[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wczoraj wieczorem nawet naszkicowałem własną, dość dokładną mapę.- Wiem, brachu, że jesteś prawie tak doskonałym geografem jak twój ojciec.Pamiętaj, że w twojej mapie może być nasz jedyny ratunek.- Czy nie masz zaufania do Haboku? - zdumiał się Tomek.- Nie w tym rzecz! Żywa, chodząca mapa z karabinem w garści jest zbyt podszyta wiatrem.Wolałbym papierową w twojej kieszeni.- Nie mamy wyboru, Tadku.- Wiem o tym, ale powinniśmy się ubezpieczyć.Słuchaj, ty jesteś wodzem wyprawy, na tobie ciąży wielka odpowiedzialność.- Do czego zmierzasz? Mów bez ogródek!- Przyrzekliśmy Kampie, że nie zdradzimy nikomu tajemnicy wolnych Indian i tego przyrzeczenia dotrzymamy.Ale teraz ty otwieraj szeroko oczy, znacz drogę na mapie, abyś mógł wyprowadzić nas z matni w razie jakiegoś wypadku.Potem spalisz mapę.- Myślałem już o tym.Uczynię, jak radzisz.Gdyby coś się stało, mam moją mapę w lewej kieszeni bluzy.Rozumiesz?- Rozumiem i spalę, gdy nadejdzie pora.Nim minęła godzina, Haboku zboczył w las.Teraz wyprawa dość często musiała torować sobie drogę maczetami.Tempo marszu znacznie osłabło.Niebawem natrafili na jakiś strumień i Haboku znów poprowadził w górę jego biegu.Tego dnia jeszcze kilkakrotnie zagłębiali się w lasy i odnajdywali coraz to nowe strumienie, aż w końcu przed zachodem słońca, zatrzymali się na nocleg nad wodą.Cubeowie rozpalili ognisko na modłę indiańską.Starannie dobierali drwa na opał, aby ogień nie powodował widocznej z daleka smugi dymu.Po kolacji Nowicki ustalił kolejność czat i codziennym zwyczajem siadł przy Tomku, który znów uważnie studiował mapę.- Czy to możliwe, aby Haboku dokładnie zapamiętał tak kręty szlak? W jaki sposób tamten konający człowiek mógł go opisać? Przez większość dnia wędrowaliśmy po bezdrożnych wertepach - cicho odezwał się Nowicki.- Nigdzie nie zauważyłem jakichś znaków czy punktów orientacyjnych - powiedział Tomek.- Racja, wiem jedynie, że napotkaliśmy siedem strumieni.- Tylko dwa, Tadku - sprostował Tomek.- Oprócz tego, nad którym ukrywał się Kampa, szliśmy jeszcze brzegiem drugiego strumienia.Ten drugi strumień był dopływem pierwszego.- Nie gadaj głupstw, dokładnie liczyłem!- Nie wątpię w to, ale jestem pewny, że jeden i ten sam strumień liczyłeś kilkakrotnie.Haboku umyślnie kluczył, abyśmy stracili orientację.Rozumiesz?- Nie mylisz się przypadkiem?!- Jestem pewny tego, co mówię.Podobnej sztuczki próbował ze mną Czerwony Orzeł w Meksyku, prowadząc mnie na spotkanie z wodzem Czarną Błyskawicą.On również nie chciał zdradzić drogi do kryjówki wolnych Apaczów.- Tak, tak, teraz sobie przypominam, mówiłeś mi o tym.- Dzisiaj przez cały czas trzymałem w ręku kompas, a poza tym stale zwracałem uwagę na położenie słońca oraz łańcuchów górskich.Dzięki temu nie dałem się wprowadzić w błąd.W dalszym ciągu mogę wskazać drogę do La Huairy.- No, no, naprawdę łepetynę nosisz nie od parady! Ojciec nie zmarnował pieniędzy na twoją naukę.A czy może również wiesz, ile drogi dziś uszliśmy?- Niewiele, nie więcej jak około dwunastu do piętnastu kilometrów.Spójrz na góry! Czy przybliżyliśmy się do nich?- Do licha, chyba masz rację.- Pierwszy strumień wiódł wprost na zachód w kierunku gór.Szliśmy wzdłuż jego brzegów około pięciu kilometrów.Potem powędrowaliśmy lewym dopływem.Ten drugi strumień płynął z północy, więc tym samym szliśmy na północ.Dlatego tylko nieznacznie zbliżyliśmy się do Andów.- Zadziwiasz mnie, brachu.Czy zaznaczyłeś tę trasę na mapie?- Tak, zaraz ci pokażę - Tomek wyjął szkic mapy i mówił dalej: - Tutaj jest Ukajali, Urubamba i La Huaira.Po przeprawie przez Ukajali szliśmy tędy.W tym miejscu zawrócili Pirowie, a tutaj jest strumień i szałas Kampy.Potem Haboku prowadził nas, klucząc prawie w miejscu, aż do tego dopływu.Przed nami, a więc na północy, leży Grań Pajonal, natomiast w kierunku zachodnim Andy.- Ha, więc jutro powinniśmy znaleźć się w Grań Pajonalu.- Wydaje mi się, że raczej pójdziemy ku górom.- Skąd takie przypuszczenie? Przecież do lasu śmierci trzeba iść przez Pajonal?- Kampa ręczył, że przez las śmierci nikt nie przejdzie.Skoro Haboku podjął się roli przewodnika, zapewne teraz zna inną drogę, która może prowadzić tylko przez góry.- To brzmi logicznie, ale przekonamy się jutro.- Kto po nas pełni straż?- Zbyszek i Saturu, a o najgorszej porze przed świtem Haboku ze swoim kumplem.- To dobrze.Indianie zazwyczaj napadają o świcie.Ale chyba nic nam nie grozi.Dingo przez cały dzień zachowywał się spokojnie; teraz także zerka na nas tylko jednym okiem.- Poczciwe, zmyślne psisko.Dzięki niemu znaleźliśmy umierającego przewodnika Smugi.O północy zbudzili następnych wartowników.Noc minęła spokojnie.Wkrótce po wschodzie słońca wyruszyli w dalszą drogę.Jeszcze przed południem kapitan Nowicki zbliżył się do Tomka i szepnąłŕ- Twoje domysły się sprawdziły.Idziemy w kierunku gór.- Haboku przestał kluczyć.Widocznie uważa, że już straciliśmy orientację.- Nieborak! Myślał, że wyprowadzi w pole takiego starego wygę jak ty! Tomek spojrzał ku pasmom górskim, w pełnym blasku słońca przybierały liliową barwę.- Pójdziemy inną trasą niż Smuga.Był on chyba pierwszym Polakiem, który zagłębił się w Grań Pajonal[126] - rzekł po chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •