarłyprzerazliwe, wysokie dzwięki.Zarówno światło, jak i dzwięki zanikały wregularnych odstępach czasu, ale niejednocześnie; zawsze ten drugibodziec zyskiwał na intensywności.Było to nieprzewidywalne zjawisko iwłaśnie takie miało być.Nie było mowy o medytacji ani o sięgnięciu wMoc.Chwile względnego spokoju następowały jedynie wtedy, kiedy jeden zrobotów podpływał do zewnętrznych głośników, żądając zeznań na tematRepubliki.Niektórych pytań nawet się spodziewała. Gdzie były ostatnio graniceRepubliki?Jaki jest dzisiaj stan techniczny okrętów wojennych Republiki?" Inne jązaskoczyły. Jakiegogatunku istoty żyją najbliżej granicy? Ile Republika inwestowała w studiatoksykologiczne?"Oczywiście, nie odpowiedziała na żadne z tych pytań, co ściągnęło na jejsłuch i wzrok kolejne kary.Na szczęście mogła zamknąć oczy, dziękiczemu widziała jedynie podświetlone żyłki na powiekach - i rozpamiętywaćswój los.Myliła się, wierząc choć przez sekundę w gościnność" Arkadii,tak samo jak myliła się przedtem, sądząc, że Byllura będzie dla nichprzystanią.W obu przypadkach musiała sobie powiedzieć, że taknaprawdę chciała tylko jednego: żeby uczniowie opuścili przestrzeńSithów.W istocie jednak przyjęłaby dla Tan i uchodzców przyzwoitąalternatywę nawet w przestrzeni Sithów, gdyby takowa istniała.Gub i inniopiekunowie, którzy umieścili swoje dzieci w Industrial Heuristics i uBrygady Rushera, mieli nadzieję, że ich dzieci trafiąw choć trochębezpieczniejsze miejsce.Wpadła w pułapkę myślenia, że można dopuścićpewne poprawki, aby tylko mogła wrócić do swojej walki przeciwkoLordom Sithów.- Rozwalanie wszystkiego jest proste - powiedziała kiedyś Rusherowi.-Dobroć jest trudna.Zdała sobie teraz sprawę, jaka była dla niego niesprawiedliwa.Częściowodlatego, że nie chciała, aby to ona zgodziła się na mniejsze zło dlauczniów.Jak na najemników służących Sithom, brygadier nie był nawet taki zły.Wkażdym razie troszczył się o swoją załogę.Zazdrościła mu, że miałzawężone zadania.Ona musiała pomagać tak wielu ludziom, że z trudem ogarniała skalę tychprac.Na Gorliwości" znajdowało się tysiąc siedmiuset uchodzców, którzy na niąliczyli.Ale nie była to nawet jedna siedemnastomilionowa z liczby istot, którepozostaną w stanie zagrożenia.Czy miała prawo koncentrować swojewysiłki na zapewnieniu lepszego losu wybranej grupie, kiedy było tak wieledo zrobienia?Kerra przywołała obraz Lureii, małej dziewczynki noszącej opaskę swojejzaginionej siostry.Ona - i tak wielu innych, jej podobnych - zbyt długocierpiała, żeby zasługiwać jedynie na półśrodki.Tak, ale skoro Kerra byłajedynym Rycerzem Jedi w sektorze, miała też inne zadania.Nie zwalniałojej to jednak z obowiązku wobec tych, którzy jej zawierzyli.Liczyli na nią.Wprzestrzeni Sithów nie było czegoś takiego jak bezpieczniejsze miejsce".Tak czy owak, musiała ich stąd wydostać!Przesłuchiwacze zaczęli znowu, dopytując się o liczbę Jedi i o miejsca,gdzie stacjonują.Dzięki tym pytaniom Kerra pojęła, że dowiaduje sięwięcej o tym, co wie Arkadia - albo czego nie wie - niż oni dowiadują sięod niej.Wielki atut Jedi - ich reputacja - trwała jeszcze długo po ichodejściu, tymczasem wiele Strona 128John Jackson Miller - błędny rycerz.txt istot, które spotkała w przestrzeniSithów, wydawało się w ogóle nie wiedzieć o ich istnieniu.Rusher teżprzyznał, że jego wiedza pochodzi głównie ze studiów historycznych.Nawet niektórzy Lordowie Sithów, których spotkała, nie mieli praktycznieżadnej wiedzy, jak postępować z Jedi.Arkadia sobie wyobrażała, że zKerrą można się targować.Odion myślał, że Kerrę da się przekonać, abyuznała samobójstwo za racjonalny wybór.Blizniaki chyba w ogóle nie miałypojęcia, kim naprawdę była.Z wszystkich sług Lordów Sithów, których spotkała, jedynie Narsk sprawiałwrażenie, że wie, o co chodzi w sprawie Jedi.Czy Jedi nie powinni grać fair i zachowywać się przyzwoicie?Kerra otworzyła oczy.Bothanin naturalnie miał rację.Ale skąd to wiedział? I kim był?ROZDZIAA 23Narsk czekał cierpliwie w małym, okrągłym hangarze.Miejsce to nie nosiłożadnej górnolotnej nazwy, które tak chętnie nadawała Arkadia.StacjaZaokrętowania numer siedem była skupiskiem kopuł na powierzchniSyneda, połączonym z Salą Patriotów i resztą miasta szeregiempodziemnych korytarzy, prowadzących na południe.Ale ta mała budowlabyła na swój sposób Czarnym Kłem Arkadii.Niezwykły srebrzysty statek,który przygotowywano w hangarze, obchodziłją bardziej, niż wszystkie skomplikowane jednostki dla Daimana.Narsk został tu po prostu zaproszony.czy raczej rozkazano mu się stawić.A to dlatego, że ten statek miał być dla niego.na razie.Lśniący na tle ciemności statek był niewiele większy od myśliwca zwydłużoną kabiną dla załogi.W kabinie siedział robot-pilot, przyspawanydo konstrukcji statku.Część pasażerska sprawiała wrażenie dośćwygodnej: wystarczająco szeroka dla nowego fotela repulsorowego,którym technicy Arkadii zastąpili starego brązowego grata z Gorliwości".Wspaniały fotel w królewskim kolorze burgunda czekał na skraju przejścia.- Chłopiec wkrótce tu będzie - powiedziała Arkadia.Narsk obejrzał się.Sithanka stała w wejściu do kopuły.Nie miała już nasobie paradnego stroju z Legatu; otuliła się powiewną turkusową tuniką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]