[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Artykuł uznano za programowe uderzenie.Telefon z wysokiego szczebla: gratulowano mu pryncypialności.Trzymał jeszcze dłoń na aparacie.- Przepraszam - wyjaśnił - redakcyjna sprawa.- Spostrzegł nieruchome przechylenie jego głowy.Gabinet pachniał świeżym tynkiem, w luce rusztowania szarzał zmarznięty trawnik.Dwa lata, ostatni raz w 1945.W parę tygodni po wyjściu Niemców odnaleźli się na wojewódzkiej naradzie aktywu reformy.Wyziębła, źle oświetlona sala, ludzie w kurtkach i płaszczach.W głębi, pod ścianą ktoś się podniósł; szare, trochę nieśmiałe oczy.- Klemens - wzruszył się Lewen.Od razu przeszli na “ty”.Zdążyli zamienić kilka słów: matka żyje, nie zginął żaden z braci.Grupy agitacyjne z narady wyruszały w teren.Mieli się odszukać po powrocie.W miesiąc później kartka pozostawiona w redakcji: “Byłem, nie zastałem.Za tydzień dam znać”.Potem notatka sekretarki.“Telefonował towarzysz Król”.Przyjechał na jeden dzień, musiał wracać do Łodzi.- Mijaliśmy się - mówi Lewen.Szuka sposobności, żeby wspomnieć o swej wizycie na Solcu.- Chciałem zobaczyć twoją matkę.- Nikt nie otworzył.Czekał, chodził po podwórzu.Nikt nie nadszedł.Przysuwa mu papierosy.Klemens wyciąga rękę.Ma pilne, uważne ruchy, powolny, niski głos.Skórzana wiatrówka, sweter zawinięty pod szyją.Klemens Król z zadymionej kuchni na Solcu.Na Szucha bili go kauczukiem w brzuch.Kłamał albo odmawiał odpowiedzi, upierał się przy nazwisku Skawa.Nie chcieli wierzyć.Zemdlał podczas czwartego przesłuchania.I wtedy, w zemdleniu, usłyszał swój głos.Głos krzyczący adres podpunktu “Agaty”.- Słuchajcie - mówi - słuchaj, to nie była prawda, ja milczałem.Mój głos odezwał się tylko we mnie.Ale kiedy mnie stamtąd wynieśli, nie byłem pewny.Musiałem z tym przeżyć trzy dni.Powtórzył: - Trzy dni - i spojrzał na Lewena jakby nadsłuchując, z głową przechyloną na bok i cofniętą.Dopiero po trzech dniach wzięli go na kolejne przesłuchanie.Pytali o to samo.Zaczęli go tłuc, pytając o to samo! Przyjmował uderzenie po uderzeniu jak niespodziane szczęście, jak wolność.Za każdym ciosem kauczuku coraz lepiej rozumiał, że nie sypnął i że jego głos odezwał się tylko w nim.- Chciałem to powiedzieć - skończył krótko.Czekał.Dorzucił, że “Agaty” nie aresztowali, podpunkt był czynny do powstania.Lewen wie o takich wypadkach.Górny pułap bólu przenika do podświadomości, potem na ogół odporność się zwiększa.Za jego czasów bito również pasami o mosiężnych klamrach, związanymi po trzy.Uśmiechnął się: - Wiedziałem, że wytrzymasz.Zmienił temat.Więc szkoła partyjna, znakomicie, nie zaszkodzi trochę teorii.Przeszedł do wspomnień z Solca.Teoria w sinych obłokach machorki, nocne rozmowy, Kogut.tak, Kogut by się teraz przydał.Spojrzał na zegarek: jeszcze kwadrans, o dwunastej konferencja w Instytucie.Chętnie przesiedziałby z nim noc, jak wtedy, w bezmiarze wojennego czasu.“Jest nasz - pomyślał - tacy nie odchodzą.” Czuł znużenie całej twarzy, brak snu.Pochwycił nowy akcent w jego głosie.O czym mówił? O ludziach, których się odtrąca:- Są między nimi dawni więźniowie gestapo.Kilku znam z obozu.Lewen wie i o takich wypadkach.Wstaje, wychodzi zza biurka.Mówi:- To dobrze, że tu jesteś, że przyszedłeś.Spotyka jego wzrok, wzrok tych, którzy chcą być przekonani; zna wyczekujące i wierne spojrzenie nadziei, przypomina mu się twarz Łucji, gdy przyszła go ostrzec przed policją.Dziesięć minut.Czuje krótki niepokój i zaczyna mówić.Mówi o zaufaniu do partii.Chodząc po przekątnej gabinetu, wstępuje niby po stopniach na platformę swego artykułu, który ma jeszcze w pamięci.Pięć minut.Telefon sekretarki.Przytrzymał jego rękę: - Powiedz matce, że w pierwszej wolnej chwili.Klemens śmiejąc się dotyka kieszeni wiatrówki.Przed samym wyjazdem dostał list.Matka przesyła pozdrowienia.“.Nic nie wiem, co się z tobą dzieje, tak rzadko przyjeżdżasz.Roman był w zeszłym tygodniu i mówił, że się ożeniłeś.Z początku nie chciałam wierzyć, bo czy to możliwe, żebyś nie zawiadomił? Ale teraz myślę, że pewnie tak jest.W twoim życiu nie ma już miejsca dla mnie, tylko na to, coś wybrał.Matki nie wybierałeś.Ważniejsze, abyś miał dobrą żonę.Powiedz Jej, że chętnie widzieć Ją będę u siebie, tak samo jak wtedy, gdy przychodziła podczas Twojego uwięzienia.Nocleg się zawsze u nas znajdzie.Dotychczas nikogo nie dokwaterowali, chociaż chcieli.Ale Zenon ma znajomego w kwaterunku, więc przyniósł zaświadczenie, które przybiłam na drzwiach.Romana córeczka skończy niedługo dwa lata.Odpis trzymam w szufladzie, bo z drzwi mogą zerwać.Roman pracuje w Zakładach 22 Lipca, dali mu premię i order.Staś wyrósł, tylko nie wiem, kiedy odrabia lekcje.Ludzie mówią, że ma się teraz zmienić.Byleby gorzej nie było jak dotąd.Myślę z zadowoleniem, że was wychowałam, co było moim obowiązkiem.Może będziecie mieli lepsze życie od waszego ojca.Czytałam w gazecie, że doktor Lewen przemawiał w nowym sejmie.Może go gdzie zobaczysz.Oddaj pozdrowienia i powiedz, że zawsze o nim pamiętam.”Mieszkała z Zenonem i Stasiem.Zenon źle zarabiał.W niedzielę przychodził Roman.Kłócili się.Wódka łatwo szła im do głowy, czerwienieli nachyleni ku sobie nad stołem, przekonywali się ciężko i niezdarnie, wytrzeszczając niebieskie oczy i niemal zderzając się czołami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •