[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiecznie zielone drzewa wolały północne zbocza i bardziej piaszczystą glebę.Kiedy było wystarczająco wilgoci, potrafiły wyrosnąć do pokaźnych rozmiarów.Gęsty las potężnych świerków, dochodzących do pięćdziesięciu metrów wysokości, zajmował najniższe części stoków i mieszał się nieco wyżej z sosnami, które - choć osiągały tylko czterdzieści metrów - zdawały się równie wysokie, ponieważ rosły nieco wyżej na zboczach.Wysokie, ciemnozielone jodły ustępowały miejsca gęstym zagajnikom wysokich brzóz o białej korze.Nawet wierzby przekraczały dwadzieścia metrów wysokości.Na południowych zboczach pagórków, gdzie ziemia była wilgotna i żyzna, liściaste drzewa rosły do zadziwiających wysokości.Gigantyczne dęby o doskonale prostych pniach i bez odchodzących gałęzi, poza koroną z zielonymi liśćmi na szczycie, wspinały się do ponad czterdziestu metrów.Olbrzymie lipy i jesiony osiągały niemal te same wysokości, a wspaniałe klony nie pozostawały daleko w tyle.W pewnej odległości przed sobą podróżnicy zobaczyli srebrzyste liście białych topoli, stojących razem z dębami, i kiedy doszli do tego miejsca, stwierdzili, że las roił się od wróbli mazurków, które gnieździły się w każdej możliwej szczelinie.Ayla znalazła nawet ich gniazda z jajami i pisklętami, zbudowane wewnątrz równie pełnych gniazd srok i myszołowów.W lesie było także wiele rudzików, ale ich pisklęta już wyfrunęły z gniazd.Na pochyłych zboczach wzgórz, gdzie przerwy w liściastej pokrywie dopuszczały światło słoneczne do ziemi, w bogatym poszyciu kwitł powojnik i inne pnącza, często zwieszające się z wysokich gałęzi koron drzew.Jeźdźcy zbliżyli się do kępy wiązów i białych wierzb, obrośniętych roślinami, które oplatały ich pnie i zwieszały się z gałęzi.Znaleźli tam wiele gniazd cętkowanych orłów i czarnych bocianów.Minęli osiki, trzęsące się nad krzakami jeżyn, oraz gęste zarośla wiklinowe koło strumienia.Mieszany gaj majestatycznych wiązów, wytwornych brzóz i pachnących lip wspinał się po zboczu i zacieniał gąszcz jadalnych roślin, po które się zatrzymali: malin, pokrzyw, leszczyn z nie całkiem dojrzałymi orzechami, jakie Ayla lubiła najbardziej.Rosło tam również kilka pinii o pożywnych, schowanych w twardej łupince orzeszkach.Nieco dalej kilka grabów wypychało buki, po to tylko, by im potem znowu ustąpić, a jeden olbrzymi pochyły grab, gęsto pokryty żółtopomarańczowymi podpieńkami, zachęcił Aylę do grzybobrania.Jondalar dołączył się do zbierania tych nadzwyczaj smacznych grzybów.Sam odkrył w pobliżu drzewo z pszczelim ulem.Z dymiącą pochodnią i siekierą wspiął się po prowizorycznej drabinie, zrobionej z powalonego pnia jodły z kikutami solidnych gałęzi, i za cenę kilku pszczelich użądleń zdobył plastry miodu.Pochłonęli większość tego wyszukanego przysmaku od razu, połykając wraz z miodem wosk oraz kilka pszczół i zaśmiewając się jak dzieci ze swych klejących się i umorusanych twarzy i rąk.Owe południowe tereny od dawna były naturalnymi rezerwatami drzew, roślin i zwierząt wymagających umiarkowanego klimatu, a zepchniętych tutaj przez suche, mroźne warunki, jakie panowały na pozostałych obszarach kontynentu.Na tych małych przestrzeniach, w sprzyjającym im środowisku, te relikty flory trwały i kiedy klimat znowu się zmienił, rozprzestrzeniły się szybko na nowo otwarte dla siebie tereny.Mężczyzna i kobieta wraz z parą koni i wilkiem kontynuowali swoją podróż na zachód wzdłuż szerokiej rzeki, kierując się ku górom.Widzieli je nieco wyraźniej, ale pokryte śniegiem grzbiety górskie tak bez przerwy stały im przed oczyma, tempo zaś zbliżania się do nich było tak powolne, że niemal nie zauważali, o ile są już bliżej.Od czasu do czasu robili wyprawy w zalesione pagórki na północ, gdzie teren bywał urwisty i stromy, ale na ogół trzymali się płaskiej równiny obok koryta rzeki.Były to bardzo odmienne tereny, a jednak na porośniętej lasem równinie rosło wiele drzew i roślin takich samych jak w górach.Podróżnicy zorientowali się, że doszli do miejsca, w którym rzeka drastycznie zmieniała charakter, gdy dotarli do jej dużego dopływu, pędzącego z gór.Przeprawili się przezeń łódką, ale zaraz potem natknęli się na kolejną wartką rzekę, właśnie kiedy zakręcali na południe, skąd spływała Wielka Rzeka Matka po okrążeniu dolnego krańca łańcucha górskiego.Rzeka, niezdolna wspiąć się na północne wyżyny, zakręcała ostro i przebijała się przez pasmo górskie, aby dojść do morza.Łódka znowu dowiodła swojej przydatności, chociaż musieli pójść spory kawałek w górę dopływu od miejsca, w którym wpadał do większej rzeki, żeby znaleźć mniej burzliwy odcinek na przeprawę.Tuż poniżej zakrętu do Matki wpadało wiele innych, mniejszych strumieni.Idąc wzdłuż lewego brzegu, podróżnicy zakręcili nieco na zachód, a potem podążali z powrotem wzdłuż nurtu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •