[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co? zdziwił się Torry. Ciii nakazał Michael, kładąc mu rękę na ramieniu. Ci ludzie, którzy osiedlili się tutaj pierwsi, dokonaliwyboru ciągnęła Glorianna. Może na początku byłz nimi Przewodnik, tego nie wiem.Być może przechowaliopowieści o swoich przodkach, które zawieraływskazówki.Pierwsi osadnicy postanowili uciszyć Mroki karmić Zwiatło.Przynieśli miłość i śmiech, i gniew,i smutek, i wszystkie te splątane ludzkie uczucia.I sprawili, że to jest dzienny krajobraz, który skłania sięku Mrokowi, ale nigdy mu się nie poddaje.Codziennie, poprostu żyjąc jak zwykle, dokonują wyboru, by utrzymaćZwiatło.Michael spojrzał na Mgliste Wzgórza rozciągające siępod nimi.Dobrzy ludzie, serdeczni.Dlatego chciał, żebyGlorianna zobaczyła to miejsce.Myślał, miał nadzieję, żebędzie umiała im pomóc.Zrobi coś z tym krajobrazem,coś, czego on nie potrafił.Teraz zrozumiał jejzadowolenie i dumę. Czyli moja muzyka ma tu znaczenie powiedział,niepewny, czy stwierdza fakt, czy zadaje pytanie. Twoja muzyka ma znaczenie we wszystkich twoichkrajobrazach, czarodzieju odparła Glorianna. Nasiprzodkowie zostali ukształtowani po to, by zachowaćpołączenie z Efemerą. Rozejrzała się, a potemuśmiechnęła. Chodzmy tam i przywitajmy się z twoimiludzmi. Nazwała cię czarodziejem mruknął Torrykącikiem ust, pogoniwszy konia. Nie przeszkadza ci to? Tak, tak właśnie mnie nazwała odparł Michaelz uśmiechem. I nie, nie przeszkadza mi to. Ponieważcoś w sposobie, w jaki wypowiadała to słowo, trafiałowprost do jego serca.Więc skupił całą swą zdolnośćprzynoszenia szczęścia na jednym życzeniu: NiechGlorianna przeżyje dzień Zwiatła i śmiechu, dzieńprostych przyjemności.Niech przeżyje dzień, w którymbędzie kobietą, a nie wojowniczką.Niech przeżyje dzień,w którym będzie tańczyć.* * *Michael przygładził włosy i obciągnął kamizelkę.Aadna koszula, haftowana kamizelka, porządne spodnie.Tak, wyglądał niezle.Mógłby zawrócić w głowieniejednej kobiecie.Ale czy to wystarczy, żeby zawrócić w głowieGloriannie? Mieli tu łóżko i świece okoliczności, jakiewymarzył sobie na ich pierwszy raz.Westchnął.Mieli też całą wioskę przyzwoitek.W dodatku żona Shaneya umieściła Gloriannę w pokojuze skrzypiącą podłogą, więc nie można było nawetzakraść się potajemnie pod jej drzwi, bo wszyscy w salina dole słyszeli.Przekonał się o tym na własnej skórze,kiedy zapukał do niej, żeby sprawdzić, czy ma wszystko,czego potrzebuje.Chętnie skradłby jej buziaka, aleMaeve, poczmistrzyni, weszła akurat zasapana na schodyi kazała mu iść do siebie, żeby dziewczyna mogłaodpocząć przed tańcami.Nie wiedział jednak, jak miał tozrobić, skoro stała mu na drodze.W dodatku patrząc naniego surowo i przytupując niecierpliwie.Sebastian zapewne by sobie poradził. Wybij sobie z głowy tego drania mruknął Michaelpod nosem. Nie radzi sobie nawet z własną ciotką,prawda?Pocieszony tą myślą, wyszedł z pokoju.Przez chwilęwahał się, czy nie zastukać do drzwi Glorianny, aleostatecznie zszedł na dół, do sali, żeby Maeve nie musiałaznów wbiegać na górę.Bo bez wątpienia to ona trzymałatu wartę.Dzień prostych przyjemności, Zwiatła i śmiechu.Dzień, w którym Glorianna będzie tańczyć.Jak dotąd miała Zwiatło i śmiech.Teraz zapewni jejmuzykę do tańca.* * * Nie powinnaś robić sobie tyle kłopotu powiedziała Glorianna, pomagając gospodyni nakryć dostołu.%7łona Shaneya tylko syknęła. To żaden kłopot.Poza tym zapewne nie zobaczymywas tu szybko.Dopiero po ślubie&Glorianna omal nie stłukła talerza.A ponieważ ugięłysię pod nią kolana, uznała, że ze względu na zastawęwięcej nie powinna pomagać. Po ślubie? wydukała.Maeve rzuciła okiem na gospodynię i obiez przekonaniem pokiwały głowami. Podobały ci się jego pocałunki, prawda? spytałapoczmistrzyni. Michael nigdy nie był bezmyślny, jeślichodzi o dziewczyny, ale musisz wiedzieć, że takimężczyzna ma dość doświadczenia, by wiedzieć, co robićpod kołdrą.Kobiety patrzyły wyczekująco na Gloriannę. Och& westchnęła tylko. Powiedziałaś, że skąd pochodzisz? dopytywałaMaeve. Z Aurory? Kawał drogi stąd. Ummm& Zapewne był to kawał drogi stąd.Albowystarczyło po prostu przejść przez most.Glorianna niebyła pewna, czy to ona powinna im wyjaśniać tezawiłości.Szczególnie teraz, kiedy uświadomiła sobie, żewszystkie drobne uwagi na temat Michaela, któregospodyni i Maeve wymieniały między sobą, odkądzeszła na dół, nie były takimi niewinnymi uwagami.Raczej zachwalaniem starszych ciotek, które metodamihandlarzy koni próbują sprzedać ulubionego bratankapotencjalnej kandydatce na żonę.Kątem oka uchwyciła jakiś ruch na schodachprowadzących do pokojów.Nogi znów się pod nią ugięły,ale zdążyła przysiąść na krześle.Och, na Opiekunów i Przewodników!Nie widziała go dotąd tak wystrojonego.Nawet tegowieczoru, który spędzili w Gniezdzie Rozpusty, niewidziała go takiego, jakim był naprawdę.Wraz ze znoszoną koszulą i spodniami, w którychwędrował, zniknął gdzieś miły, niechlujny nieznajomy.Zrzucił z siebie Michaela, mniej więcej tak, jak onaczasami zrzucała z siebie tę Gloriannę, która miałarodzinę i przyjaciół.Mężczyzna, który szedł ku niej powoli, to nie byłMichael.To był ten, który przynosi szczęście i pecha, ten,który rozkazuje prądom mocy przepływającym przezEfemerę.To był czarodziej.Głosy wokół nich ucichły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]