[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– A ile miałeś, kiedy lód rozbił miasto?– Siedem.Udinaas zwrócił się w stronę Piórkowej Wiedźmy z wyrazem triumfu na twarzy.– Siedem – powtórzył chłopiec.– Siedem tygodni.Matka ciągle powtarzała, że rosnę za szybko, więc na pewno jestem wysoki jak na swój wiek.Uśmiech Piórkowej Wiedźmy wydawał się dziwnie przygnębiony.Wojownik Bentractów odezwał się po raz kolejny.Chłopiec skinął głową.– Ulshun Pral mówi, że chce ci zadać pytanie.– Słucham – odparł odrętwiały Udinaas.– Rae’d.Veb entara tog’rudd n’vis thal? List vah olar n’lan? Ste shabyn?– Kobiety chcą wiedzieć, czy zjem ich wszystkich, kiedy będę starszy.Chcą wiedzieć, co jedzą smoki.Chcą wiedzieć, czy mają powody do obaw.Nie wiem co to wszystko znaczy.– Jak można ich zjeść? Oni.Udinaas przerwał.Niech mnie Zbłąkany, oni nie wiedzą, że nie żyją!– Powiedz im, żeby się nie bali, Znajdo.– Ki’bri arasteshabyn bri por’tol tun logdara kul absi.– Ulshun Pral mówi, że obiecali jej, że zaopiekują się mną, dopóki nie wróci.– Entara tog’rudd av?Chłopiec potrząsnął głową i odpowiedział wojownikowi w jego języku.– O co cię pytał? – zainteresował się Udinaas.– Ulshun Pral chciał wiedzieć, czy jesteś moim ojcem.Powiedziałem mu, że mój ojciec nie żyje.I że ty nim nie jesteś.Moim ojcem był Araq Elalle.On nie żyje.– Powiedz mu, Udinaas – zażądała Piórkowa Wiedźma po letheryjsku.– Nie.Nie mam mu nic do powiedzenia.– Chcesz go zostawić tej.kobiecie?Zwrócił się ze złością w jej stronę.– A co mam zrobić? Zabrać go z nami? Nas nawet tu nie ma!– T’un havra’ad eventara.T’un veb vol’raele bri rea han d En’ev?– Ulshun Pral już was teraz rozumie – stwierdził chłopiec.– Trochę.Mówi, że są tu dziury, i pyta, czy chcielibyście je zobaczyć?– Dziury? – zapytał Udinaas.Piórkowa Wiedźma prychnęła pogardliwie.– Bramy.Chodzi mu o bramy.Wyczuwałam je już od pewnego czasu.Tu są bramy, Udinaas.I to potężne.– Zgoda – odpowiedział Znajdzie Udinaas.– Nie lubię tamtego miejsca – przyznał chłopiec.– Ale pójdę z wami.To niedaleko.Ruszyli w stronę wylotu jednej z większych jaskiń.Weszli w chłodną ciemność.Skaliste podłoże wznosiło się przez jakieś dwadzieścia kroków, a potem znowu zaczęło opadać.Ściany kolejnych komór były pokryte malowidłami wykonanymi czerwoną i żółtą ochrą.Czarne zarysy wyobrażały pradawne bestie, które stały albo biegły, a czasami padały na ziemię, przeszyte włócznią.Później dotarli do mniejszej komory, gdzie na ścianach i suficie było widać czarne, patykowate postacie.T’lan Imassowie usiłowali tu wyobrazić siebie samych.Widmowe odciski dłoni były otoczone plamami czerwonej farby.Później ścieżka stała się węższa i znowu zaczęła powoli piąć się w górę.Ujrzeli przed sobą pionową szczelinę, z której biło światło, pełne płynnych kolorów, jakby po drugiej stronie płonął jakiś nieziemski ogień.Wyszli na wyboisty, lecz w miarę poziomy obszar skały macierzystej.Między małymi, ustawionymi w szeregu głazami biegła wąska aleja, prowadząca po spirali od wylotu jaskini do centralnego punktu skalnej półki.Za nią niebo migotało wszystkimi kolorami niczym roztrzaskana tęcza.Nad środkiem spirali dominował kopiec zbudowany z płaskich głazów, ukształtowany na podobieństwo pokracznej postaci.Na dwie nogi składały się stosy kamieni, biodra tworzył jeden szeroki głaz, tułów trzy następne, ramiona były prostokątnymi kamieniami sterczącymi na boki, a głowa podłużnym głazem pokrytym porostami.Prymitywny posąg ustawiono przed przysadzistą, przypominającą wieżę budowlą o co najmniej dwunastu bokach.Jej ściany były gładkie jak fasetki naturalnego kryształu, ale pod powierzchniami tańczyły światła w niezliczonych kolorach.Każda z płaszczyzn zawierała spiralę wiodącą do czarnego otworu.Udinaas czuł wiszące w powietrzu napięcie, równowagę potężnych sił.Ten widok sugerował niebezpieczną kruchość.– Vi han onralmashalle.S’ril k’ul havra En’ev.N’vist’.Lan’te.– Ulshun opowiada, że jego lud przybył tu z rzucającą kości.To było królestwo burz.I zwierząt, niezliczonych zwierząt, które docierały tu przez te dziury.Nie wiedzieli gdzie są, ale musieli stoczyć wiele walk.Wojownik T’lan Imassów mówił dalej, tym razem przez dłuższy czas.– Ich rzucająca kości uświadomiła sobie, że wyłomy trzeba zatkać.Dlatego zaczerpnęła mocy kamienia i wody, a potem przybrała nowe, wieczne ciało, by stanąć przed ranami.I zamknąć je nieruchomością.Stoi tu teraz i będzie stała po wsze czasy.– Ale jej poświęcenie uwięziło T’lan Imassów w tym miejscu, czyż nie tak? – zapytał Udinaas.– To prawda.Ale Ulshun i jego lud są zadowoleni.– Vi truh larpahal [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •