[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było tylko chwilowe zawahanie.Ale potem Alec wyciągnął rękę i chwycił go za ramię, mocno ją ściskającpowyżej łokcia.- Magnus - powiedział niskim głosem, a Magnus zdał sobie sprawę, że Alecpowtórzył jego gest z wtorku: kiedy to pocałowali się po raz pierwszy.Zaparło mu dech.Widocznie innej zachęty Alec nie potrzebował.Pochylił się, wyraz twarzy miałotwarty i zaciekły w cieniu schodów, w ciszy, która w tamtej chwili miała największeznaczenie.Jego usta, miękkie i ciepłe, napotkały wargi Magnusa.Odzyskanieoddechu było niemożliwością, ale Magnus się tym zbytnio nie przejmował.Magnus zamknął oczy, a przed oczami stanęły mu obrazy: Alecpowstrzymujący się od śmiechu w metrze, Alec pozytywnie zaskoczony smakiemnowego jedzenia, Alec szczęśliwy, że Magnus z nim nie zerwał.Alec siedzący napodłodze i mówiący wilkołakowi, że nic nie poradzi na to, kim jest.Oblała go falapoczucia winy za to, że mało brakowało, a zostawiłby Aleca przed końcem wieczoru.W tym momencie zostawienie go było ostatnią rzeczą, jaką chciał zrobić.Przyciągnął go do siebie za szlufki spodni, aż między ich ciałami nie było wolnejprzestrzeni i usłyszał delikatne sapnięcie, którego tak bardzo potrzebował.Pocałunek przestał być delikatny i teraz płonął żywym ogniem.Wszystko cowidział Magnus, to złote iskry; wszystko co czuł, to usta Aleca, jego silne dłonie,które przytrzymywały wilkołaka, próbując jej nie zranić; Alec przyciskał go doporęczy, a przegniłe drewno trzeszczało alarmująco, ale Magnusa to nie obchodziło -Alec tutaj, Alec teraz, smak Aleca w jego ustach, jego własne ręce starającewślizgnąć się pod materiał znoszonego T-shirtu chłopaka, by dotknąć jego nagiejskóry.Minęło zadziwiająco dużo czasu, zanim obaj przypomnieli sobie o mieszkaniuMagnusa i rzucili się w jego stronę, nie przerywając pocałunku.Magnus otworzył zhukiem drzwi, nie patrząc na nie: uderzyły w ścianę tak mocno, że Magnus spojrzałkątem oka, czy przez nieuwagę ich nie rozwalił.Alec zaczął całować jego szyję, obdarzając ją delikatnymi słodkimipocałunkami, poczynając od zagłębienia pod uchem i kończąc u podstawy szyi.Drzwi były całe.Wszystko było w porządku.Magnus pociągnął Aleca na sofę, a chłopak opadł na nią delikatnieprzykrywając go ciałem.Przycisnął wargi do szyi Aleca.Poczuł w ustach smak potu,mydła i skóry.Ugryzł go lekko, mając nadzieję, że zostawi ślad na bladej skórze.Chciał tego.Alec wydał z siebie chrapliwy jęk i mocniej przywarł do Magnusa.Czarownik wsunął dłonie pod cienką koszulkę Aleca, badając kształt jego ciała.Przebiegł palcami po umięśnionych ramionach chłopaka, a potem przesunąłręce niżej, śledząc krzywiznę jego pleców, czując tam blizny - ślady licznych walk.Alec zaczął nieśmiało rozpinać guziki płaszcza Magnusa, obnażając jego nagąskórę i dotykając dłońmi jego piersi, brzucha, a Magnus poczuł, jak chłodny jedwabzastępują ciepłe dłonie, ciekawe i delikatne.Poczuł, jak palce Aleca drżą, kiedydotykał jego skóry.Magnus sięgnął do twarzy Aleca i dotknął jego policzka.Jego ciemne palcekontrastowały ze śnieżnobiałą skórą chłopaka: Alec odwrócił twarz w stronę dłoniMagnusa i pocałował ją, a Magnus poczuł, jak ściska mu się serce.- Alexandrze - mruknął, pragnąc powiedzieć coś więcej niż tylko  Alec ,nazywać go dłuższą formą imienia, inaczej niż reszta, nazywać go tak, by nadać temuimieniu wartość i znaczenie.Wyszeptał je, jakby to była obietnica, którą mógł złożyćw tym momencie.- Może powinniśmy trochę poczekać.- Popchnął lekko Aleca, alechłopak zrozumiał aluzję.Tylko, że interpretacja tego gestu zaszła nieco dalej, niżchciał Magnus.Zgramolił się z kanapy, z dala od Magnusa.- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał Alec, głos też mu drżał.- Nie  zapewnił go Magnus.- Wręcz przeciwnie.- Odsyłasz mnie do domu?Magnus uniósł ręce.- Nie mam prawa mówić ci, co masz robić, Alexandrze.Nie chcę cię doniczego namawiać i nie chcę cię do niczego zniechęcać.Mówię tylko, że być możechcesz przestać i zastanowić się przez chwilę.A wtedy zdecydujesz - cokolwiekchcesz zdecydować.Alec wyglądał na sfrustrowanego.Magnus mu współczuł.Wtedy przeczesał rękami włosy - które, dzięki Magnusowi, były już wopłakanym stanie - nie można było ich bardziej zmierzwić - i zaczął chodzić w tę i zpowrotem.Magnus widział, że się zastanawia, i próbował nie dociekać, co byłocelem jego rozważań: Jace, Magnus, jego rodzina, obowiązki, czy to, jak być ze sobąszczerym.Zatrzymał się.- Chyba powinienem iść do domu - powiedział w końcu.- Prawdopodobnie - odrzekł Magnus, głęboko żałując swoich słów.- Nie chcę tego - powiedział Alec.- Też tego nie chcę - odpadł.- Ale jeśli nie chcesz.- Alec skinął głową.- do zobaczenia - powiedział ipochylił się, by pocałować go szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •