[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naturalnie swójkontyngent przysłało też Złote Wybrzeże.Są to głównie mężczyzni o żółta-wej skórze z pokolenia ojca.Ubrani w kosztowne garnitury, niespokojniespoglądają na swoje rolexy, chcąc prawdopodobnie mieć pewność, że po-grzeb dobiegnie końca, zanim nadejdzie pora na golfa.Widzę również grup-kę sędziów, którzy kiedyś z ojcem pracowali, a wśród nich ze zdumieniemdostrzegam tego, który znalazł się potem w Sądzie Najwyższym - co prawdausiadł z tyłu, jakby nie chciał być widziany.Kilkunastu dawnych aplikantówojca jest rozrzuconych po całym kościele; większość z nich robi wrażeniebardziej zażenowanych niż smutnych, ale i tak jestem im wdzięczny za lo-jalność.Zauważam swoich przyjaciół: Danę Worth i Eddiego Doziera, któ-rzy kiedyś byli małżeństwem, dopóki Dana sądziła, że interesują ją męż-czyzni.Siedzą o trzy rzędy od siebie, jak przystało małżonkom rozwiedzio-nym w gniewie.Twarz Eddiego ma surowy, buntowniczy wyraz, natomiastzazwyczaj twarda Dana dziś jest w płaczliwym nastroju.Kontakty międzynami urwały się wraz z rozpadem ich małżeństwa.Poznali się na początkulat osiemdziesiątych, gdy oboje byli aplikantami u mojego ojca, a potem bylipierwszą - i sądzę, że ostatnią - parą małżeńską zatrudnioną jako wykła-dowcy w szkole prawniczej.Trzeba przyznać, że byli dziwną parą.Dana jestdrobna i biała, a Eddie czarny i potężny.W swojej prawicowej działalnościpolitycznej prezentowali niemodnie buntowniczą postawę, a ponadto niezdołali opanować finezyjnej sztuki mówienia ludziom w oczy czegoś innegoniż rzeczywiście się myśli.Daleko z tyłu, w rogu, siedzi samotnie aplikant, którego absolutnie niespodziewałbym się tu ujrzeć - poważny i nieśmiały Greg Haramoto.Dziesięćlat temu to właśnie złożone przez niego z wielką niechęcią zeznanie w du-żym stopniu przyczyniło się do przekreślenia nominacji ojca do Sądu Naj-wyższego.Greg był niespodziewanym świadkiem - w każdym razie Sędziasię tego nie spodziewał - i przez całe emocjonujące cztery godziny powtarzałprzed kamerami telewizyjnymi, że wcale nie ma ochoty tu być.Niemniejjednak przygwozdził mojego ojca do ściany.Siedząc wyraznie zażenowany wpokoju przesłuchań i zbyt często mrugając oczami za grubymi szkłami oku-larów, oświadczył senatorom, że Jack Ziegler dzwonił do mojego ojca pogodzinach w jego sędziowskim pokoju tak często, iż zaczął rozpoznawaćjego charakterystyczny głos.Powiedział również, że Jack Ziegler spotkał sięz ojcem na lunchu.Zeznał, że Jack Ziegler nawet był w budynku sądu, przy-najmniej raz póznym wieczorem.Sędzia zmusił go pózniej do obietnicy, żenikomu o tym nie powie.Greg powiedział jeszcze wiele rzeczy, a mój ojciecniektórym nieprzekonująco zaprzeczał, a inne niechętnie sobie przypo-mniał.Jego pamięć szczególnie odświeżyły rejestry, w których strażnicyzapisują każdego, kto wchodzi lub wychodzi.Po zakończeniu przesłuchań Greg zaczął mieć kłopoty z pracą w zawo-dzie prawnika.Odszedł ze stanowiska przy generalnym doradcy FederalnejKomisji ds.Komunikacji, po czym żadna z firm prawniczych nie chciała goprzyjąć, pomimo doskonałych wyników, jakie uzyskał na studiach w Berke-ley.Wszyscy obawiali się, że człowiek, który ukrzyżował własnego szefa wogólnokrajowej telewizji, może nie zachować koniecznej dyskrecji w spra-wach bardziej podejrzanych klientów.Nie chciały go zatrudnić duże spółki,gdyż większość ich dyrektorów naczelnych sprzyjała ojcu.Nie mógł też zna-lezć sobie miejsca w którejś ze szkół prawniczych, ponieważ miał zbytzszarpane nerwy, żeby poważnie zająć się nauczaniem.Próbował pracowaćjako obrońca z urzędu, starając się zagłuszyć własny ból znacznie większymicierpieniami tych, których życie na dnie pozbawiło resztek moralności, jed-nak nie potrafił w pełni poświęcić się temu zajęciu.Jego klienci na tym cier-pieli i w końcu pracodawca poprosił go, żeby spróbował gdzie indziej.W tensposób Greg Haramoto, który niegdyś miał przed sobą tak wspaniałe per-spektywy, teraz nie mógł znalezć pracy.Kiedy ostatnio o nim słyszałem,pracował w rodzinnej firmie eksportowo - importowej w Los Angeles.Zda-niem Mariah, w pełni sobie zasłużył na taką degradację.I oto Greg siedzitutaj z oczami pełnymi łez, smucąc się z nami wszystkimi i żegnając czło-wieka, którego karierę pomógł zrujnować.Podczas zeznań przed komisjąwielokrotnie powtarzał, że jego podziw dla mojego ojca wcale się niezmniejszył.No, ale czasem zaskakująco łatwo jest zniszczyć rzeczy, którekochamy.W dalszym ciągu przebiegam wzrokiem po zebranych.Dostrzegam jesz-cze jednego kolegę ze szkoły prawniczej.Wymagający Lemaster Carlyle zBarbadosu pracuje jako wykładowca tylko o dwa lata dłużej ode mnie, leczjest znacznie bardziej ceniony.Lem jest niewysokim, twardym i energicz-nym mężczyzną, którego świetnie skrojone garnitury maskują dobrze roz-winiętą sylwetkę, a za kwiecistym, idiomatycznym językiem kryje się dobrzerozwinięty umysł.Nie jesteśmy przyjaciółmi i Lem nie znał Sędziego, zatemprzypuszczam, że przyszedł z poczucia solidarności.Wierzy on bowiem wrasę jako całkowicie mistyczną, a jednocześnie głęboko osobistą tkankęłączną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]