[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jaina westchnęła, zadowolona, że wreszcie ma okazję chociaż trochę odpocząć.Przez kilka następnych godzin po zakończeniu przejażdżki na grzbietach tauntaunów zjeżdżali na turbonartach, rzucali się pigułami, a nawet budowali zamki ze śniegu.Teraz, siedząc wygodnie na grubej warstwie izolacyjnej termopianki, dziewczyna wyciągnęła ręce i zaczęła chwytać osiadające na jej rękawicach płatki śniegu.- Chciałabym, żebyśmy mogli robić to częściej - powiedziała.- Może powinniśmy - zgodziła się jej matka.Anakin skończył siorbać resztę zupy ze swojego kubka.- Ja także niedługo polecę do akademii Jedi - oznajmił.- Będziemy mogli wówczas częściej jadać razem posiłki.- Och, dobrze, że mi o tym przypomniałeś - rzekła Leia.- Pamiętajcie, że dzisiaj wieczorem wydaję bardzo ważne przyjęcie na cześć nowej ambasador Alfy Karnaka.- Gdzie jest ta Alfa Karnaka? - zainteresował się Jacen.- Chyba nigdy o niej nie słyszałem.- Jeszcze dalej niż gromada gwiezdna Hapes - odparła jego matka.- W pobliżu systemów jądra galaktyki.- Czy to właśnie w pobliżu jądra znajdują się systemy będące ostatnimi bastionami, jakie dochowują wierności Imperium? - zapytała Jaina.- Jasne, że tak - odparł Han Solo.- To właśnie dlatego to przyjęcie jest tak ważne dla waszej matki.Będziecie musieli zachowywać się, jak najlepiej umiecie.Jacen jęknął.- Jeżeli to takie ważne, dlaczego my musimy uczestniczyć w tym bankiecie?Leia obdarzyła go ciepłym uśmiechem.- Zależy mi na tym, żebyście poznali nową panią ambasador.Musicie wiedzieć, że w społeczeństwie Alfy Karnaka dzieci odgrywają bardzo ważną rolę.Są traktowane jak drogocenne skarby, z każdym dniem coraz bardziej wartościowe.W społeczności Karnaka wielodzietne rodziny cieszą się największym szacunkiem.Część ich rządu stanowi rada zajmująca się tylko problemami dzieci.- Blasterowe błyskawice - mruknął Jacen.- Zupełnie zapomniałem.Przecież zaprosiliśmy Zekka na dzisiejszy wieczór.- Czy mógłby przyjść na ten bankiet, mamo? - zapytała błagalnie Jaina.Leia wyglądała na zakłopotaną.Jaina rzadko widywała ten wyraz na twarzy matki.- Zekk? Wasz młody przyjaciel? - zapytała.- Ten sam, który kiedyś nie miał gdzie mieszkać?- Czy nie mówiłaś zawsze, że liczy się charakter, a nie to, gdzie kto mieszka i skąd pochodzi? - odezwała się Jaina, jakby chcąc się usprawiedliwić.- No, ta-a-a-k.- odparła Leia, wyraźnie przeciągając to słowo.- Proszę cię, mamo, zgódź się! - nalegała dziewczyna.- Jeżeli się zgodzisz, pozwolę nawet, żebyś zaplotła moje włosy - dodała z nadzieją.Spojrzała na braci, jakby szukając u nich poparcia, i zauważyła na twarzy Anakina ów szczególny wyraz, jaki malował się na niej zawsze, ilekroć młodszy brat usiłował rozwiązać jakiś trudny problem.- Jeżeli ci z Karnaka tak bardzo cenią dzieci, czy ich pani ambasador nie będzie jeszcze szczęśliwsza, jeżeli przy stole ujrzy o jedno dziecko więcej? - zapytał w końcu chłopiec.Twarz jego matki natychmiast się rozchmurzyła.- Tak, oczywiście.Masz rację.Wasz przyjaciel Zekk będzie mile widzianym gościem.Prawdę mówiąc, uważam, że powinniście zaprosić także Tenel Ka i Lowiego.Jaina roześmiała się, nie kryjąc wielkiej ulgi.- Wspaniale! Zaproszę ich, kiedy powrócimy.Jacen, który także skończył jeść zupę, wstał i zapytał:- Czy musimy wracać już w tej chwili? Han zerknął na chronometr.- Nie, została nam jeszcze godzina albo dwie - odparł.- No cóż, w takim razie - zaczął chłopiec - pościgajmy się, kto będzie pierwszy u stóp tamtej góry!Wszyscy się roześmieli, a potem zaczęli pospiesznie przypinać turbonarty.ROZDZIAŁ 6Tego samego wieczora o umówionej godzinie Zekk pojawił się przed bramą i został wpuszczony do ogromnego pałacu.Strażnicy Nowej Republiki sprawdzili, czyjego nazwisko figuruje na liście zaproszonych gości, po czym wskazali mu jeden z eleganckich, kolebkowo sklepionych korytarzy.Chociaż chłopak znał drogę do komnat Jacena i Jainy, umundurowani żołnierze nalegali, że będą jego oficjalną „eskortą”.Zekk był tym wszystkim cokolwiek onieśmielony.W nowych, odświętnych, ale niewygodnych szatach czuł się dziwnie skrępowany, wiedział jednak, że podczas oficjalnego bankietu powinien być elegancko ubrany.Przyrzekł sobie w duchu, że nie wprawi nikogo w zakłopotanie.Najbardziej zależało mu na tym, by nie przynieść wstydu bliźniętom.Zanim stary Peckhum odleciał do orbitalnej stacji, by samotnie dokonać przeglądu urządzeń kontrolujących ustawienie ogromnych zwierciadeł, pomógł Zekkowi wybrać kilka części odpowiedniego na tę uroczystość stroju.Później młodzieniec wyruszył na poszukiwania stosownej marynarki, którą udało mu się w końcu zdobyć dzięki temu, że sprzedał kilka najładniejszych świecidełek i zabytków ze swojej kolekcji.Teraz, kiedy jechał turbowindąna wyższy poziom, a potem kroczył labiryntem okazałych korytarzy, kierując się ku apartamentom, zajmowanym przez przywódczynię Nowej Republiki, czuł się jak prawdziwy strojniś.Przed drzwiami zauważył go android protokolarny See-Threepio.Wprowadził chłopaka do komnaty, po czym zamaszystym gestem złocistej ręki odprawił żołnierzy.- Ach, cieszę się, że pan przyszedł, młody panie Zekku - powiedział.- Prawdę mówiąc, trochę jednak się pan spóźnił.Będziemy musieli się pospieszyć.Trzeba będzie jeszcze przygotować to i owo.Zekk przeciągnął dłońmi po fałdach niewygodnego odświętnego ubrania.- Co to znaczy, przygotować to i owo? - zapytał.- Jestem przecież gotów.Mam na sobie uroczyste ubranie.czego jeszcze mi potrzeba?Z głośnika w głowie Threepia wydobyło się kilka dźwięków do złudzenia przypominających cmoknięcia.Android przesunął dłonią po gorsie koszuli Zekka.- O rety - jęknął.- To ubranie jest naprawdę szykowne, ale przede wszystkim bardzo.niezwykłe.Jeżeli moje bazy danych się nie mylą, przed kilkoma dziesięcioleciami było uważane za dosyć modne.Powiedziałbym nawet, że ma całkiem dużą wartość historyczną.Zekk poczuł nagle, że ogarnia go rozczarowanie.Poświęcił przecież tyle czasu i trudu, aby prezentować się jak najlepiej.Uczynił naprawdę wszystko, co tylko było w jego mocy, a gderliwy android, lekceważąc jego dobre chęci, w ciągu kilku sekund pozbawił go wszelkich złudzeń.Z bocznej komnaty niemal wybiegła Leia Organa Solo, ale na widok Zekka stanęła w pół kroku.Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.- Och.to znaczy, witaj, chłopcze - odezwała się po chwili.- Cieszę się, że przyszedłeś.Obejrzała go od stóp do głów, jakby chciała przeniknąć spojrzeniem na wylot.Zekk zgrzytnął zębami, ale starał się nie dać poznać po sobie, że poczuł się zakłopotany.Był jednak niemal pewien, że na jego policzkach pojawiły się szkarłatne plamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •