[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natychmiast cofnął rękę, wracając na swoją stronę. Otworzę z zewnątrz. Dobry pomysł.Wysiadłszy z dżipa, Nick ofuknął się w myśli.Jakiż z niego głupiec.Zero profesjonalizmu.Zasługuje na opinię niekompetentnego szeryfa playboya.Skoczył na drugą stronę wozu.Zdążył wziąć w biurze prysznic i przebrać się w dżinsy,zamienił też buty do biegania na te, które miał na sobie tamtej nocy.Zaschnięte błoto wciążoblepiało drogą skórę.Teraz znowu w jednej chwili wchłonęła je kleista maz.Czarne chmurynadciągnęły nad łąkę, grożąc w każdej chwili burzą i gwarantując, że maz pozostanie tam przezwiele dni.Z zewnątrz drzwi dżipa otworzyły się bez trudu.Czy O Dell pomyślała, że jego głupiezachowanie w samochodzie było tylko pretekstem, by się do niej zbliżyć? zastanowił się.Nieważne.Coś mu mówiło, że ta kobieta jest odporna na jego urok, a raczej na to, co z niegozostało. Chwileczkę zatrzymał ją. Mam tu gdzieś kalosze, dwie pary. Wspiął się znowu dowozu, zatrzymując się w pół drogi, kiedy uświadomił sobie, że powtarza błąd.Unikając jejwzroku, zaczekał, aż przesunęła się na drugie siedzenie i znalazła w bezpiecznej odległości.Wtedy zanurkował w głąb.Szczęśliwie kalosze znajdowały się w zasięgu ręki. Jest pan pewny, że to konieczne? Patrzyła na czarne gumowe buciory, jakby byłykajdankami. W tym błocie nie zrobi pani bez nich ani kroku.A przy brzegu jest jeszcze gorzej.Podał jej kalosze i zaczął rozwiązywać sznurówki.Przerwał, kiedy zsunęła swoje eleganckieskórzane pantofle.Jej stopy w cienkich przezroczystych skarpetkach były drobne i delikatne.Patrzył, jak wkłada stopę do ogromnego kalosza, który ją połknął.Wcisnęła za cholewę nogawkęspodni, nie dawało to jednak gwarancji, że wielki bucior pozostanie na swoim miejscu.Zaczęli brnąć przez mokradła.Spoglądał z podziwem, jak Maggie dotrzymuje mu krokupomimo niepasujących kaloszy i niższego wzrostu.%7łółta taśma w dalszym ciągu otaczaładrzewa.W niektórych miejscach była już zerwana i chwiała się na wietrze, który rósł w siłę,coraz szybciej popychając chmury nad ich głowami.Nick podniósł kołnierz kurtki.Jego włosybyły wciąż wilgotne.Po plecach przebiegł mu dreszcz.Zerknął na O Dell, która miała na sobietylko wełniany żakiet i spodnie.Wcale jednak nie wyglądała na zmarzniętą.Patrzył, jak ostrożnie stąpała wokół miejsca, gdzie leżało drobne chłopięce ciało, któregoodcisk pozostał dotąd w trawie.Przykucnęła, z bliska przyglądając się zdzbłom trawy, wzięław garść błoto i powąchała je.Nick skrzywił się, bowiem dobrze pamiętał ten zapach.Wciążbolała go skóra po ostrym szorowaniu, gdy zmywał z siebie tę woń.O Dell podniosła się i spojrzała na rzekę.Od brzegu dzieliło ich ledwie kilka kroków.Wysoka woda rozpryskiwała się na boki, płynąc wartkim nurtem. Gdzie znalazł pan krzyżyk? spytała, nie patrząc na niego.Podszedł do owego miejsca, zaznaczonego białym palikiem przez jednego z jego zastępców. Tutaj. Wskazał na ledwo widoczny plastikowy znak zatopiony w błocie.O Dell przeniosła tam wzrok, potem wróciła do miejsca, gdzie leżał chłopiec.Jakiś metrdalej. Należał do chłopca.Matka go rozpoznała wyjaśnił Nick, żałując, że nie mógł go oddaćLaurze Alverez, kiedy go o to błagała. Aańcuszek był zerwany, zapewne zerwał się podczaswalki. Tylko że tu nikt nie walczył. Słucham? Spojrzał na nią pytająco, ale była na kolanach i rozciągała miarkę międzyznakiem i zgniecioną trawą. Nie było tu żadnej walki powtórzyła z całym spokojem, podnosząc się na nogii otrzepując z liści i błota, które okleiły jej spodnie. Skąd pani wie? Jej rzeczowość wkurzała go.Była tu dopiero od dziesięciu minut,a wydawało jej się, że już wszystko wie. Kiedy pan się potknął, upadł pan w tym miejscu, prawda? spytała, pokazując na trawęi dołek w błocie.Nick ponownie się skrzywił.Nawet we własnym raporcie zrobił z siebie durnia. No, owszem przyznał. Te wszystkie ślady wokół zostawili pewnie pańscy zastępcy. I FBI dorzucił Nick obronnym tonem, choć pewnie jej to nie obchodziło. Oni tu rządzilido czasu, kiedy wykluczono porwanie. Tylko w tych dwóch miejscach trawa jest zgnieciona.Ofiara miała związane ręce i nogi,kiedy pan ją znalazł? Taa, ręce za plecami. Moim zdaniem chłopiec przyjechał tu związany.Czy koroner podał już zbliżony czasi miejsce śmierci? Wyciągnęła niewielki notes i zapisała coś. Chłopiec został zamordowany tutaj, nie więcej niż dobę przed tym, jak go znalazłem.Wróciły nudności.Nick miał wątpliwości, czy kiedykolwiek pozbędzie się obrazu nieżywegodziecka, tych szeroko otwartych niewinnych oczu wpatrzonych w niebo. Kiedy chłopiec zaginął? Wcześnie rano w niedzielę.Znalezliśmy jego rower i torbę z gazetami przy płocie.Nawetnie ruszył w drogę. A zatem zabójca przetrzymywał go co najmniej przez trzy dni. Jezu. Nick mruknął i potrząsnął głową.Nie myślał dotąd o czasie pomiędzyuprowadzeniem chłopca i morderstwem.Byli tak pewni, że małego Alvereza porwał ojciec alboktoś, kto zażąda okupu.Nick sądził dotąd, że był dobrze traktowany. No to jak się zerwał łańcuszek? Chciał natychmiast wyrzucić z myśli tortury, jakim mógłbyć poddawany chłopiec. Nie wiem na pewno.Może zabójca za niego pociągnął.Krzyżyk był srebrny, prawda? Spojrzała na niego pytająco, a on skinął lekko głową.Był pełen podziwu, że zapamiętała takdobrze jego raport.Ciągnęła dalej, jakby myślała na głos: Może zabójca nie chciał widziećkrzyżyka.Może przeszkadzał mu w wykonaniu zbrodni.To znak religijny, ma chronić tego, ktogo nosi.Może zabójca jest wystarczająco religijny, żeby to wiedzieć, i czuł się z tymniewygodnie. Religijny zabójca? Zwietnie. Ma pan inny ślad? Zlad? Inne dowody, inne przedmioty, skrawki materiału, sznura czy coś takiego? Czy FBI zdołaław ogóle zbadać ślady opon?Znowu te ślady opon.Ile razy będzie mu przypominać, że skrewił? Znalezliśmy ślady stóp.Rozdrażniona spojrzała na niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]