[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postawił ją obok biurka.- Tak.To mój prezent na pożegnanie.Niewiele używana.Napisałem na niej tylko jeden scenariusz.- Nie mogę przyjąć.- Oczywiście, że możesz.Wyświadczysz mi przysługę.Przecież nie będę jej ciągałpo całym świecie.- Dziękuję, Nicky.To bardzo miło z twojej strony.Nie odpowiedział, ale wciąż stał obok niej, tuląc jej głowę do piersi, głaszcząc ją podługich włosach.Nie wiedział, jakimi stówami mógłby ją pocieszyć.Wreszcieodsunął się i podszedł do kominka.Zapalił papierosa i przez chwilę uważnie jąob-Ncrwował.- Diana obiecała, że w lutym przyjedzie do mnie na Wybrzeże.Możebyś się wybrała razem z nią? Obie będziecie moimi gośćmi.- Wiesz, że nie mogę, Nicky.- Widać było, że zmieniła się na twarzy.v- Tak, chyba tak.To był tylko taki luzny pomysł - mruknął.- W każdym razie dziękuję za zaproszenie.Zaczął wpatrywać się w czubki swoich butów, wreszcie podniósł głowę.-Zapomnisz o nim, Francesko.Znów się zakochasz.Przyjdziesz do siebie.- Tak - zgodziła się, powątpiewając w duchu.Spojrzała w okno.Nick ciężkowestchnął i nim zdążył się zastanowić, wykrzyknął:- %7łałuję, że w ogóle zaczęłaś się z nami wszystkimi zadawać! Jesteśmy bandąmorderców.Twoje życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej.- Tak, wiem o tym.- Nie miała zamiaru kontynuować tej dyskusji.Było to dla niejzbyt bolesne, więc dodała wesoło: - Nie wściekaj się na mnie, ale znów zmieniłamtytuł książki.- Jezu, mała! Miałaś już pięć tytułów!Franceska roześmiała się, widząc wyraz jego twarzy.- Ale ten jest najlepszy i napewno ostatni.- No, więc nie trzymaj mnie w nieświadomości.Jaki będzie ten tytuł?- Szable namiętności.Myślę, że to odpowiedni tytuł biografii takiego człowieka,jak Chinese Gordon, który unosił szablę w obronie swojego Boga, wiary i tak dalej,i tak dalej.Co o tym sądzisz?- Jest wspaniały.Najlepszy ze wszystkich, więc niech już zostanie.Dobrze? -Przytaknęła, a on znów podszedł do biurka.- Wszystko będzie w porządku, Francesko.Ale chcę, żebyś wiedziała, że zawszejestem gotów służyć ci pomocą.Jedyne co masz zrobić, to podnieść słuchawkętelefonu.Obiecaj mi, że to zrobisz.- Obiecuję, Nick.- Więc na razie, mała - pocałował ją szybko i wyszedł, nim mogła zauważyć łzy wjego oczach.Jeszcze długo po jego wyjściu Franceska obserwowała przez okno zaśnieżonewrzosowiska.Nareszcie była sama.Sama.Przezcały rok obracała się w towarzystwie ludzi z innego świata, ludzi, których nauczyłasię kochać.Nikogo z nich już nie ma.Jak gdyby nigdy nie istnieli.Ale istnieli.Przelotne ptaki, pomyślała i wstała.Zastąpiła swoją starą, wysłużoną maszynęelegancką maszyną Nicka.Postawiła ją ostrożnie na biurku i zdjęła pokrywę.Wmaszynie tkwiła kartka papieru.Wykręciła ją i przeczytała: Zaglądam ci przezramię.Zawsze.Napisz dobrą książkę, mała."-Tak, Nicky, napiszę - powiedziała głośno i usiadła za biurkiem.Wkręciła papier izaczęła pisać.Franceska Cunningham nie mogła w tej chwili wiedzieć, że napisanie książki zajmiejej prawie pięć lat.Nie miała też pojęcia, że ta książka, opublikowana w 1962 roku,przyniesie jej sławę i pieniądze, zachwyty krytyki i dwie prestiżowe nagrodyliterackie.Tego poranka, w grudniu 1956 roku, wiedziała tylko to, że NicholasLatimer wyjechał.Ostatnia nić, łącząca ją z Victorem Masonem, została zerwana.Za kulisami 1979I dzisiaj jeszcze duszy nie pozwalam tęsknićAni w bolesnych wspomnień ekstazie się grążyć.Bo gdy raz się napiję z tej boskiej udrękiJak do pustego świata będę mogła dążyć?Emily BronteRozdział 40NICHOLAS Latimer leżał na sofie w swoim gabinecie z nogami opartymi na małymstoliku.Nie spuszczał oczu ze swojej lowarzyszki.I chociaż był wściekły, nie mógłpowstrzymać narastającego rozbawienia.Wreszcie dał za wygraną, odchylił głowędo tyłu i wybuchnął szczerym, niepohamowanym śmiechem.Szybko zerwał się nanogi i podbiegł do niej.Jego jasnoniebieskie oczy były lodowato zimne.- Ciekawjestem, czy ty w ogóle wiesz, o czym mówisz, Carlotta.Czasem zachowujesz się jakosoba niespełna rozumu.Jak kompletna idiotka.- Nie jestem idiotką! - zaprotestowała, tak samo wściekła jak on.- A może się założymy? Chcesz mnie opuścić i zabrać dziecko do Wenezueli.Chcesz, żeby się wychowywało na katolika w twojej rodzinie.Masz zamiar zrobićto wszystko i w ogóle nie pytasz mnie o zdanie.Do diabła, moja pani! Powiem ci, comożesz zrobić i co na pewno zrobisz.Nic! - jego podniesiony głos przeszedł wkrzyk.-1 jeszcze coś.Przestań jęczeć, jakie biedne jest twoje dziecko.Mały macztery lata i, do diabła, wcale nie jest biedny.Jest nie tylko kochany i uwielbiany, alema wszystko, co można kupić za pieniądze.Ciemne oczy Carlotty zaczęły rzucać niebezpieczne błyski.Uniosła wskazującypalec i wycelowała go w Nicka.- Nie powstrzymasz mnie.Zabieram Victora doWenezueli.Jest moim dzieckiem.Nie braliśmy ślubu.Nie masz żadnych praw.- I tu się mylisz! - wrzasnął Nick.- Jestem jego ojcem.I mam takie same prawa jakty.Więc nie rób żadnych głupstw, bo gorzko tego pożałujesz.Nawet więcej, możeszgo stracić na zawsze.Było już parę takich procesów, w których ojciec zniezalegalizowanego związku otrzymał pełną opiekę.Zapamiętaj sobie, nie próbujmnie wykiwać.Mam bardzo dobrych, cwanych adwokatów, najlepszych na tejpółkuli.- Mam w nosie twoich adwokatów, Nicholas - wysyczała.- Mój ojciec może ichwszystkich kupić i sprzedać.- Do cholery, przestań się przechwalać forsą twojego papy.- Nick podszedł do barkui nalał sobie wódki.- Jak zwykle nie ma lodu.No, oczywiście, trudno tego wymagaćprzy tych zastępach służby, jakie masz do pomocy.- Za dużo ostatnio pijesz.- To moja sprawa.A ty pilnuj swojego nosa, Carlotta.- Siedzisz tutaj i chlejesz przez cały dzień, zamiast pisać.Do końca życia nieskończysz tej nowej książki.Nick roześmiał się sarkastycznie i odwrócił się twarzą do niej.- Kawał jędzy z ciebie, wiesz o tym, kochanie?- To twoja zasługa - powiedziała obojętnie.Wzdychając ciężko, Nick pokręcił głową, wciąż patrząc na nią zimno i nienawistnie.- Co się stało z tą piękną i miłą kobietą, którą kiedyś spotkałem? Z dziewczyną, zktórą poznał mnie Vic, bo wydawało mu się, że ona jest najsłodszą istotą na świecie?- Od pięciu lat żyję z tobą.Kto z kim przestaje.Nick zignorował tę złośliwą uwagę i powiedział powoli: - Nie mogę zrozumieć,dlaczego nagle zachciało ci się jechać do Caracas.Przecież dopiero stamtądwróciłaś.Mało ci było?- W Nowym Jorku jest dla mnie za zimno - powiedziała już znacznie spokojniej iciszej.- Nie przesadzaj, Carlotta.To nie jest żaden powód.Wychowywałaś się naWschodnim Wybrzeżu i większość życia spędziłaś właśnie tutaj.I nagle jest ci zbytzimno.Daj spokój!- Nie zrozumiałeś - zaczęła Carlotta.- Nie miałam wcale na myśli, że chcę stądwyjechać na zawsze.Tylko na parę miesięcy, do wiosny.Chodziło mi także o ciebie.Mógłbyś skoncentrować się na pracy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]