[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brzytwa, pędzel, krem do golenia, szczoteczka do zębów - niczego nie zabrano.Pomyślałem bez związku, że dawny dowódca MacDonalda nie będzie zbyt zachwycony, kiedy przyjedzie, a tu nie ma kogo identyfikować.Kuchnia jeszcze bardziej nas zaskoczyła.Wiedziałem, żepani Turpin zwykle wychodzi o pół do siódmej, kiedy Mac- bumyDonald wraca do domu.Zostawia mu przygotowany posi-łek, a on sam się obsługuje i zostawia brudne naczynia,które ona zmywa następnego dnia rano.Lecz w kuchni nie byłonawet śladu gotowania - ani rusztu w piekarniku, ani garnków zjeszcze ciepłym jedzeniem, elektryczna kuchenka zaśtak zimna, że z pewnością nikt jej nie używał od wielu godzin.- Ostatni z funkcjonariuszy, którzy robili tutaj rewizję,wyszedł najpóźniej o pół do czwartej powiedziałem.- Niewidzę żadnego powodu dla którego pani Turpin nie miałabyugotować kolacji dla MacDonalda.a MacDonald wyglądami na faceta, który by się wściekał, nie znajdując gotowego żarcia.A ona niczego nie przygotowała.Dlaczego? -Bo wiedziała, że nie będzie potrzebne- Musiała coś usłyszeć albo zobaczyć izorientowała się,że nasz zacny doktorek nie zabawi tu zbyt długo, kiedy mu o tym powie.To znaczy, że była z nim w zmowie albo przynajmniej wiedziała o działalności MacDonalda.- To moja wina - przyznałem ze złością.- Przeklęta baba_Hardanger ruszył do telefonu a Generał udał się ze mnądo gabinetu MacDonalda.Podszedłem do dużego biurka, w którym znaleziono korespondencję iMacDonalda.Było zamknięte na klucz.- Zaraz wrócę, panie generale - powiedziałem i wyszedłem na dwór.W garażu nie znalazłem nic odpowiedniego.Za garażem stała duża szopa z narzędziami.Włączyłem latarkę i rozejrzałem się.Narzędzia ogrodnicze, kupka szarych cegieł z żużlobetonu, sterta pustych worków po cemencie stół warsztatowy i rower.Nie znalazłem młotka ciesielskiego, którego szukałem, ale natknąłem się na spory toporek, niemal jak on przydatny.Wróciłem z nim do gabinetu i akurat zbliżałem się do biurka, kiedy wszedł Hardanger.Chcesz je rozwalić? - spytał.się Hardanger.A może MacDonald mi zabroni? ponuro odezwałem się.Zamachnąłem się dwa razy i szuflada poszła w drzazgi.i Albumy i korespondencja doktora ze Światową Organizacją zdrowia wciąż tam były.Otworzyłem album, w którym brakowało fotografii, i pokazałem Generałowi - Naszemu przyjacielowi chyba musiało bardzo zależeć, żeby tego zdjęcia tu nie było - rzekłem.- Coś mi się wydaje, że, ono jest ogromnie ważne.Proszę spojrzeć na ten zatarty podpis, około sześciu liter, zapewne jakieś miasto, któregonazwa zaczyna się na To.Nie mogę tego rozgryźć.Chłopcy z laboratorium łatwo by sobie z tym poradzili,gdyby to był inny papier albo dwa rodzaje tuszu.Ale tu jestwyłącznie biały tusz i papier jak bibuła.Ńic z tego nie wyj-dzie.- Nie ma szans - potwierdził Hardanger i spojrzał na mnieuważnie.- A dlaczego to zdjęcie jest takie ważne?- Gdybym to wiedział, nie zawracałbym sobie głowy tympodpisem.Zastałeś szanowną panią Turpin w domu?- Nikt tam nie odpoWiada.Później zadzwoniłem do miejs-cowego komisariatu i dowiedziałem się, że jest wdową imieszka sama.Wysłano policjanta, żeby sprawdził, co się znią dzieje, ale pewnie niczego nie ustali.Kazałem przekazaćwszystkim radiowozom, żeby jej szukały.- Doskonale zrobiłeś - powiedziałem kwaśno.Szybko przerzuciłem korespondencję MacDonalda, wybie-rając odpowiedzi jego europejskich kolegów z WHO.Wie-działem, czego szukam, więc zaledwie po dwóch minutachmiałem sześć listów od niejakiego doktora Johna Weiss-manna z Wiednia.Padałem je nad biurkiem Generałowi iHardangerowi.- Proszę.Oto dowód rzeczowy numer jeden dla OldBailey, kiedy MacDonald będzie szedł na szubienicę.Generał z postarzałą i zmęczoną twarzą popatrzył na mniebez wyrazu.- O czym ty mówisz, Cavell? - bezceremonialnié spytałHardanger.Zawahałem się i spojrzałem na Generała.= Nie martw się, chłopcze - powiedział cichó.- Hardangerto zrozumie.I wreszcie z tym skończymy.- Co mam zrozumieć? Najwyższy czas, żebym wszystkozrozumiał.Od początku wiedziałem, że w tej przeklętejsprawie jest coś dziwnego.Przede wszystkim zbyt skwapli-wie zgodziłeś się wziąć w tym udział.- Przykro mi - odparłem.- Nie mogło być inaczej.Wiesz,od czasu wojny kilkakrotnie zmieniałem pracę.wojsko,policja,Wydział Specjalny,narkotyki,ponownie Wydziałspecjalny,szef bezpieczeństwa w Mordon,a potem pry- ,--watny detektyw.Ale w rzeczywistości to wszystko lipa.Od _szesnastu lat pracuję bez przerwy z Generałem.Za każdymrazem,kiedy wylewano mnie z pracy.cóż,aranżował togenerał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •