[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyobrazić sobie rozmowę z centaurem, olbrzymim ogrem i maleńkimgoleniem! Bardzo chciałbym zredagować doniesienie o waszej cudownej Krainie Xanth, ale nikt by w to nie uwierzył.Możesz napisać książkę i nazwać to opowieścią - zasugerował Grundy.- Arnold zaś mógłby napisać drugą, o Mundanii.Spodobało się to obu archiwistom.Żaden z nich nie pomyślał o tak prostym sposobie.Wiesz, gdzie jest mój ojciec? - dopytywała się Iren.Tak, sądzę, że wiem - odparł Arnold.- Uważamy, że Król Trent przekazał nam wiadomość.Jak mógł przekazać wiadomość? - zdziwiła się.Pozostawił ją Dorowi.To i inne posiadane przez nas wskazówki oraz fakt, że zamierzał wybrać się w średniowiecze, w góry, w pobliżu czarnych wód.W Mundanii, jak poinformował mnie mój przyjaciel, jest wiele miejsc odpowiadających temu opisowi.Sądzimy więc, że jest on dokładny - albo woda istotnie jest czarna, albo jest tak nazywana.Tak się składa, że jest w Mundanii duży obszar wodny zwany Morzem Czarnym.Wpada do niego wiele dużych rzek.Otaczają je wysokie góry.Ale to za mało, by uznać je za poszukiwane przez nas miejsce.To tylko jedna z wielu możliwości.Arnold uśmiechnął się.Sporo czasu poświeciliśmy geografii.Tak się składa, że w średniowieczu w owych okolicach żyły ludy A, B i K - przynajmniej tak brzmią ich nazwy w dialekcie Xanth.Awarowie, Bułgarzy i Kazarowie.Wszystko więc pasuje.Zgadza się to wszystko, co nampowiedziałeś.Ale to za mało! - krzyknął Dor.- Jak możesz być pewny, że znalazłeś właściwe miejsce i właściwy czas?Honesty - powiedział Arnold.- „ONESTI” – wskazał napis w księdze.- To, jak sądzimy, jest specjalna wskazówka, pozostawiona przez Króla Trenta tobie, byś ty i wyłącznie ty mógł go w razie konieczności zlokalizować.Dor spojrzał.Był to atlas, z mapą jakiejś obcej, mundańskiej krainy.Na mapie widniało miejsce oznaczone słowem „ONESTI”.Jest tylko jedno jedyne takie miejsce na świecie – powiedział Arnold.- Musi to więc być wiadomość od Króla Trenta dla ciebie.Nikt inny nie pojąłby znaczenia tej unikalnej nazwy.Dor przypomniał sobie, z jakim naciskiem Król Trent mówił o prawości, jakby nadawał temu jeszcze inne znaczenie.Pamiętał, jak dobrze Król wiedział o jego kłopotach z ortografią.Nikt poza nim nie napisałby tak tego słowa - ONESTI.Ale skoro tu było - ta nazwa na twojej mapie i w ogóle – od wieków - to znaczy, że Król Trent już nigdy nie powróci! Nie odzyskamy go, bo wtedy nazwa zniknęłaby.Niekoniecznie - odparł Arnold.- Nazwa tego miejsca nie jest zależna od jego tam obecności.Możemy go odzyskać nie zmieniając jej.W każdym bądź razie niewiele wiemy o paradoksach czasu.Musimy udać się do tego miejsca i do tego czasu, około AD650, i spróbować go znaleźć.Ale załóżmy, że to błąd? - zmartwiła się Iren.- Może go tam niema?Wówczas powrócimy tutaj i przeprowadzimy dalsze poszukiwania - powiedział Arnold.- I tak mam zamiar znów tu wrócić, a mój przyjaciel Ichabod chciałby odwiedzić Xanth.Zapewniam cię, z tym nie będzie problemów.Tak.Będziesz tu mile widziany - przyznał Mundańczyk.- Masz wspaniały, wyćwiczony umysł.Po raz pierwszy - ciągnął Arnold - ze spokojem podchodzę do mego wygnania z Wyspy Centaurów i do uzyskania tak nieprzyzwoitych zdolności.Jak się wydaje, nie utraciłem mego powołania.Moje horyzonty niezmiernie się poszerzyły.Moje również - wtrącił Ichabod.- Muszę wyznać, że moja egzystencja zaczęła się stawać coraz bardziej nieznośna, chociaż zwykle nie zdawałem sobie z tego sprawy.Przypominało to zupełnie Arnolda.Być może tych dwóch spotkało się dzięki zadziałaniu jakichś tajemniczych układów przeznaczenia.Czy w Mundanii w ogóle działało przeznaczenie albo szczęście? Może i działały - jeżeli był tu magiczny przesmyk.Niezmiernie pociągająca jest perspektywa badań w całkowicie nowym i tajemniczym obszarze.To odświeża moje spojrzenie na świat - przerwał.- Ach, czy mam szansę spotkać tam istoty płci żeńskiej, choćby nieco przypominające.- tu zerknął niepewnie na nogi Iren.Mnóstwo nimf - poinformował go Grundy.- Tuzin za „dime”*.O, używacie tej samej waluty? - zapytał zdumiony archiwista,Waluty? - powtórzył Dor.„Dime” to u nas waluta o małej wartości.Dor uśmiechnął się.Nie, „dime” to niewielki przedmiot, który na moment zatrzymuje przechodzące ponad nim osoby.Traci swą moc po zadziałaniu dwanaście razy.Stąd nasze powiedzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]