[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ford jadał dość dobrze na Zaid-Dayanie, bywał również w wielu eleganckich restauracjach w kilku sektorach.Lecz te potrawy okazały się wyjątkowe.Reprezentowały poziom sztuki kulinarnej, o jakim nawet mu się nie śniło.Nic nie wyglądało na to, czym było w rzeczywistości, nic nie smakowało tak, jak oczekiwał, a słowa takie jak “dobre" czy “pyszne" wydawały się po prostu nie na miejscu.Gdyby nie odchorowywał właśnie posiłków spożywanych podczas podróży, byłby teraz w kulinarnym siódmym niebie.Niestety, konwersacja przy stole nie dorównywała poziomem obiadowi.Madame Flaubert nadal posyłała Fordowi znaczące spojrzenia, lecz już się nie odzywała, jeśli nie liczyć próśb o podanie przypraw.Praca doradcy duchowego była najwyraźniej szalenie wyczerpująca, gdyż jadła dwa razy więcej niż ciotka Q, a nawet niż Ford.Ciotka zadała Fordowi kilka zdawkowych pytań na temat zdrowia rodziny, zadowalając się konwencjonalnymi odpowiedziami.Ford nie mógł się oprzeć wrażeniu, iż w normalnych okolicznościach chciałaby wiedzieć, jakiego koloru pończochy miały na sobie druhny jego siostry na jej ślubie i co kto podarował w prezencie ślubnym, lecz coś nie pozwalało jej się skupić.Niespodziewanie, choć madame Flaubert miała jeszcze pełne usta jedzenia, ciotka odsunęła się od stołu.- Dziękujemy za towarzystwo - powiedziała.- Napij się jeszcze porto.Madame Flaubert zaczerwieniła się, przełknęła głośno ostatni kęs, starając się nie zakrztusić, i wstała od stołu.Ford zerwał się również i pożegnał panie ukłonem.Porto? Służący sprzątnął ze stołu i przyniósł tacę z butelką, kieliszkiem oraz pudełkiem cygar.Ford przyjrzał im się podejrzliwie.Nigdy nie palił, a wszystko, co przeczytał o cygarach, zniechęcało go do eksperymentów.Jednak porto, to co innego.Czy ukoi żołądek, czy też pogorszy sytuację? Jak długo powinien tu czekać, nim dołączy do pań? A przede wszystkim, co właściwie robiły panie, czekając, aż on skończy swoje porto?Przełknął odrobinę na próbę i uśmiechnął się bezwiednie.Gdzie ciotka znalazła tak wspaniały napój, leczący ból żołądka i rozgrzewający cały organizm? Wyciągnął nogi pod stołem, wyobrażając sobie, że jest właścicielem tego wszystkiego.Z wyjątkiem ciotki Q, która, niestety, rządzi całym otoczeniem.Po jakimś czasie służący przyszedł zabrać tacę i zaprowadzić Forda do “salonu madame", czyli tam, gdzie kryją się damy, gdy panowie zaczynają hałasować i dymić ohydnymi cygarami.Umeblowanie salonu ciotki prezentowało się o wiele bardziej powściągliwie, niż spodziewał się Ford.Stał tu instrument z czarnymi i białymi klawiszami rozstawionymi odwrotnie niż zwykle i nieco mniejszy od pianina.Ford był ciekaw, co to takiego, lecz o nic nie pytał.Rozejrzał się naokoło.Kilka eleganckich, choć niewygodnych krzeseł, niski stolik z niezwykłego drewna, ukazującego w przekroju sęczki o misternych słojach, wysoki sekretarzyk z zamkniętymi polerowanymi drzwiczkami, wreszcie dwie sympatyczne akwaforty na ścianach - słowem ani odrobiny ekstrawagancji demonstrowanej w innych dziedzinach życia.Madame Flaubert spoczywała na obitym brokatem fotelu, usiłując ukryć silne napięcie.Gładziła kłąb futra, w którym po chwili uważnej obserwacji można było dopatrzyć się psa dziwnej rasy.Sierść miał zaczesaną w długie loki, na kruchej szyi połyskiwała wysadzana kamieniami obroża.Para bystrych ciemnych oczu spojrzała na Forda i psiak zaczął ujadać.Minęło sporo czasu, nim wreszcie wycofał się na obfite łono madame Flaubert.Dla odmiany ciotka siedziała wyprostowana nad tamborkiem z haftem.- Pamiętam twojego ojca - odezwała się.- Był jeszcze młodym chłopcem.Odniosłam wrażenie, że się mnie boi, nie wiadomo dlaczego.Był taki spięty.Ford obdarzył ją uśmiechem, który świetnie działał na inne kobiety.- Gdybym był młodym chłopcem, też bym się wystraszył.- Wątpię.- Wkłuła igłę i przeciągnęła niebieską nić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]