[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niezbadane są drogi Pańskie, chcę pójść za tym znakiem, teraz, tutaj, natychmiast.Czyżnie powinienem ostrzec Ojca Zwiętego przed tym, co się rozgrywa za jego plecami?Albowiem Pan oświeca i osłania mnie, Jemu chcę być posłuszny!Otworzyłem ostrożnie drzwi i znalazłem się w sieni.Ciżba zrzedła, ale dziwnenapięcie wisiało w powietrzu.Jak przed burzą.Także moja dusza potrzebowałaoczyszczenia! Zawsze o tym marzyłem: Ojciec Zwięty w jasnych wysokich pokojach,ściany zawieszone drogocennymi gobelinami, świadkami wielkiej historii Kościoła i jegomęczenników, na suficie freski w wesołych kolorach, sceny niebiańskiego panowaniai chwały.A tymczasem teraz znalazłem się w przygnębiająco ciemnych korytarzach,gdzie ledwie wpadał promień słońca; pierwsze pokoje, do których zajrzałem, byłyskromne, bez żadnych ozdób, ba!, podupadłe.Ten sam łańcuch straży, który dopieroco przede mną salutował, nie zagrodził mi teraz wprawdzie drogi, ale oficer kazałmnie obszukać, czy nie mam przy sobie broni.Ukryty w spodniach zwój pergaminuprzetrwał próbę ogniową; nie parzył mi skóry, lecz oparł się niby sopel lodowy tam,gdzie normalnie mój tłoczek miał swoje stałe miejsce.Jak aresztant zostałem poprowadzony do komnat, prowizorycznie zamienionych napomieszczenia urzędowe.Jako kardynał mógłbym przez nie przejść z głową podniesionąlub  pogrążony w myślach.Nie tak wyobrażałem sobie przedpokój sali tronowej Jego Zwiątobliwości.Tymczasemzobaczyłem na wpół zrujnowany, bez dostatecznego ciągu kominek, z którego uchodziłdo przepełnionego pokoju niebieskawy dym ze zbyt mokrego drzewa, żołnierzygrających w kącie w kości, a na środku, w charakterze bariery, podłużny dębowy stółpełen tłustych plam, kałuż czerwonego wina i okruchów jedzenia; za stołem siedziałsekretarz, który nie podnosząc wzroku spytał protekcjonalnie, czego sobie życzę.Zabrakło mi słów. Do kogo jesteście zamówieni?  dorzucił mrukliwie. Moja dusza jest zagubiona  odpowiedziałem zgodnie z prawdą; zaszczycił mniekrótkim, podejrzliwym spojrzeniem. Nic dziwnego, w tym domu wariatów&  zażartował pisarz przebiegającyz rękoma pełnymi pergaminowych zwojów i zachęcająco wyszczerzył do mnie zęby. Potrzebuję pomocy&  ciągnąłem swoje nie przygotowane wyjaśnienie. Na miłość boską! %7ładnych petentów!  syknął do sekretarza chudy, wysokiprałat, nim przeszedłszy obok nas nie zniknął w otwartych drzwiach prowadzącychdo dalszych pokojów.To tam musiałem dotrzeć, tutaj był tylko czyściec.A ja, głupiec,90 oczekiwałem, że zostanę zaprowadzony wprost do Ojca Zwiętego, który na mój widokod razu się podniesie ze swego tronu i ze słowami:  W końcu przybyłeś! , przyciągniedo siebie klęczącego mnicha z Roebruku i powie dobrodusznie:  Powiedz namo wszystkim, co cię dręczy, Williamie! Ale jak miał papież mnie rozpoznać, skoro nienosiłem brązowego habitu franciszkanina?Sekretarz zabębnił naraz palcami po blacie stołu.To wyrwało mnie z marzeń. Muszę się dowiedzieć, jakie znaczenie mają dzieci  szepnąłem w rozpaczy. Mogę zwierzyć dziwne wydarzenia, ale tylko uszom Najwyższego Kapłana.Chcę sięwyspowiadać Ojcu Zwiętemu!Kilka osób obróciło oczy ku pokrytemu sadzą sufitowi, inne zachichotały.Sekretarz,jak się zdawało, przywykł radzić sobie z pomyleńcami. Ojciec Zwięty uczestniczy teraz w ważnych obradach  z uprzejmą rutynąpoinformował głupkowatego mnicha. Gdybyś mógł, bracie, swoją prośbęz dokładnym opisem wszystkich wizji, jak również dotychczas poniesionych kosztów,przedstawić na piśmie, zostanie przedłożona Ojcu Zwiętemu!  Na tym cała sprawabyła dla niego zakończona.Nie wziął wszakże pod uwagę mojego flamandzkiego uporu. Te wizje są z krwi i kości  oburzyłem się, podnosząc głos. Muszę mówićz samym dostojnym papieżem. Przerażony własną śmiałością, ostatnie słowawymówiłem szeptem.Zza drzwi bocznego pokoju odezwał się czyjś głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •