[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzuciła przez ramię ponure spojrzenie na Peterpara, który ciężkim krokiem wychodził z Jaskini.- A co mówił Sh’gall? - Moreta znała skłonność Nesso do plotek i do przekręcania zasłyszanych wiadomości- Że na Pernie wybuchła epidemia i wszyscy umrą.- Nesso rzuciła Morecie pełne oburzenia spojrzenie.- Przecież to jakaś głupota.- Tak stwierdził Mistrz Capiam.- No, przynajmniej dobrze, że u nas jej nie ma! - Nesso machnęła chochlą, - Klon czuje się dobrze, śpi jak niemowlę chociaż obudzono go i przesłuchiwano.To gospodarze umierają od epidemii.- Nesso czuła pogardę dla wszystkich, którzy niebyli ściśle związani z Weyrami.- A czegóż innego można się spodziewać, jeśli upycha tyle ludzi na powierzchni, która by nawet na nie starczyła dla whera - stróża! - Całe oburzenie Nesso zniknęło, kiedy podniosła wzrok i zobaczyła wyraz twarzy Morety.- Ty mówisz na serio? - Oczy jej się rozszerzyły.- Myślałam, że Sh’gall wypił za dużo wina! Och! Przecież wszyscy byli albo w Iście, albo w Ruacie! - Nesso mogła kochać plotki, ale niebyła głupia i natychmiast pojęła grozę sytuacji.Otrząsnęła się, wzięła chochlę, wytarła ją ścierką i tak zamieszała owsiankę, że aż chlusnęła na rozpalony czarny kamień.- Jakie są objawy?- Ból głowy, gorączka, dreszcze, suchy kaszel.- To pojawiło się u K’lona.- Jesteś pewna?- Oczywiście, że jestem pewna.Jednakże K’lon czuje się już dobrze.Mieszkańcy Weyrów mają dobre zdrowie! - Zapewnienia Nesso, podobnie jak zapewnienia Peterpara, nieco pocieszyły Moretę.- Z K’lonem nikt się nie widział oprócz ciebie, kiedy do niego wczoraj zaglądałaś, i Berchara, który go leczył ale on już wtedy wracał do zdrowia.Wiesz, nie trzeba chyba od razu opowiadać wszystkim o tych objawach.Dziś rano i tak ludzie będą się uskarżali na ból głowy, gdyż ostatniej nocy zmogła ich epidemia wina.- Znów zamieszała owsiankę i odwróciła się do Morety.- Jak długo trwa rozwój choroby?- Capiam mówi, że dwa do czterech dni.- No to przynajmniej jeźdźcy będą mogli skupić się na jutrzejszym Opadzie.- Ludziom zakazano gromadzenia się.Nie wolno do Weyru wpuszczać żadnych gości, ani nikogo wypuszczać.Powiedziałam to już jeźdźcowi wartownikowi.- I tak mało prawdopodobne, żeby ktoś przyjechał, po wczorajszych Zgromadzeniach.W dodatku jest taka mgła, że nie widać drugiego skraju Niecki.Berchara znajdziesz w weyrze S’gora.- Tak przypuszczałam.I nie przeszkadzajcie Sh’gallowi.- Co? - Nesso uniosła brwi.- Czy on sobie wyobraża, że już zapadł na tę chorobę? Przecież jutro Opad Nici.Co mam powiedzieć przywódcom skrzydeł, jeżeli będą o niego pytali?- Powiedz, żeby przyszli do mnie.On nie jest chory, ale woził wczoraj Mistrza Capiama i jest bardzo wyczerpany.Tymi słowy Moreta pożegnała Nesso.Jak się Sh’gall wyśpi, przejdzie mu ten pierwszy atak paniki i jak zawsze będzie czekał z podnieceniem na Opad.Lubił przewodzić skrzydłom bojowym.Kiedy Moreta wyszła z Niższej Jaskini, dostrzegła kłębiącą się mgłę.„Orlith, czy skontaktujesz się z Malth i poprosisz, żeby podrzuciła mnie do jej weyru?” - Moreta zapytała w myślach swoją smoczycę.„Sama przylecę” - odpowiedziała Orlith.„Wiem, że przyleciałabyś, najmilsza, ale jesteś ciężka od jaj, a na dworze panuje gęsta mgła.Zresztą w ten sposób uprzedzę ich, że się do nich wybieram.”„Malth zaraz przyleci.”Coś w głosie Orlith nasunęło Morecie myśl, że Malth niezbyt chętnie posłuchała wezwania.Malth powinna wiedzieć, że Władczyni Weyru nie żądałaby tego bez powodu.„Malth wie” - usłyszała natychmiast Orlith.W tejże chwili z mgły wynurzyła się zielona smoczyca i usadowiła się tuż obok Morety.„Wyraź jej moją wdzięczność, Orlith.”„Zrobiłam to.”Moreta przerzuciła nogę przez grzebień grzbietowy Malth.Zawsze czuła się nieswojo, kiedy dosiadała smoka o tyle mniejszego niż jej królowa.Nie ma obawy, zielona smoczyca, której jeździec, S’gor, był wysokim, zwalistym mężczyzną, uniesie ją bez trudu.Malth odczekała z szacunkiem chwilę, chcąc mieć pewność, że Moreta się usadowiła, a potem lekko podskoczyła i dała nura w oślepiającą mgłę; zdezorientowało to Moretę, chociaż w pełni ufała Malth.„Gdybyś siedziała na mnie, to byś się nie martwiła - powiedziała Orlith żałośnie.- Jeszcze nie jestem taka ociężała od tych jaj!”„Wiem, najmilsza!”Malth szybowała przez moment w szarym mroku, a potem wylądowała na półce przed weyrem.- Dziękuje ci, Malth! - Moreta powiedziała to donośnym głosem, chcąc uprzedzić mieszkańców weyru.Zsiadła i ruszyła w kierunku blasku światła.Nie widziała nawet swoich stóp na półce skalnej.Obejrzała się na smoka, który jak gdyby wisiał w powietrzu.Oczy Malth zawirowały, dodając jej odwagi.- Nie wchodź tutaj - zawołał S’gor, a jego postać zasłoniła światło.- S’gorze, naprawdę nie mogę stać tutaj we mgle.Uprzedziłam was już dawno o moim przybyciu.- To ta epidemia, Moreto, Berchar zachorował.Strasznie źle się czuje.Powiedział, żeby nie wpuszczać nikogo do weyru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]