[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nale¿y go oszczêdzaæ.Chiñczyk pokiwa³ potakuj¹co g³ow¹, po czym zauwa¿y³ oglêdnie:- Moi rodacy walcz¹ z japoñskimi najezdzcami od lat, poruczniku Shannon.Ja równiez staram siê wype³niaæ moje skromne obowi¹zki.Proszê wybaczyæ, nie wolno mi wiêcej powiedzieæ.- Dlaczego nie pójdziesz z nami? - pyta³ dalej Shannon mimo ostrze¿enia i roztropnej rady Alana.- Poruczniku Shannon.Pan walczy za swoj¹ ojczyznê, major Tanner za swoj¹, ja zaœ za moj¹.Nasze zadania i cele nie zawsze siê pokrywaj¹.Mija³ dzieñ po dniu.Posuwali siê w ciemnoœciach, kryli o brzasku.Kilkakrotnie mijali w nocy japoñskie samochody i ciê¿arówki, pêdz¹ce z pe³nym œwiat³em reflektorów, ale nikt ich nie zatrzyma³, nikt nie legitymowa³.Wreszcie czwartego czy pi¹tego dnia nad ranem - Peter zatraci³ siê w czasie - Nang Sen zwolni³, skrêci³, opuœci³ szosê i schowa³ wóz w doskonale zamaskowanym, najwidoczniej dawno ju¿ przygotowanym wykopie.Zeskoczyli na ziemiê i prowadzeni przez Chiñczyka pomaszerowali w poprzek kauczukowego lasu, by w kilkanaœcie minut póŸniej znaleŸæ siê przed niewielkim kam pongiem.Nang Sen nie waha³ siê, nawet nie rozgl¹da³, porusza³ siê z ca³kowit¹ pewnoœci¹.Odszuka³ jedn¹ z chat, gestem zaprosi³ Bia³ych do wnêtrza.Gdy przekroczyli niski otwór wejœciowy, przes³oniêty kokosow¹ mat¹, z bambusowego sto³ka podnios³a siê na ich widok niewielka, szczup³a Chinka.By³a ciemnow³osa, o bardzo skoœnych oczach, jej wieku nie mo¿na by³o okreœliæ na poczekaniu.Sta³a bez ruchu, powa¿na i skupiona, nie wymówi³a s³owa, gdy Nang Sen przedstawia³ j¹ jako sw¹ siostrê, wymieniaj¹c krótkie, jednosylabowe imiê Li.Chinka w milczeniu wskaza³a przybyszom wanienkê z deszczow¹ wod¹ przed budynkiem, gdy zaœ obmyli siê i odœwie¿yli, zaprowadzi³a ich na powrót do chaty i wrêczy³a ka¿demu parê p³óciennych szortów i bawe³niane koszulki.Nang Sen, szperaj¹cy w k¹cie pomieszczenia, ze zwyk³ym sobie uœmiechem zaprezentowa³ brzytwê, kawa³ek myd³a i st³uczone lustro.W pó³ godziny póŸniej spojrzeli po sobie i wydali mimowolne okrzyki podziwu.- By Jove! Nieprawdopodobne! Staliœmy siê znów podobni do ludzi, nawet Joe! - zawo³al Tanner z dum¹.- Ale przy goleniu bola³o piekielnie doda³ krzywi¹c siê Alan i przeci¹gn¹³ palcami po g³adkim podbródku.- Czegó¿ cz³owiek nie robi dla odzyskania piêknoœci - odrzuci³ weso³o Australijczyk i jak zwykle przyci¹³ Alcockowi: - Joe, prezentujesz siê jak Mister Universe.Nabo¿ny bracie, nie uwiedŸ którejœ z nadobnych Sumatrzanek!Petera nie rozwesela³ humor przyjació³.W im lepszy wpadali nastrój, tym czêœciej on pogr¹¿a³ siê w zadumê.S³owa McNeilla, które kiedyœ wyrwa³y go z odrêtwienia, a potem doda³y otuchy przy wkraczaniu do kam pongu i kawiarnianej chaty, teraz, wywo³ywa³y wzburzenie, a nawet prawdziw¹ rozpacz i depresjê.Shannon rwa³ siê do dalszej drogi, za wszelk¹, cenê chcia³ jak najprêdzej dostaæ sie do cywilizowanego œwiata - nie do partyzantów - by znaleŸæ siê miêdzy swymi, by wiedzieæ kto k³ama³? Czy japoñski kapitan, cz³onek przeklêtej Kemei Tai? Czy te¿ skryty cywil o nazwisku McNeill? Teruci byl zdeklarowanym wrogiem, McNeill wypróbowanym przyjacielem.Ale Teruci, z racji swego stanowiska i urzêdu, móg³ mieæ wiarygodne i sprawdzone informacje o „Nigerii”.Jakim cudem uzyska³ je Alan? Chyba ¿e.Peter coraz bardziej wierzy³ w swe poprzednie przypuszczenia, chyba ¿e Alan McNeill by³ w jakiœ sposob powi¹zany z brytyjsk¹ marynark¹ wojenn¹ badŸ te¿ – rzecz jeszcze prawdopodobniejsza - z brytyjskim wywiadem.U siostry chiñskiego kierowcy pozostali przez dwa dni.Wylegiwali siê w hamakach, wdychali aromat kadzide³ sporz¹dzonych z perfumowanych skrawków materia³u, pal¹cych siê przed maleñkim pos¹¿kiem Buddy w k¹cie chaty.- Budda.Siddata Gotama.Budda - oœwiecony.Gdyby potrafi³ oœwieciæ nas, powiedzieæ, co przyniesie przysz³oœæ - zauwa¿y³ w zamyœleniu McNeill.- Jak ta religia rozpowszechni³a siê po œwiecie - doda³ Peter.- Chiny, Japonia, Tybet, Indie, nawet Sumatra.Drugiego dnia pod wieczór Nang Sen znik³ nagle bez po¿egnania, znik³a równie¿ jego obdrapana ciê¿arówka.Peter, nieco nauczony poprzednimi doœwiadczeniami i ci¹g³ymi uwagami Alana, nie zapomnia³ tym razem o koniecznoœci oszczêdzania jêzyka i nie spyta³ Li o przyczynê odjazdu brata.Zreszt¹ Chinka by³a niezwykle ma³omówna i skryta, jakby odciêta od zewnêtrznego œwiata, nie sposób by³o wydusiæ z niej jak¹kolwiek informacjê, chocia¿ goœcinnoœæ jej pozostawa³a bez zarzutu.- Co myœlisz o Nang Senie.Alan? - zagadn¹³ przyjaciela Peter.- Myœlê, ¿e to porz¹dny i uczciwy cz³owiek, prawdziwy patriota - odpar³ McNeill.- Myœlê równie¿, ¿e tu siê dziej¹ rzeczy, o których nie mamy pojêcia i o których nie wolno nam nic wiedzieæ.- Ale Nang Sen zostawi³ nas w pró¿ni – wtr¹ci³ Tanner.- Mam wra¿enie, ¿e siê mylisz, Geoff - odpar³ Alan.Nad ranem, tu¿ przed samym œwitem, Li zbudzi³a ich i wyprowadzi³a poprzez gumowcowy las nad brzeg szerokiej rzeki, o której istnieniu nie mieli dotychczas pojêcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •