[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrażenie, jakiego doznała, było tak potężne, że uruchomiła ją dopiero prośba kierowcy z lewej strony, który nie mógł otworzyć swoich drzwiczek i wpuścić pasażera bez usunięcia z drogi wypiętej tylnej części pochylonej Eluni.Nie była gruba, ale ciasnota wykluczała przepchnięcie obok niej jeszcze jednej osoby.Popukana delikatnie w okolice talii, wyprostowała się wreszcie, złapała oddech, przeprosiła i odeszła.Wróciwszy po paru minutach z pieniędzmi, bo jednak nie zapomniała, po co tu przybyła, stwierdziła, że swojego samochodu w ogóle nie zamknęła, pozostawiła drzwiczki otworem.Nie przejęła się zbytnio, skoro nikt go nie ukradł, było to mało ważne.Barnicz w charakterze pasażera granatowego forda opanował ją prawie bez reszty, pozostałe wolne szczątki jej jestestwa należały do złośliwego automatu.Ponownie przystąpiła do gry, niezadowolona i wściekła na siebie.Do diabła z tą głupią właściwością charakteru, mogła przecież dopaść go, porozumieć się, spytać, czy tu przyjdzie i kiedy się zobaczą! Straciła okazję, zmarnowała ją kretyńsko! Każda normalna dziewczyna rzuciłaby się ku niemu z okrzykiem radości, tylko nie ona, oczywiście, skończona idiotka.Barnicz przyszedł o ósmej.Elunia odwróciła głowę, bo automat za jej plecami wył i rzępolił przeraźliwie, i w pobliżu recepcji ujrzała swoje trudne szczęście.Błogość spłynęła na nią natychmiast i rozświetliła jej twarz, nie ruszyła się, czekała, aż on ją znajdzie i podejdzie.Nie patrząc, czuła jego kroki, zbliża się z tym swoim uśmiechem, za chwilę znajdzie się za jej plecami, dotknie jej ramienia, powie, jak zwykle: „Dobry wieczór, jak miło cię widzieć”.Przerwała grę i czekała.Tak długo nikt nie podchodził, nie stawał za nią i nie dotykał jej ramienia, aż oczekiwanie przeistoczyło się w odrętwienie.Elunia poczuła, że sztywnieje, przy czym nie był to jej normalny paraliż, tylko zwyczajne zmęczenie mięśni, bezwiednie napiętych.Poruszyła się wreszcie, rozluźniła z wysiłkiem i obejrzała.Może jej się tylko wydawało, że on przyszedł, może miała halucynację.?Nie miała halucynacji.Stefan Barnicz, w ogóle jej nie szukając i nie podchodząc, przystąpił już do gry w ruletkę na ostatnim stole, niewidocznym od strony automatów.Zdumiona i niemile zaskoczona Elunia znalazła go tam po dłuższej chwili i zatrzymała się naprzeciwko, spodziewając się, że na nią spojrzy.Może wcale nie wiedział, że ona jest, wczoraj jej nie było.Logika, co prawda, nakazuje mniemać, iż ktoś, kto nie zastał upragnionej osoby poprzedniego dnia, tym bardziej będzie jej szukał następnego, ale nie logikę miała w głowie zakochana Elunia.Jak każda normalna kobieta gotowa była tłumaczyć i usprawiedliwiać najdziksze poczynania przedmiotu uczuć, w zarzucaniu jej sznura na szyję widzieć objaw żartobliwego nastroju, w odwracaniu się tyłem udrękę serca, niepewnego jej uczuć.Ostatnią rzeczą, jaką kobieta z niechęcią przyjmie do wiadomości, jest fakt, że jemu minęło i już nie jest upragniona, ukochana i pożądana.Barnicz jakoś omijał ją wzrokiem, wpatrzony w stół i kulkę.Nic dziwnego, był przecież graczem.Elunia nie próbowała telepatii i bioprądów, obeszła stół dookoła i znalazła się za plecami swojego supermana.Plecy nie reagowały na nią w żaden wyraźny sposób.Wypatrzyła właściwy moment, ową chwilę, kiedy gracze, nie mogąc już stawiać, czekają na zatrzymanie się kulki, i dotknęła delikatnie jego ramienia.Fakt, że tym razem to ona dotknęła, a nie on, nic jej nie dał do myślenia.- Dobry wieczór - powiedziała półgłosem.Barnicz nawet na nią nie spojrzał.- Witam - odparł z roztargnieniem i nie dodał owego „jak to miło cię widzieć”.Niczego nie dodał, chociaż kulka jeszcze wirowała i miał czas na przywitanie.Elunia poczuła się jakoś bezradnie, ale wciąż jeszcze nie węszyła klęski.Rozumiała jego zajęcie.- Będę przy automatach - powiedziała po króciutkiej chwili wahania i udało jej powstrzymać od propozycji, żeby tam jej poszukał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]