[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod koniec pierwszego tygodnia zespół badawczy otrzymał pierwszy sygnał urzędowego uznania ze strony tubylców: za­proszenie na oficjalne przyjęcie z tańcami w pałacu gubernatora.Pracę skończyli wcześniej niż zwykle.Lunzie przez godzinę moczyła się w gorącej wodzie, po czym przystąpiła do przygoto­wywania kreacji.Konieczność noszenia kombinezonu ciśnienio­wego oznaczała, zew przypadku kobiet “strój oficjalny" powinien zakrywać więcej niż zwykle.Lunzie włożyła dopasowaną zieloną suknię z długimi rękawami i bardzo małym dekoltem, ukrywającą kombinezon, lecz uwydatniającą figurę.Ostrzeżono ją, że powiew­ne suknie z falbanami zwisają smętnie w ciężkiej grawitacji planety, więc przygotowała na tyle tylko szeroką, żeby móc swobodnie w niej chodzić i tańczyć.Zerknęła w lustro i uśmiech­nęła się.Wyglądała delikatniej niż zwykle, mniej niebezpiecznie, po prostu doskonale.Zespół zebrał się w pokoju Taillera, oczekując na transport.Lunzie spytała o rezydencję gubernatora.- To istny pałac - odparł Tailler, który był już kiedyś na Diplo.- Stoi pod osobną kopułą, żeby w oknach można było użyć cieńszych szyb.Nawet o tej porze roku otaczają go ogrody pełne kwiatów.Wygląda to nadzwyczaj efektownie i oczywiście pochłania skandalicznie dużo pieniędzy, podczas gdy na planecie panuje ogólna nędza.- Dawniej nie było tu tak źle - wtrącił Bias.- Środki przestały ostatnio wystarczać z powodu dużego przyrostu ludności.Tailler zmarszczył brwi.- Oni głodują od dawna, Bias.Życie na Diplo nigdy nie było łatwe.- Ale musisz przyznać, że wydają się nie dbać o to.A już z pewnością o nic nie obwiniają samego gubernatora.- Nie, i to właśnie jest niesprawiedliwe.Winią nas.Federa­cję, podczas gdy sami są sprawcami swej nędzy.- Cicho! - Lunzie usłyszała z korytarza jakieś kroki.Po dłuższej chwili ktoś zastukał do drzwi.Stał za nimi ciężkoświatowiec w mundurze ozdobionym wstęgami, medalami i zło­tymi guzami.Z jego twarzy bez wyrazu nie dawało się niczego wyczytać, lecz Lunzie miała wrażenie, że usłyszał przynajmniej część ich rozmowy.- Jeśli jesteście gotowi, możemy jechać do pałacu - oznajmił.- Dziękujemy - odparła Lunzie, biorąc srebrzystą kurtkę.Jej towarzysze też naciągnęli płaszcze i ruszyli.Zgodnie z zapowiedzią, umieszczony pod osobną kopułą pałac gubernatora olśniewał przepychem.Wokół niego szerokie trawniki i regularne klomby zdawały się płonąć barwami w świetle starannie rozstawionych reflektorów.Zespół medyczny stąpał po wąskim pasie srebrzystej materii, wyglądającym jak stalowa siatka, a miękkim jak dywan.Gdy zbliżali się do masywnych odrzwi, przy których stał rząd witających osób, telewizyjni reporterzy zwrócili na nich oślepiające światła lamp.- Uśmiechnij się, będziesz sławna - wymamrotał Bias.Lunzie nie spodziewała się takiego powitania, lecz i tak uśmiechnęła się ze spokojem do kamery.Jej koledzy mrugali porażonymi światłem oczami, puszczając mimo uszu nazwiska przedstawianych im osób.Lunzie uśmiechnęła się do siebie, słysząc, jak jąkają się w odpowiedzi.Oficjalne powitania to naprawdę nic trudnego, o ile pamięta się, by wypowiadać na przemian którekolwiek z pięciu czy sześciu dopuszczalnych formułek i cały czas się uśmiechać.Już w połowie szpaleru witających, wyrzucając z siebie kolejne.Jestem zaszczycona" czy “Miło mi pana poznać", zajęła się w duchu obserwacją otoczenia.Dlaczego na przyjęciach, myślała, tutejsze kobiety starają się naśladować lekkoświatową modę, skoro w każdych innych okolicznościach wszyscy mieszkańcy Diplo noszą odzienie o wiele lepiej przystosowane do ich rozmiarów i siły? Przecież można byłoby zaprojektować dla nich specjalne stroje i na oficjalne okazje, uwzględniając ich odmienne proporcje.Ale żadna tutejsza elegantka nie powinna nosić obcisłej atłasowej sukni z falbanami na biodrach, czy też sukienki, w której boczne rozcięcie wygląda tak, jakby rozpruło się po wpływem wewnętrznego napięcia.Jeden z mężczyzn - zastępca gubernatora, Jak usłyszała, gdy ją przedstawiono i gdy złapał jej dłoń w swą silną rękę - również był zwolennikiem lekkoświatowej mody.Nie istniało chyba nic śmieszniejszego niż masywna noga ciężkoświatowca przystrojona na kolanie różowymi i zielonymi wstążeczkami.Koszula z szerokimi rękawami wyglądała jeszcze w miarę możliwie, ale te wąskie, krótkie spodnie! Lunzie z trudem stłumiła chichot i ruszyła dalej wzdłuż kolejki.Sam gubernator nosił bardziej konserwatywny granatowy strój, podobny do najpopularniejszego na planecie fasonu ubioru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •