[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakeście wzięli Kayleigha? - spytał, sygnalizując oberżyście chęćrozszerzenia zamówienia.- I to żywego? Bo temu, żeście pozostałych Szczurówwysiekli, wiary nie dam.- Po prawdzie - odrzekł Vercta, krytycznie przyglądając się temu, co właśniewydłubał był z nosa - to szczęście mieliśmy, i tyle.Samojeden był.Od szajki się odłą- czył i do Nowej Kuznicy do dziewuchy przyskakał na nockę.Sołtysina wiedział, żeniedaleko stoimy, dał znać.Zdążyliśmy przed świtaniem, zgarnęliśmy go na sianku,ani kwiknął.- A z dziewką jego zabawilim się pospołu - zarechotał grubas z czubem.- Jeślijej Kayleigh nocką nie wygodził, nie było jej krzywdy.Myśmy jej rankiem takwygodzili, że pózniej ni ręką, ni nogą ruszyć nie mogła!- To z was, powiadam, pierdoły są i durnie - oznajmił Skomlik gromko idrwiąco.- Przechędożyliście ładny pieniądz, głuptaki wy.Miast czas na dziewkętracić, było żelazo rozgrzać i Szczura wypytać, gdzie banda nocuje.Mogliściewszystkich mieć, Giselhera i Reefa.Za Giselhera Varnhageny z Sardy dwadzieściaflorenów dawali już rok temu.A za ową gamratkę, jak jej tam.Mistel chyba.Za niąprefekt jeszcze więcej by dał po tym, co jego bratankowi uczyniła pod Druigh, wtedygdy Szczury konwój oskubali.- Tyś, Skomlik - skrzywił się Vercta - albo z przyrodzenia głupi, albo ci życieciężkie rozum ze łba wyjadło.Jest nas sześciu.Miałem samoszóst na całą szajkęuderzyć, czy jak? A nagrodzie nas i tak nie minąć.Baron Lutz w loszku Kayleighowipięt przygrzeje, czasu nie poskąpi, wierzaj mi.Kayleigh wszystko wyśpiewa, wyda ichschowki i kwatery, tedy siłą i kupą pójdziemy, osaczymy bandę, wybierzemy jako rakize saka.- A jużci.Będą to czekać.Dowiedzą się, że Kayleigha wzięliście i utają winszych schowkach i komyszach.Nie, Vercta, trza ci zaglądnąć prawdzie w oczy:spaskudziliście.Zamieniliście nagrodę na babi kiep.Tacyście są, znają was.jenokiep wam na myśli.- Sameś kiep! - Vercta zerwał się zza stołu.- Tak ci pilno, to sam się zaSzczurami puść razem z twoimi bohaterami! Ale bacz, bo na Szczurów iść, mościnilfgaardzki pachołku, to nie to, co niedorosłe dziewuszki łapać!Nissirowie i Aapacze zaczęli wrzeszczeć i obrzucać się nawzajemwyzwiskami.Oberżysta prędko podał piwo, wyrywając pusty dzban z rąk grubasa zczubem, zamierzającego się już naczyniem na Skomlika.Piwo szybko złagodziłospór, schłodziło gardła i uspokoiło temperamenty.- Jeść dawaj! - wrzasnął grubas do karczmarza.- Jajecznicy z kiełbasą, fasoli,chleba i sera!- I piwa!- Co tak gały wybałuszasz, Skomlik? My dziś przy groszu są! ObralimKayleigha z konia, sakiewki, błyskotek, miecza, siodła i kożucha, wszystkosprzedalim krasnoludom!- Dziewki jego buciki czerwone takoż sprzedalim.I korale!- Ho, ho, tedy jest za co wypić, w rzeczy samej! Radem!- A czemuś to tak rad? My mamy za co wypić, nie ty.Ty ze swego ważnegojeńca jeno smarki spod nosa możesz zdjąć albo ze wszów go wyiskać! Jaki jeniec,taki łup, ha, ha!- Wy psie syny!- Ha, ha, siadaj, żartowalim, zawrzyj gębę!- Wypijmy na zgodę! My ugaszczamy!- Gdzie ta jajecznica, karczmarzu, żeby cię dżuma zżarła! Skorzej!- I piwo dawaj!Skulona na zydelku Ciri uniosła głowę, napotykając wpatrzone w nią wścieklezielone oczy Kayleigha, widoczne spod zmierzwionej grzywy jasnych włosów.Przeszył ją dreszcz.Twarz Kayleigha, choć niebrzydka, była zła, bardzo zła.Cirinatychmiast zrozumiała, że ten niewiele starszy od niej chłopak zdolny jest do wszystkiego.- Chyba mi cię bogowie zesłali - szepnął Szczur, świdrując ją zielonymspojrzeniem.- Pomyśleć tylko, nie wierzę w nich, a zesłali.Nie oglądaj się, małaidiotko.Musisz mi pomóc.Nadstaw uszu, zaraza.Ciri skuliła się jeszcze bardziej, opuściła głowę.- Słuchaj - zasyczał Kayleigh, iście po szczurzemu błyskając zębami.- Zachwilę, gdy będzie tędy przechodził oberżysta, zawołasz.Słuchaj mnie, u czarta.- Nie - szepnęła.- Zbiją mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •