[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Burza się skończyła; podpa­liwszy dom Hobartów (to przynajmniej jest pewne, bo nadal czuć spaleniznę), ruszyła w dalszą drogę, psuć życie komuś innemu.Roz­lega się także inny dźwięk, ten którego wcześniej tak niecierpli­wie - i daremnie - wyczekiwali: chóralne wycie syren.Policyj­nych, strażackich, pogotowia, może nawet Gwardii Narodowej, cho­lera wie.Ale co tam.Odgłos syren w tej chwili go zupełnie nie in­teresuje.Burza się skończyła.I chyba - sądzi Johnny - skończył się też czas regulatorów.Pisarz siada ciężko na kuchennym taborecie i patrzy na ciała Audrey i Setha.Przywodzą mu na myśl bezsensowne śmierci człon­ków sekty Jonesa w Gujanie.Ręce kobiety wciąż obejmują chłop­ca.Jego ręce zaś - biedne, chude ramionka, nie zadrapane nigdy podczas zabawy w berka albo w chowanego z rówieśnikami - otaczają jej szyję.Johnny Marinville wyciera śliskimi dłońmi krew, odłamki kości i skrawki mózgu z twarzy i zaczyna płakać.Z dziennika Audrey Wyler:31 października 1995Wróciłam do dziennika.Nie sądziłam, że jeszcze wrócę i pewnie nie będzie to na taką skalę jak przedtem, ale takie pisanie naprawdę przynosi ulgę.Dziś rano przyszedł do mnie Seth i udało mu się zapytać, trochę słowami, trochę pomrukami, czy może pójść zbierać fanty na Halloween jak inne dzieci z sąsiedztwa.Nie było śladu Taka, a kiedy on jest tylko Sethem, po prostu nie jestem w stanie mu odmówić.Nietrudno przypomnieć sobie, że to nie Seth odpowiada za wszystko, co się stało.Pamiętam o tym bez problemu i dlatego to jest jeszcze straszniejsze.Dlatego dobre wyjście z sytuacji nie istnieje.Nie przypuszczam, żeby ktokolwiek zrozumiał, co mam na myśli.Nie wiem, czy ja sama siebie rozumiem.Ale tak to czuję.I to jak mocno, o Boże.Więc powiedziałam mu: „Dobra, pójdę z tobą na fanty, zabawimy się”.I powiedziałam, że mogłabym mu zrobić kowbojskie przebranie, ale jeżeli woli się przebrać za MotoGlinę, będziemy musieli pójść do sklepu i kupić gotowy strój.Zaczął kręcić głową, jeszcze nim skończyłam; kręcił w tę i z powrotem jak najęty.Nie chciał być przebrany ani za MotoGlinę, ani za kowboja.Coś było aż przerażającego w tym jego kręceniu.Zdaje się, że chyba już mu się znudzili kowboje i kosmiczni policjanci.Ciekawe, czy ten drugi o tym wie?No więc zapytałam, za co chce się przebrać, skoro nie za kowboja ani Tropiciela Węży, ani Majora Pike’a.Zaczął wymachiwać ręką i skakać po pokoju.Po chwili takiej pantomimy zrozumiałam, że to ma być walka na szpady.„Za pirata?” – zapytałam i w tym momencie ten słodki uśmiech Setha Garina rozjaśnił całą jego twarz.„Pata, pata! – powtarzał, a potem przyłożył się bardziej i wymówił prawidłowo: - Pirata!”.Znalazłam starą jedwabną chustkę i zawiązałam mu na głowie, a do ucha przyczepiłam klips w kształcie złotego kółka.Wygrzebałam też starą piżamę Herba i zrobiłam pantalony – zawiązałam je na dole bandażem elastycznym i bardzo ładnie się wydymały.Namalowałam brodę tuszem do rzęs, a bliznę na policzku konturówką, pożyczyłam stary plastikowy miecz od Cammie Reed (pamiątka z dzieciństwa jej chłopców).Seth wyglądał odlotowo.Kiedy wyszliśmy koło czwartej, żeby „zaliczyć” cały nasz kwartał Topolowej i dwa Hiacyntowej, niczym się nie różnił od reszty krasnali, czarownic, piratów i jaskiniowców z okolicy.Jak wróciliśmy, wysypał wszystkie zdobyte cukierki na podłogę w salonie (przez cały dzień nie wszedł na telewizję do nory ani razu, Tak chyba spał czy co, marzy mi się, żeby zdechł, gnój jeden, ale to niestety tylko marzenia) i cieszył się, jakby to naprawdę były pirackie skarby.Potem mnie przytulił i pocałował w szyję.Taki był szczęśliwy.Pierdol się Tak! Pierdol się i mam nadzieję, że zdechniesz, skurwysynu.16 marca 1996Przez ostatni tydzień był horror, absolutny horror.Tak rządzi wszystkim, jak chce, i paraduje po mieszkaniu krokiem marszowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •