[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadał jej kilka pytań natemat Pegaza i obiecał, że wpadnie po południu, żeby go zbadać.- To nic pilnego - powiedziała Amy, nie chcąc psuć mu planów nawieczór.- Tylko trochę się martwię. - Przyjadę, to żaden problem - zapewni! Scott.- I tak nie mam nic doroboty, a będę akurat w pobliżu.- Dziękuję ci - powiedziała Amy z wdzięcznością.O wpół do siódmej pod dom Amy podjechał zdezelowany samochódScotta.- A więc stracił apetyt? - zapytał Scott, zabierając czarną torbę lekarską iidąc w ślad za Amy.Scott był postawnym mężczyzną o jasnych włosach iszerokich ramionach.- Tak - odpowiedziała Amy.- Ucichł bardzo i chyba strasznie tęskni zamamą.Gdy znalezli się w stajni, Scott poklepał siwego konia, osłuchał go izmierzył mu temperaturę.- Nic mu w zasadzie nie dolega - powiedział wreszcie.- Ale widać, żeschudł.To może być jakiś wirus.Czy inne konie też mają podobneobjawy?Amy pokręciła głową.- Pobiorę krew do badania - powiedział Scott, wyciągając strzykawkę.Amy obserwowała, jak ciemnoczerwona krew zapełnia strzykawkę.- Myślisz, że to ze względu na brak mamy? Scott zastanowił się nadodpowiedzią, wyjmując igłę. - Możliwe.Sporo ludzi nie zgodziłoby się ze mną, ale wierzę, że koniepotrafią odczuwać coś w rodzaju smutku po stracie kogoś bliskiego,zarówno człowieka, jak i konia.Pegaz nie ma konkretnych objawów, tomoże być efekt jakiegoś przeżycia emocjonalnego, ale i rezultat choroby:wirusa albo i nawet czegoś poważniejszego.- Czegoś poważniejszego? - powtórzyła przerażona Amy.Nie brała poduwagę możliwości, że Pegaz może poważnie zachorować.- Jestem pewien, że to nic takiego - pocieszał Scott.- Zobaczysz, zakilka dni polepszy mu się.- Mam nadzieję - powiedziała Amy, klepiąc Pegaza.W tej chwili zajrzała do nich Lou.- Cześć, Scott.- Cześć - powiedział, wyraznie rozpromieniony.- Co słychać?- Wszystko w porządku.Czy coś nie tak z Pegazem?- Nic nie widać - odparł i powtórzył to, co wcześniej mówił Amy, poczym zaczął pakować swój sprzęt lekarski do torby.- To ja będę uciekał -powiedział, prostując się.Lou otworzyła drzwi stajni, by go wypuścić.- Może.może napiłbyś się czegoś? - w głosie Lou, zawsze pełnympewności siebie, tym razem słychać było wahanie. Amy spojrzała na siostrę i zauważyła, że zaczerwieniła się lekko.- Chętnie - uśmiechnął się Scott i wyszedł ze stajni.Nagle przypomniałsobie, że jest tam przecież Amy i odwrócił się.- Idziesz z nami?- Zostanę lepiej z Pegazem  powiedziała.Patrzyła, jak Lou i Scott idądo domu, i zaczęła się zastanawiać:  Czyżby Lou i Scott coś do siebieczuli?".Do niedawna Lou była z Carlem Andersonem, facetem, któregoznała z Nowego Jorku, ale to już było skończone.Amy objęła szyjęPegaza.- Oby - powiedziała.- Pasują do siebie, nie sądzisz?Pegaz uniósł łeb, tak jakby przytaknął i Amy uśmiechnęła się.Ruszyłłbem tylko dlatego, że na pysku usiadła mu mucha, ale wyglądało to tak,jakby zrozumiał wszystko, co powiedziała.- Kocham cię - szepnęła i pocałowała go w pysk, a Pegaz prychnął cichow odpowiedzi. Rozdział 4Następnego dnia rano, kiedy Amy weszła do domu, by się przebrać doszkoły, Lou odkładała właśnie słuchawkę.Miała bardzo niewyrazną minę.- Dzwoniła Laura Greene-rzekła do Amy.- Właścicielka Whispera?Lou kiwnęła głową.Whisper był jednym z dwóch pozostałych wHeartlandzie koni od prywatnych właścicieli.- Chce go zabrać.Przyjeżdża po południu z własną przyczepą.- Dlaczego? Przecież idzie nam dobrze.Whisper został przywieziony doschroniska,by przyzwyczaić go do dosiadania.Po kilku tygodniach stopniowegopozyskiwania jego zaufania Amy i Treg mieli po raz pierwszy pojechać nanim w najbliższy weekend. - Rozmawiała z panią Roche - wyjaśniła Lou.- Zgadnij, dokąd gozabiera.- Chyba nie do Green Briar? - zapytała Amy, choć mogła wyczytaćodpowiedz z twarzy Lou.Lou nie zaprzeczyła.- To niesprawiedliwe! -krzyknęła Amy.- Zbiorą pochwały za to, co my zrobiliśmy!- Wiem - westchnęła Lou.- Ale nic nie możemy zrobić.Amy pomaszerowała po schodach na górę, kipiąc z gniewu.Najpierwodszedł Swallow, teraz Whisper, a za wszystko laury zbierze Green Briar!Nadal miała paskudny humor, gdy w szkolnym bufecie podeszła do niejAshley.Amy siedziała właśnie przy stoliku z Sorayą.- Cześć, Amy - powiedziała Ashley, krzyżując ręce na piersi i zmuszającsię do uśmiechu.- Słyszałam, że straciliście kolejnego konia.Amy podniosła wzrok.- Idz sobie, Ashley - powiedziała Soraya, ale dziewczyna jązlekceważyła.Najwyrazniej przyszła w konkretnym celu.- Wiesz - kontynuowała - ludzie mogą sobie pomyśleć, że to bardzolekkomyślne z waszej strony, żeby stracić aż dwóch klientów w ciągutygodnia.Co wy im robicie? Amy zacisnęła palce na trzymanych sztućcach, czując, że za chwilęwybuchnie.- Pani Roche jest zachwycona postępami, jakie Swallow poczynił odczasu, kiedy jest u nas - powiedziała Ashley.- Wyjechałam z nim wczorajna szosę i zachowywał się doskonale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •