[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doktor Pauncefoot Jones rozmawiał na podwórzu z nadzorcą.Victoria była sama i czytała książkę.- Ktoś plądrował po moim pokoju - powiedział Richard bez ogródek.Spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Kto i po co?- To nie pani?- Ja? - oburzyła się Victoria.- Co za pomysł! Czego miałabym u pana szukać?Spojrzał na nią twardo i powiedział:- To na pewno ten przeklęty cudzoziemiec, ten, co udawał chorego i poszedł do domu.- Ukradł coś panu?- Nie.Nic nie zginęło.- Ale czego, na litość boską.- Myślałem, że pani mi to powie - przerwał jej Richard.-Ja?- To przecież pani przydarzyły się niesamowite przygody, w każdym razie tak pani opowiadała.- A, no tak.- Victoria spojrzała na niego niepewnie.-To jeszcze nie powód, żeby przeszukiwali pana pokój.Nie ma pan nic wspólnego z.-Z czym?Victoria nie odpowiedziała od razu.Wyglądała na głęboko zamyśloną.- Przepraszam - powiedziała w końcu.- Co pan mówił? Nie słuchałam.Richard nie powtórzył pytania.Zadał natomiast inne:- Co pani czyta?- Nie macie tu wielu lekkich książek - skrzywiła się.- “Opowieść o dwóch miastach" Dickensa, “Duma i uprzedzenie" Jane Austen, “Młyn nad Flossą" George Eliot.Czytam “Opowieść o dwóch miastach".- Nie zna pani tego?- Nie.Zawsze uważałam, że Dickens to nudziarz.- Co za bzdura!- Nie mogę się po prostu oderwać.- W jakim pani jest miejscu? - spojrzał jej przez ramię i przeczytał: “Kobiety robiące na drutach odliczyły: Jeden".- Ona budzi we mnie strach - powiedziała Victoria.- Madame Defarge? Tak, doskonała postać.Chociaż nie wyobrażam sobie, jak można przekazać wiadomość w robótce na drutach.Ale w końcu nie znam się na tym.- Myślę, że można.- Victoria zastanawiała się przez chwilę.- Na przykład w ściegu prostym lewe oczko, prawe oczko i długie, zgubione i krzyżowe.Tak, to się da zrobić, oczywiście jako szyfr wyglądałoby to tak, jakby ktoś źle robił na drutach i ciągle się mylił.Nagle z szybkością błyskawicy skojarzyła ze sobą dwie rzeczy i jakby piorun w nią strzelił.Nazwisko i obraz.Człowiek z zaciśniętym w ręku zrobionym na drutach czerwonym szalikiem, który złapała w przelocie i wcisnęła do szuflady.I nazwisko.Defarge, nie Lefarge, Defarge, madame Defarge.Uprzejmy głos Richarda sprowadził ją na ziemię.- Czy coś się stało?- Nie, nie.to znaczy.po prostu coś sobie przypomniałam.- Ach, tak.- Richard uniósł podejrzliwie brwi.Jutro, myślała Victoria, pojadę do Bagdadu.Jutro koniec wakacji.Przez ponad tydzień czuła się bezpiecznie i pewnie, miała czas, żeby pozbierać myśli.I było jej dobrze, naprawdę dobrze.“Może jestem tchórzem - myślała Victoria - może w tym cała rzecz".Potrafiła mówić beztrosko o przygodach, ale kiedy przyszło co do czego, wcale nie była zachwycona.Okropna była ta walka z chloroformem i powolne duszenie się, i bała się, bała się straszliwie, kiedy Arab w więzieniu powiedział do niej: “bukra".A teraz czeka ją znowu to samo.Bo pracowała dla Dakina, za pieniądze, i musiała na nie zapracować i odważnie stawić czoło temu, co ją czeka! Może nawet trzeba będzie wrócić do Gałązki Oliwnej.Zadrżała na wspomnienie Rathbone'a i jego ponurego badawczego spojrzenia.Ostrzegał ją.Może jednak nie będzie musiała tam wrócić? Może pan Dakin zdecyduje, że lepiej nie, skoro już o niej wiedzą.Musi jednak pójść do swojego mieszkania po rzeczy, bo w walizce leżał beztrosko czerwony szalik.Kiedy wyjeżdżała do Basry, wszystko powkładała do walizek.Może, jak odda czerwony szalik Dakinowi, jej zadanie będzie wykonane.Powie do niej jak w filmach: “Dobra robota, Victorio".Spostrzegła, że Richard bacznie się jej przygląda.- Och, byłbym zapomniał - powiedział.- Na jutro potrzebny jest pani paszport.- Mój paszport?Victoria zastanowiła się.Nie obmyśliła dotąd żadnego planu, jak postąpi na koniec swojego pobytu na wykopaliskach.Ponieważ prawdziwa Veronica (lub Venetia) przyjedzie wkrótce z Anglii, ona powinna się wycofać w odpowiedni sposób.Nie zdecydowała jeszcze, czy po prostu zniknie, czy przyzna się ze skruchą do winy, czy też wymyśli coś innego.Zawsze zdawała się optymistycznie na los i liczyła na szczęśliwy przypadek.- Tak.- powiedziała, zwlekając z konkretną odpowiedzią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]