[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aliera cały czas pozostawała w tej samej odległości od niej, lewitując nad dziurą w podłodze.Kula miała już średnicę stopy, a po chwili Aliera zasłoniła ją całkowicie.Poczułem niespodziewany nawrót sił.Podparłem się usiadłem, uważając, by nie uszkodzić przy okazji Loiosha, nadal kręcącego się w pobliżu.Aliera odwróciła się ku mnie i maszerowała nad nicością, dopóki nie dotarła do podłogi.Kiedy znalazła się przy mnie, złapała mnie za ramię i zmusiła, bym wstał.Wyrazu jej twarzy nie potrafiłem zinterpretować, ale gdy już w miarę trzymałem pion, podała mi niewielki, błękitny kryształ.Kiedy go wziąłem, poczułem, że jest ciepły i łagodnie pulsuje.Wstrząsnął mną dreszcz.- Drobiazg dla żony - powiedziała spokojnie.- Możesz jej powiedzieć, skąd go masz; i tak ci nie uwierzy.Rozejrzałem się - poza nami i Loioshem w sali nie było nikogo.Co było całkowicie zrozumiałe - nikt posiadający choćby gram rozsądku nie miałby ochoty na bliższy kontakt z chaosem.- Jak.jak tego dokonałaś? Potrząsnęła głową.- Nawet nie próbuj - ostrzegła.- Najpierw postudiuj temat z pięćdziesiąt, a lepiej ze sto lat.Potem wejdź w Wielkie Morze Chaosu i zaprzyjaźnij się z nim, kiedy się upewnisz, że pochodzisz z rodu e'Kieronów.A jeśli tego dokonasz, to może, jeśli będzie to naprawdę konieczne, zaryzykujesz powtórzenie tego, co właśnie zrobiłeś.Zamilkła na dobrą minutę, nim dodała:- To był naprawdę czysty idiotyzm.Wzruszyłem ramionami, nie bardzo mając ochotę się nad tym rozwodzić.Zwłaszcza w tej chwili.Powoli wracałem do formy i zaczynałem czuć się sobą.Siły wróciły mi prawie zupełnie, przeciągnąłem się i oceniłem rzeczowo:- Lepiej się stąd zabierajmy, nim zjawi się gwardia.Machnęła lekceważąco dłonią i już chciała coś powiedzieć, gdy Loiosh ostrzegł:Gwardia idzie, szefie!Moment później usłyszałem za drzwiami tupot podkutych butów.Gwardzistów było trzech, wszyscy z ponurooficjalnymi minami i obnażoną bronią.Naturalnie wszyscy gapili się na mnie, Aliery nie zauważając.Nie miałem o to do nich pretensji - doniesiono im o zamieszaniu w lokalu należącym do Jherega, przybyli i w pustej sali z dziurą w podłodze zastali człowieka w barwach Domu Jherega.To niby co mieli myśleć?Było ich tylko trzech, ale nie poruszyłem się.Wygrałbym bez trudu, tym bardziej że Loiosh przycupnął pod sufitem, a gwardia z zasady nie miała pojęcia, jak bronić się przed trucizną czy shurikenami, o ataku z powietrza nie wspominając.Sprawa sprowadzała się do tego, że nawet gdyby był tylko jeden i to w sztok pijany, też bym go nie tknął, ponieważ się to nie opłacało.Nie zabija się gwardzistów - można ich przekupić, przekonać czy oszukać, a najlepiej im uciec.Natomiast nie walczy się z nimi otwarcie, bo skutek jest zawsze taki sam: albo się przegra i jest się martwym, albo się wygra i staje się ofiarą takiej obławy, że w krótkim czasie zostaje się złapanym i też kończy jako trup.Tym razem, jak się okazało, nie miałem powodów do obaw.Usłyszałem rozkazujący głos Aliery:- Zostawcie nas!Stojący na przedzie dowódca patrolu zauważył ją oficjalnie, uniósł brwi i zamarł, nie wiedząc, co ma zrobić.Poczułem do niego nawet sympatię.- Kim pani jest? - spytał, podchodząc i równocześnie opuszczając rapier.Aliera odrzuciła pelerynę z prawego ramienia, kładąc dłoń na rękojeści Pathfindera.Musieli wiedzieć, co to za broń, bo całą trójkę odruchowo cofnęło.Poza tym doskonale zdawali sobie sprawę, że istnieje zasadnicza różnica między ukatrupieniem gwardzisty przez Jherega - wtedy jest to morderstwo - i przez Smoka - wtedy jest to wewnętrzna sprawa Domu Smoka; cała trójka nosiła barwy tego właśnie domu pod złotymi pelerynami Gwardii Feniksa.- Jestem Aliera e'Kieron, a ten Jhereg jest ze mną! - oznajmiła.- Możecie odejść.Dowódca rozejrzał się nerwowo, oblizał wargi i odwrócił do pozostałych.W ich twarzach nie drgnął ani jeden mięsień, ale musieli odbyć błyskawiczną naradę, najprawdopodobniej telepatyczną, gdyż odwrócił się z powrotem ku Alierze, skłonił i bez słowa schował rapier.Po czym odwrócił się kolejny raz i wyszedł, a jego podwładni w ślad za nim.Żałowałem, że nie mogę usłyszeć meldunku, który złoży.- Czym cię trafiła? - spytała Aliera, spoglądając na mnie.- Kompletnym zewnętrznym paraliżem.Mogłem tylko słuchać i patrzeć, ale oczyma już nie mogłem ruszyć.Z boku, od strony, gdzie Spellbreaker mnie nie chronił w tym momencie.Pokiwała głową ze zrozumieniem, a ja nagle przypomniałem sobie, po co się tu zjawiliśmy.- Złapałaś ją?Uśmiechnęła się i poklepała pochwę Pathfindera.Zatrzęsło mną.- Zniszczyłaś ją?!- Zapominasz, że to Wielka Broń, a nie kozik Morgantich.Jej ciało jest już w Czarnym Zamku, a dusza tutaj.Możemy połączyć je, kiedy tylko zechcemy - uśmiechnęła się promiennie.- A ciało Morrolana?- Także jest już w Czarnym Zamku.Nekromantka próbuje przełamać blokadę, ale wątpię, by jej się to udało.Musimy przekonać naszą znajomą, by nam pomogła.- W takim razie nie traćmy czasu.Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, że mam przy swojej skromnej osobie broń Morgantich i to całkiem silną.Gdybym przypomniał sobie o tym w czasie spotkania z gwardzistami, zdaje się, że złamałbym wszelkie zasady, bo i tak nie miałbym nic do stracenia.Pierwszy raz w karierze prawie dałem się złapać z czymś tak obciążającym.Nagle bardzo polubiłem Alierę.Po powrocie do Czarnego Zamku mój żołądek kategorycznie oznajmił, że ma dość.Gdyby znajdowało się w nim cokolwiek, obrzygałbym się, ledwie stanąłem na dziedzińcu, a tak jedynie się burzył.Za to zdecydowanie.Postanowiłem następnego dnia traktować go z niezwykłą delikatnością.Morrolan kazał zbudować jedną z wież znacznie wyższą od pozostałych.Jest to ogniskowa większości jego mocy, a przynajmniej tak słyszałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •