[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachowanie pani Evangelista jak również młodej pary wzbudziłosporo uwag w wykwintnym tłumie, który skupił się koło ołtarza. Solonet mówił mi, że państwo młodzi jadą sami do Paryża, jutro z rana. Pani Evangelista miała zamieszkać z nimi. Paweł już się jej pozbył. Co za niezręczność  rzekła margrabina de Gyas. Zamknąć drzwi matce żony, czyż tonie znaczy otwierać je kochankowi ? Czy on nie wie, co to matka? Był bardzo twardy dla pani Evangelista, biedna kobieta sprzedała swój pałac i będziemieszkała w Lanstrac. Natalia jest bardzo smutna. Czy chciałabyś nazajutrz po ślubie znalezć się na gościńcu? To bardzo niewygodnie.138  Rada jestem, żem przyszła  rzekła jakaś dama. To mnie przekonało o potrzebie ota-czania małżeństwa całą pompą, całą tradycyjną uroczystością; tutaj wszystko wydaje mi siębardzo nagie, bardzo smutne.A jeżeli mam panu powiedzieć, co myślę  rzekła, nachylającsię do sąsiada  ten ślub wydaje mi się nieprzyzwoity.Pani Evangelista wzięła Natalię do swego powozu i zawiozła ją sama do Pawła. A więc, mamo, stało się. Pomyśl, drogie dziecko, o moich ostatnich przestrogach, a będziesz szczęśliwa.Bądzzawsze jego żoną, nie kochanką.Kiedy Natalia się położyła, matka odegrała małą komedyjkę, rzucając się z płaczem w ob-jęcia zięcia.Był to jedyny prowincjonalizm, na jaki sobie pozwoliła pani Evangelista, alemiała w tym swoje racje.Przez łzy i słowa, na pozór szalone i bezładne, uzyskała od Pawłaustępstwa, jakie czynią wszyscy mężowie.Nazajutrz wsadziła młodą parę do powozu i od-prowadziła ich aż za prom, którym przebywa się %7łyrondę.Jednym słówkiem Natalia uspo-koiła panią Evangelista, że o ile Paweł wygrał partię przy kontrakcie, o tyle teraz zaczyna sięjej rewanż.Natalia uzyskała już od męża najdoskonalsze posłuszeństwo.KONKLUZJAW pięć lat pózniej, w listopadzie, pewnego popołudnia, hrabia Paweł de Manerville, zawi-nięty w płaszcz, z pochyloną głową, wszedł tajemniczo do rejenta Mathiasa w Bordeaux.Zastary, aby się zajmować interesami, poczciwiec sprzedał kancelarię i dożywał spokojnie dni wjednym ze swoich domów, gdzie osiadł.Pilna sprawa kazała mu wyjść z domu w chwili, gdygość się zjawił; ale stara gospodyni, uprzedzona o przybyciu Pawła, zaprowadziła go do po-koju pani Mathias, zmarłej przed rokiem.Strudzony długą podróżą.Paweł spał do wieczora.Wróciwszy starzec zaszedł spojrzeć nadawnego klienta i popatrzył na śpiącego, jak matka patrzy na dziecko.Joanna udała się zapanem i stała przy łóżku, podpierając się pod boki. Rok temu, Joasiu, kiedy odbierałem w tym miejscu ostatnie tchnienie mojej drogiej żony,nie wiedziałem, że wrócę tu, aby zobaczyć pana hrabiego na wpół żywego. Biedny pan! Jęczy przez sen  rzekła Joasia.Były rejent odpowiedział jedynie mruknięciem  Do paralusza!  niewinnym zaklęciem,oznaczającym u niego zniechęcenie człowieka, który spotyka trudności nie do przezwycięże-nia. Bądz co bądz  powiedział sobie  ocaliłem mu Lanstrac, Auzac, Saint-Froult i pałac wParyżu!Mathias policzył na palcach i wykrzyknął: Pięć lat, oto pięć lat w tym właśnie miesiącu, jak jego stara ciotka, dziś nieboszczka,godna pani de Maulincour, prosiła dla niego o rękę tego małego krokodyla przebranego zakobietę, która ostatecznie, jak się spodziewałem, zrujnowała go.Przyjrzawszy się dobrą chwilę młodemu człowiekowi, poczciwy stary podagryk, wspartyna lasce, udał się wolnymi krokami na przechadzkę po ogródku.O dziewiątej dano wieczerzę,bo Mathias jadał wieczerzę.Starzec zdziwił się niepomału, widząc Pawła ze spokojnym czo-łem, z twarzą pogodną, mimo iż znacznie zmienioną.Jeżeli w trzydziestym trzecim roku hra-bia de Manerville wyglądał na czterdziestkę, zmiana ta wypływała jedynie z przejść moral-nych; fizycznie czuł się dobrze.Ujął ręce poczciwca, nie pozwalając mu wstać i uścisnął jeserdecznie, mówiąc: Zacny stary Mathias! I ty miałeś swoje zgryzoty! Moje były naturalne, panie hrabio, ale pańskie. Pomówimy o mnie za chwilę, przy wieczerzy.139  Gdybym nie miał jednego syna na urzędzie, a córki zamężnej  rzekł poczciwiec  niechmi pan wierzy, panie hrabio, znalazłby pan u starego Mathiasa coś więcej niż gościnność.Wjaki sposób przybywa pan do Bordeaux, w chwili gdy na wszystkich murach przechodnieczytają ogłoszenia o zajęciu nieruchomości folwarków Grassol, Guadet, winnicy Belle-Rose ipańskiego pałacu? Nie mogę wyrazić zgryzoty, jakiej doświadczam widząc te obwieszczenia,ja, który czterdzieści lat pielęgnowałem owe posiadłości jak moje własne, ja, który jako trzecidependent u godnego pana Chesneau, mego poprzednika, kupiłem je dla szanownej matkipańskiej i który własną ręką spisałem pięknym rondem akt na pergaminie! Ja, który mam aktaprawne w kancelarii mego następcy, ja, który przeprowadzałem likwidacje! Ja, który widzia-łem pana ot tycim!  rzekł rejent, trzymając rękę o dwie stopy od ziemi. Trzeba być rejen-tem przez lat czterdzieści jeden i pół, aby zrozumieć boleść, jaką mi sprawia widok megonazwiska wydrukowanego pełnymi głoskami w obliczu Izraela na protokołach zajęcia i prze-pisaniu własności.Kiedy przechodzę ulicą i widzę ludzi czytających te okropne żółte afisze,wstyd mi tak, jak gdyby chodziło o moją własną ruinę i o mój honor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •