[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z niesłychanym wysiłkiem wpatrywałam sięw ten osobliwy spis czując, jak mi się zaczyna wszystko w głowie mącić, a równocześnienie mogąc się pozbyć uczucia, że to wcale nie jest takie głupie, jak by się zdawało.Cośw tym jest, co ma jakiś sens, tylko nie wiem, co i jaki.Poszłam wreszcie spać, z niepokojem myśląc, co będzie, jak mnie znów wyrwąz łóżka w środku nocy.Będę nieprzytomna i mogę się wygłupić z czymś, co im uprzy-tomni pomyłkę.Za nic w świecie!Pomimo niepokoju zasnęłam jak kamień i telefon musiał chyba długo dzwonić,zanim sięgnęłam po słuchawkę.Na dzwięk znajomego hasła błyskawicznie oprzytom-niałam.Ktoś mówił bardzo zmęczonym głosem i chyba przez to zmęczenie był wyjąt-kowo mało oficjalny. Jak długo można czekać  mówił, ale raczej z rezygnacją niż z pretensją. Szefjest? Nie, nie ma  odparłam z absolutnie czystym sumieniem.Mogłam przysiąc nawszystkie świętości, że żaden szef w moim domu nie nocuje. No, trudno.Proszę go zaraz zawiadomić, że jest krewa.A-x nie działał, nie wia-domo dlaczego.B-1 też nie bardzo, parę rzeczy nie wyszło. Których rzeczy?  spytałam ostrożnie i czujnie.89  Zaraz podam, mam spisane.Brząścić, wiątek.krztąc.pierzag, mątla.piąrze.To chyba wszystko.Zamarłam na chwilę i całe intelektualne wnętrze przewróciło mi się do góry nogami.Przez kilka sekund nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Tak, dobrze.Co dalej?  powiedziałam możliwie spokojnie. Jutro wszystko według planu.Czekamy na dalsze polecenia.To wszystko, dobra-noc. Dobranoc  odparłam, zaskoczona pierwszym ludzkim słowem, jakie wresz-cie usłyszałam.Ha, to była rewelacja! Już nie światełko, a wspaniały blask reflektoraw ciemnościach! Wielki Boże, ja przecież wiem, wiem, co znaczą te idiotyczne słowa!!!Niewiele brakowało, a olśniona niespodziewanym odkryciem, wyskoczyłabymz łóżka i zaczęłabym tańczyć po mieszkaniu.Uchylił się przede mną rąbek tajemnicy.Kilka dokładnie pozbawionych sensu słów pozwoliło mi nagle pojąć istotę przestęp-stwa.Byłam tak uszczęśliwiona, że musiałam natychmiast dać ujście uczuciom, bo ina-czej nie tylko nie mogłabym spać, ale wręcz groziło mi pęknięcie.Chwyciłam słuchawkęi wykręciłam numer przyjaciółki. Słucham  odezwała się zaspanym głosem po Bóg wie ilu sygnałach. Brząścić!  krzyknęłam w radosnym szale. Wiątek, mątla!. Matko Boska, zwariowałaś!! Nie, miałam przed chwilą telefon! Wszystko wiem! Krztąc! Chryste Panie  powiedziała z przerażeniem, nagle otrzezwiała Janka. Namózg ci to wszystko padło? Co ty mówisz?! Streszczam ci clou zagadnienia.Znam przedmiot przestępstwa! Mam wrażenie, że zwariowałaś do reszty.Mów ludzkim językiem albo natych-miast dzwonię do pogotowia! No to słuchaj.Powtórzyłam jej niedawną rozmowę. No dobrze, ale ja nic z tego nie rozumiem.Moim zdaniem rozmawiał z tobą obłą-kany.Co to znaczy?! To są słowa, nie istniejące w polskim języku. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Czekaj, słuchaj dalej.Opowiadając jej swoje wnioski równocześnie porządkowałam sobie radosny chaosw głowie.Od wielu długich lat wiedziałam, że całe spisy takich bezsensownych słówodczytuje się przy sprawdzaniu mikrofonów, nadajników, odbiorników czy też innychurządzeń radiowych.Moje wiadomości na ten temat nie były zbyt dokładne i szczegó-łowe, bo swymi czasy różne opowiadania, dotyczące prądów słabych i łączności, wlaty-wały mi jednym uchem, a wylatywały drugim, ale były zupełnie wystarczające, żeby niemieć wątpliwości, o co tu chodzi.90  Rozumiem z tego  mówiłam z okropnym przejęciem  że oni robią jakąś ma-chlojkę w dziedzinie ogólnie biorąc radia.Nie wiem dokładnie jaką, bo się na tym nieznam.To może być afera szpiegowska, w której posługują się jakąś nową aparaturą,może być przemyt na wielką skalę, może być dużo innych rzeczy.Spróbuję coś od nichwyciągnąć na podstawie tego wiątka.Jestem zachwycona! Ja jestem bardziej śpiąca  powiedziała Janka z dezaprobatą. O tej porze niedoceniam najwspanialszych rewelacji.Nie mogłybyśmy o tym jutro porozmawiać? Już jest jutro. No to dziś, ale nie w tej chwili.Błagam cię, idz spać! Daję ci słowo honoru, że popołudniu będziesz mądrzejsza.Wiem na pewno! Dobrze, na twoją odpowiedzialność.Zanim zasnęłam, obejrzałam jeszcze z triumfem mój spis idiotyzmów.Miałam rację,to nie takie głupie, mam tu mnóstwo słów, dotyczących działalności radiowej.Trzeba tobędzie jutro przemyśleć.Moja chandra skończyła się nagle, jak nożem uciął.Zbiegły mi się razem dwa ra-dosne wydarzenia: skończyłam definitywnie gnębiący mnie artykuł i wykryłam istotęprzestępstwa.Poczułam się nagle pełna wigoru i głęboko zainteresowana życiem.Najbardziej dopingująco działał niezrozumiały fakt wmieszania mnie, mnie, zupełniezwyczajnej, praworządnej obywatelki PRL, w tajemniczą działalność zradiofonizowa-nej bandy.Dlaczego mnie?! Coś w tym musi być, gdyby była jakaś zmiana numerówtelefonów, to jeszcze byłoby to wytłumaczalne, ale nic takiego nie było.Więc skąd?!.Dlaczego akurat mnie?! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •