[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W rogu restauracji cicho grał telewizornastawiony na kanał informacyjny.Jedna z wiadomości dotyczyła porwania dzieci w Denver, którezostało udaremnione w Chicago przez roztropnego obywatela.Wszystkie dzieci odzyskano izapewnionoim bezpieczeństwo, a porywacze albo zginęli w strzelaninie z policją podczas akcji, albo uciekli.Obława trwała.Powątpiewałam w możliwość odnalezienia ciał tych, którzy uciekli".Raszid nie był w zbyt dobrymnastroju i kiedy skończył odgrywać roztropnego obywatela", musiał odebrać swoją zapłatę.Dzieci były bezpieczne.Kiedy to usłyszałam, odczułam chłodną satysfakcję, a może nawet szczęście;ale nawet tę satysfakcję wymazała następna wiadomość o makabrycznym odkryciu ofiar strzelaniny wlesie - dwaj mężczyzni zmarli z przyczyn pozornie naturalnych, a trzeciego rozerwały na strzępydzikie zwierzęta.Luis dostał to, czego ode mnie chciał.W pełni mu się opłaciło.Nie odnalezli tego, którego zamknęłam żywcem w środku drzewa, ale i on na pewno nie żył.- Makabra - powiedział Turner, z porcelanową filiżanką kawy w ręce, wsuwając się do boksunaprzeciwko mnie.Był chudym, nijakim mężczyzną i jak zwykle miał na sobie coś, co uznałam zamundur FBI: ciemny garnitur, gładki krawat, białą koszulę.Był również Strażnikiem, wprawdzieniezbyt potężnym, ale przynajmniej dobrze wyszkolonym.Wątpię, żeby jego szefostwo w FBI o tymwiedziało.- Jaki to placek?- Smaczny - odparłam.Westchnął, zawołał kelnerkę i wskazał na ciastko.- Taki sam poproszę, chyba że jest z wiśniami.Nie lubię wiśni.- Kokosowy.Odpowiada panu?- Bardzo.- Sącząc kawę, skupił uwagę na mnie.Niedawno brał prysznic; końcówki włosówopadających mu na szyję były ciągle ciemne i wilgotne, a twarz wydawała się świeżo ogolona.Dlakontrastu, koszulę miał wymiętą i przybrudzoną, a jego garnitur też dawno niewidział pralni.- Dobrze przebiegła ci podróż? - Spojrzał przez ramię na telewizor.- Przejeżdżałaśobok tego miejsca z martwymi facetami?- Chyba pamiętałabym coś takiego.Turner na tyle nabył już doświadczenia w rozmowach ze mną, żeby rozpoznać wymijającąodpowiedz, kiedy taką usłyszał, i przez moment myślałam, że może będzie chciał drążyć temat, alepostanowił tego nie robić, gdy kelnerka postawiła przed nim talerzyk z zamówionym kawałkiemciasta.- Jestem pewien, że należało ich zabić - oznajmił.- To takie zwyczajowe wytłumaczenie, nawet jeżeli nie pochodzi się z Teksasu.- Sądziłam, że badasz takie sprawy.- Morderstwo nie należy do przestępstw - federalnych - wyjaśnił - szczęśliwie dla ciebie.Natomiastporwania, tak, i dlatego śledziłem tę sprawę z Denver, aż do momentu, kiedy cudem wszystkoobróciło się przeciw porywaczom.Dzieciom nic się nie stało, kolejny cud, zważywszy że wokół nichlatały kule.Nawiasem mówiąc, choć nie powinno to dotrzeć do mediów, wszyscy dorośli zamieszaniw ten spisek byli albo świeżo nawróconymi wyznawcami Kościoła Nowego Zwiata, albo najemnymimordercami, płatnymi mięśniakami.A wszystkie dzieci dziećmi Strażników.Czy coś ci o tymwiadomo?- Nic, co mogłoby ci się przydać.Ale nie wezwaliście mnie z powodu tych porwań.- Nie była to pierwotna przyczyna - zgodził się i delektując się ciastem, zastanawiał się, co jeszcze miwyjawić.- Powiedziałaś, że FBI chciało, żebyś przyjechała w związku z jakimś śledztwem.Tymczasem federalni nie prowadzą żadnego śledztwa.Chcą z tobą przekonsultować pewnehipotetyczne scenariusze.- Przekonsultować - powtórzyłam, marszcząc brwi.- Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli.- Musiałem trochę pogrzebać, żeby się tego dowiedzieć, więc oczekuję sowitej nagrody.Chodzi o to,że jacyś jajogłowi w Quantico zajęli się gdybaniem, a w szczególności tym, co mogłoby się zdarzyć,gdyby popsuły się nasze stosunki ze Strażnikami, i chcieliby, żebyś wyraziła swoją fachową opinię otym, jakie jest prawdopodobieństwo, że FBI i innym agencjom rządowym uda się opanować sytuację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]