[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nauczyciel zadał mi dwa pytania.— Gdzie się w Polsce znajduje nafta? — padło pierwsze.— Od Limanowej na wschód — odparłam bez namysłu.Padło drugie.— Gdzie leży Limanowa? Pokaż na mapie.Mój ojciec przez całe życie uwielbiał mapy, pewnie miał nie zrealizowane ciągoty podróżnicze, i zaraził mnie tym upodobaniem.Razem oglądaliśmy ich mnóstwo całe miliony razy, a miałam pamięć wzrokową.Podeszłam teraz, półprzytomna, ciągle śmiertelnie przerażona, chwiejnym krokiem zbliżyłam się do mapy z wyciągniętą już zawczasu ręką i palcem tknęłam prosto w Limanową.Nauczyciel przyjrzał mi się i długą chwilę pomilczał.— Dostałaś ode mnie piątkę — rzekł w końcu uroczyście, z namaszczeniem i wielkim naciskiem.Szum poszedł po klasie.Wydarzenie było zgoła wiekopomne, pierwszy raz nastąpiło coś podobnego, blask na mnie spłynął nadprzyrodzony.Chodziłam w glorii i chwale i nie tylko ja, ale w ogóle cała klasa.Pół szkoły przyleciało mnie obejrzeć, jako curiosum, które dostało piątkę od smoka wawelskiego.Nie pojmowałam przyczyn sukcesu, później dopiero zorientowałam się, że nieszczęsny człowiek był uczulony na czytanie map, szczególnym trafem nadziewał się na młodzież, która nie miała o nich pojęcia i ciężkiej nerwicy od tego dostawał, a może mu się nawet wątroba przewracała.Po wielkiej mapie Polski wszystko to jeździło nosem, nie odróżniając Karpat od morskiego wybrzeża, sama widziałam i patrzyłam ze zdumieniem.Trudno uwierzyć w aż taką dezorientację, ale może po prostu okres okupacji nie obfitował w szanse geograficzne.Ja miałam do dyspozycji liczne mapy i atlasy, bo mój ojciec to lubił, i w rezultacie zdaje się, że sprawiłam belfrowi nieopisaną ulgę.Tenże nauczyciel geografii urządził wycieczkę krajoznawczą dla dwustu dziewuch i tej wycieczki nie zapomnę do samej śmierci, zwłaszcza niektórych jej fragmentów.W zamyśle miała być tania.I była.Kosztowała dwieście złotych na stare pieniądze.Nie istniał tak ubogi człowiek, żeby nie było go na to stać, po wymianie oznaczało to złotych sześć.Wzięła w niej udział głównie młodzież biedna, ściśle biorąc, same dziewczyny, bo szkoła była żeńska, większość ze śląskiej prowincji, większość nigdy w życiu nigdzie nie wyjeżdżała i nic nie widziała, gdzie zresztą miały jeździć w czasie wojny, która trwała prawie sześć lat.To miało być dla nich pierwsze otwarcie drzwi na świat.Wzięłam w tym udział z wielkim zapałem, nie zdając sobie sprawy, co czynię.Chryste Panie mój…Razem wziąwszy, grupa wycieczkowa wyglądała następująco: dwieście dziewczyn w wieku od dziesięciu do siedemnastu lat, pięciu chłopaków–autochtonów do noszenia ciężkich bagaży i rozmaitych kotłów i jeden nauczyciel.Sam jeden na całą tę watahę, odważny człowiek, a może lekkomyślny szaleniec.Za nic nie mogę sobie przypomnieć, kto gotował, chyba te chłopaki pod kontrolą pedagoga, nie było to skomplikowane, bo posiłki odznaczały się idealną prostotą.Dostaliśmy od kolei bydlęce wagony, chociaż może one były nie całkiem bydlęce, może towarowe, bo przy dłuższych ścianach znajdowały się ławki, bardzo twarde i bardzo wąskie.Na dwa tygodnie te wagony stały się naszym domem, zmiłuj się.Panie, śledzie w beczce i sardynki w puszce powinny czuć się podobnie, z tym że rybki po śmierci, a my za życia.Młodzież w tym wieku dużo zniesie, a wycieczka była piękna.Obejmowała Wieliczkę, Oświęcim, Kraków i Zakopane.Tak, widziałam wtedy Oświęcim, byłam tam, zdawałam sobie sprawę, na co patrzę i nie chciałam patrzeć już nigdy więcej.Takiego czegoś też się nie zapomina.Traktowane byłyśmy raczej dość brutalnie.W Wieliczce schodziłyśmy na dół po schodach, kręconych, w dół i w dół, i w dół, nie miało to końca i już w połowie drogi przestałyśmy wierzyć w jakiekolwiek dno.Kopalni opisywać nie zamierzam, wyglądała częściowo jak pałac z bajki, a częściowo jak jakieś upiorne kazamaty, zachwyciła nas i przeraziła.Do góry, na szczęście, wywieziono nas windą.Już pod Krakowem nasze wagony stały na jakiejś bocznicy.Ustawicznie rezydowałyśmy na rozmaitych bocznicach i trudno mi już teraz ustalić, co było na której.Gdzieś tam, może pod Krakowem, a może pod Zakopanem, największy problem stanowiła woda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]