[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chodziło o okres niezbędny dozorganizowania nowej władzy i przygotowania opinii publicznej.Stalin niekie-dy jęczał.Przez jedną chwilę wydawało się, że spojrzał na zebranych przytom-nym wzrokiem.Woroszyłow powiedział: Towarzyszu Stalin, to my, twoiwierni przyjaciele i współpracownicy.Jak się czujesz, kochany?" Spoj-rzenie niczego jednak nie wyrażało.5 marca przez cały dzień robiliśmy jakieśzastrzyki, pisaliśmy komunikaty.(.) Członkowie Biura Politycznego podcho-dzili do konającego, działacze niższej rangi zaglądali przez drzwi.Pamiętam,że Chruszczow też stał przy drzwiach.Przestrzegano hierarchii: najbliżej Ma-lenkow i Beria, dalej Woroszyłow, Kaganowicz, Bulganin i Mikojan.Mołotowbył chory, ale zaglądał co dwa, trzy dni.Mołotow wspominał:Wezwano mnie.(.) Miał zamknięte oczy, a kiedy je otwierał i usiłował cośmówić, Beria podbiegał do niego i całował go w rękę.(.) Po pogrzebie Beriachichotał: Koryfeusz nauki, cha, cha, cha".Nastał 5 marcaSwietłana:Ojciec umierał strasznie i ciężko.(.) Twarz pociemniała, zmieniła się.(.) Niemożna było rozpoznać rysów.(.) Agonia była męczarnią.Dławiła go w oczach.W ostatniej minucie nagle uniósł powieki.Było to przerażające spojrzenie - ni tooszalałe, ni to gniewne i pełne grozy w obliczu śmierci.(.) I nagle uniósł lewąrękę, jak gdyby chciał pokazać coś w górze albo pogrozić nam.(.) W następnejsekundzie dusza dokonała ostatniego wysiłku i opuściła ciało.Nawiasem mówiąc każdy inaczej zinterpretował ów gest.Lekarka Czesnokowa:Wystąpiły gwałtowne zaburzenia oddechu i pobudzenie nerwów.Lewa lękauniosła się jakby w geście pozdrowienia i opadła.To była agonia.Oddechustał.Aozgaczow:Powiadają, że gdy umierał, to tak jak wtedy obok stołu podniósł rękę, prosiło pomoc.(.) Ale kto by mu tam pomógł!Miasnikow:Zmierć nastąpiła o godz.21.50.Chrustalow, samochód!Swietłana:Beria pierwszy wyskoczył na korytarz i w ciszy, gdy wszyscy stali w mil-czeniu, dał się słyszeć jego donośny, pełen jawnego triumfu głos: Chrustalow,samochód!" (.) A pyzata Wałeczka Istomina gruchnęła na kolana przy kana-pie, przypadła do piersi zmarłego i zaczęła zawodzić.W tej relacji Swietłany zwraca uwagę triumfalny głos Berii.Beria zwraca się do Chrustalowa! Ze wszystkich przypisanych wy-biera właśnie Chrustalowa!Beria się spieszy.Inni jednak zostali.Dla Berii był tylko Gos-podarzem, dla innych - Mołotowa, Kaganowicza, Woroszyłowa- ich młodością, przyjaciółmi, których zdradzili, nadziejami, całymich życiem.Zostali tylko na chwilę i też popędzili na Kreml.Za Beria.Przej-mować władzę.Na Kremlu odbywało się wspólne posiedzenie KC,Rady Ministrów, Rady Najwyższej.Posiedzenie miało uprawomoc-nić to, co już uzgodnili.Pisarz Konstantin Simonow był wprawdzie członkiem Rady Naj-wyższej, ale jak wszyscy wierzył, że Stalin jeszcze żyje.Przyszedłem na czterdzieści minut przed rozpoczęciem obrad, lecz wszyscy jużsię zebrali.Wierzyliśmy, że gdzieś tam na Kremlu, blisko nas leży Stalin, którynie może odzyskać przytomności.Siedzieliśmy w absolutnym milczeniu.(.)Nigdy bym nie uwierzył, że trzystu ludzi może tak milczeć przez czterdzieściminut.Do końca życia nie zapomnę tego milczenia.Tylnymi drzwiami weszliczłonkowie Biura Prezydium KC oraz Moiotow i Mikojan.Zagaił Malenkow.Powiedział mniej więcej coś takiego, że towarzysz Stalin walczy ze śmiercią,lecz jeśli nawet zwycięży, jego stan będzie na tyle ciężki, że.Nie możnazostawić kraju bez kierownictwa.Dlatego trzeba sformować rząd.Sformowali.Dalsza komedia nie miała już sensu.Gdy Simo-now po posiedzeniu przyjechał do redakcji,,Prawdy", zadzwoniłtelefon.Po odłożeniu słuchawki redaktor powiedział: Stalinumarł".Aozgaczow:Powiedziano nam, że zaraz zabiorą go do szpitala, będą balsamować.Nikt nasnie zawołał, żeby się pożegnać ze zmarłym, sami poszliśmy.Swietłana byłakrótko.Był też Wasia.Nie powiedziałbym, że pijany, ale - w nerwach.Potemprzyjechał samochód z noszami, położyli na nich Gospodarza i przy mniewynieśli.I tyle.(.) Nie było nikogo - tylko my staliśmy i patrzyliśmy.Spytałem Aozgaczowa: - Podobno Gospodarz miał na ciele jakiśsiniec, jak gdyby ktoś go uderzył.- Nie było żadnego sińca i nie mogło być, nikt go nie uderzył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]