[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój ojciec, od kiedy przyjechał nie mówi o niczym innym, tylko o pani.Późno się ożenił i nie chce, żebym ja popełnił ten sam błąd.Jest samotny - dodał zamyślony.- Stara się nas połączyć.- Nie miałabym nic przeciwko temu - stwierdziła Lunzie odwracając do niego głowę z uśmiechem.Coromell był atrakcyjnym mężczyzną.Musiał mieć już grubo po czterdziestce, ale jego skóra wyglądała młodo i, przynajmniej poza swoim zawodowym otoczeniem, miał w sobie znacznie więcej wigoru, niż podejrzewałaby u kogoś, kto dźwiga ciężar tak wielkiej odpowiedzialności na tak wysokim stanowisku.- Szczerze mówiąc, ja też nie - powiedział z namysłem.- Ale ostrzegam, z wielu rzeczy nie umiałbym zrezygnował Realizuję się w pracy.Flota jest moim życiem i kocham ją.Wszystko inne musiałoby zejść na plan dalszy.Lunzie wzruszyła ramionami zdrapując mech ze skał i wrzucając go do wody, żeby patrzeć na rozchodzące się kręgi,- A ja jestem wędrowcem, trochę z natury, a trochę z przyzwyczajenia.Gdybym nie miała córki, nigdy nie starałabym się o pieniądze na przyłączenie się do kolonii.Podróżowanie do nowych miejsc, poznawanie nowych rzeczy i ludzi sprawia mi najwięcej przyjemności.Na pewno najlepszym wyjściem byłoby nie podejmować zobowiązań na całe życie.Czy twoja reputacja nie ucierpiałaby, gdybyś oficjalnie pokazywał się z 'opóźnioną' lekarką, którą w dodatku podejrzewa się o to, że jest Jonaszem?Coromell prychnął z pogardą,- To akurat kompletnie mnie nie obchodzi.Ojciec opowiadał im o szeptach za twoimi plecami na Ban Sidhe.Powinienem podać tych głupców do raportu za utrudnianie ci pracy tym stekiem bezmyślnych przesądów.Lunzie położyła mu rękę na ramieniu.- Nie rób tego.Jeśli zabobony i wierzenia są im potrzebne w zmaganiach z codziennymi problemami, to ich sprawa.Wyrosną z tego.- Uśmiechnęła się uspokajająco.Coromell położył się osłaniając oczy dłonią.- Jak sobie życzysz.Ale możemy chyba radować się swoim towarzystwem, dopóki jesteśmy razem?- Och tak.- Cieszę się.Na pewno nie chciałabyś się do nas przyłą­czyć? - zapytał półżartem Coromell.- Praca w wywiadzie Floty niewątpliwie poprawiłaby twoją reputację.Mogłabyś po­dróżować, poznawać nowych ludzi i nowe rzeczy, a przy okazji zbierać dla nas informacje.- Czyżby to był warunek widywania się z tobą? - spytała Lunzie z udawanym oburzeniem.- Muszę wstąpić do wojska?- Nie, ale jeżeli to jedyny sposób, żeby cię dla nas zdobyć, to może postaram się o zmianę przepisów - zaśmiał się z przekorą.- Zostań jeszcze przez jakiś czas na Tau Ceti.Ja muszę tu być do zakończenia tej operacji.Cały czas mam nadzieję, że zmienisz zdanie.Byłabyś bardzo pomocna we Flocie.Zostań jeszcze trochę, proszę.Lunzie zawahała się.- Nie czułabym się dobrze czekając codziennie bezczynnie, aż skończysz pracę.Byłabym bezużyteczna.Coromell odchrząknął.- Czy rozmawiałaś już w Centrum Medycznym w sprawie pracy? Mogłabyś tam popracować do czasu, gdy podejmiesz decyzję, co robić dalej.Oni.oni kontaktowali się ze mną i pytali, czy zgodziłabyś się na to.Chyba podejrzewają, że już pracujesz we Flocie.Masz jeszcze wiele ukrytych zalet.Wystarczy posłuchać mojego ojca.Byłby taki szczęśliwy, gdybyś spędziła z nim trochę czasu.W jego wieku nie ma się zbyt wielu partnerów do rozmowy.- Coromell wydawał się pełen nieśmiałej nadziei, która zupełnie nie pasowała do jego munduru i pozycji.Wszystkie jej opory nagle rozwiały się.Doskonale rozumiała sytuację starego admirała.- No dobrze.I tak żadna z propozycji, które dostałam w porcie, nie przemawia do mnie.Ale nie dlatego zostanę; po prostu dobrze mi tutaj.- Lubię panią, doktor Lunzie.- Ja pana również, admirale Coromell.- Ścisnęła jego rękę i siedzieli przez chwilę w milczeniu rozkoszując się cichym szumem strumienia i śpiewem ptaków w ciepłe popołudnie.Od owego dnia każdą wolną chwilę spędzali razem.Ten czas Coromell najchętniej przeznaczał na spacery, słuchanie muzyki i oglądanie dobrego programu na Tri-dzie.Pożyczali sobie książki i nagrania, i dyskutowali o tych, które podobały im się najbardziej.Lunzie lubiła spędzać z nim czas.Często na początku bywał spięty, ale szybko się rozluźniał, gdy tylko zapominał o dniu pracy.Ich związek wyglądał zupełnie inaczej niż ten który łączył ją z Tee.Coromell chętnie wysłuchiwał jej zdania, ale pozostawał przy swoim, jeśli różnili się poglądami.Zawsze bardzo uprzejmy, jak na oficera i dżentelmena przystało, potrafił być ogromnie uparty.Nawet gdy dyskusja przeradzała się w kłótnię, stanowiło to dla niej odświeżającą odmianę po Tee, który zdawał się w ogóle nie mieć własnego zdania i zawsze ulegał jej zachciankom.Coromell zwierzał jej się ze swoich poglądów i oczekiwał tego samego w zamian.Admirał nie miał stałego planu zajęć.Czasami nadchodziła wiadomości o piratach i wtedy zasypywały go raporty, które należało analizować aż do najdrobniejszych szczegółów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •