[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No tak.Trzy klucze na jednym kółku.Agnieszka puściła listwę, która sama wróciła do góry, i zlazła z drabiny.Od-ciągnęła ją od szafy, głęboko zamyślona, pełna rozgoryczenia, wstrętu do samejsiebie i lekkiej pretensji do babci.Jako dziecko uwielbiała bawić się kluczami.Podobały jej się bardziej niż kloc-ki, układała je w rozmaite wzory, uczepiała na kółkach całymi pęczkami, pobrzę-kiwała nimi, wieszała sobie na szyi w charakterze ozdoby.Jak można było po-zwolić jej na to.?!!!Już babcia przecież te cholerne klucze gdzieś zaprzepaściła.Kiedy wreszciezdecydowała się przed śmiercią pogadać z wnuczką od serca, ciągle napomykałao kluczach.One były, znalazły się w sejfie ciotecznego pradziadka czy kogoś tam,zostały zlekceważone, ale do babci dotarły.I babcia je gdzieś wetknęła, nie mając215wtedy jeszcze pojęcia o ich znaczeniu.Być może, dała je właśnie wnuczce dozabawy.Kretyńska wnuczka. Nie lubię siebie powiedziała z nagłym gniewem do wracającego z piw-nicy Tomasza. Proszę? zdziwił się Tomasz. Jeśli chcesz wiedzieć, masz do czynienia z idiotką.Nie lubię tej idiotki. W przeciwieństwie do mnie.Mnie się ona podoba.Skąd ci się wziął tenwybuch uczuć?Agnieszka westchnęła ciężko i zawahała się.Wyznać mu całą prawdę.?A jeśli on przestanie ją kochać, porzuci, pójdzie precz.Ma pójść razem z ta-jemnicą? I powtórzy się na przykład historia ciotki Maryny.? Miłość to sprawaprzelotna, a tu w grę wchodzi ekwiwalent wymienny. I co tam jest w tej piwnicy? spytała, usiłując wykrzesać z siebie zainte-resowanie.Tomasz ożywił się i zapomniał o idiotce. Coś mi się widzi, że ktokolwiek to użytkował, nie był zbyt pracowity.Piw-nica prezentuje stuletni bajzel, nikt tam po kątach nie sprzątał i niech mnie dzikaświnia powącha, jeśli jakieś flachy się nie uchowały.Ciężko do nich dotrzeć, bouchowały się także zgniłe kartofle, węgiel i parę innych drobnostek, jakieś choler-nie śmierdzące beczki między innymi, w pojedynkę się temu nie da rady.Ekipasilnych potrzebna, na wszelki wypadek abstynentów. Ekipę silnych abstynentów da się załatwić.Te beczki to pewnie kapusta.Czy ja to mogę odzyskać? Zdopingowany flachami, zastanowiłem się w drodze na górę.Rozumiem,że nie kapustę masz na myśli.Owszem, możesz.Tylko po co?Agnieszka powstrzymała chęć wyjawienia prawdy.Po to, żeby cały dwór spo-kojnie przeszukać.Po to, żeby w razie znalezienia czegoś wykluczyć wątpliwości,do kogo to coś należy.Po to, żeby móc robić tu, co zechce. %7łeby mieć odparła gniewnie. Pamiątka po prababkach.Może mi sięna coś przyda.Jak.?Tomasz rozejrzał się.Przeszli znów do kuchni, gdzie ława wmurowana w ścia-nę pozwalała usiąść.Rozpoczął wyjaśnienia.Przez te wyjaśnienia Agnieszka poczuła się zupełnie skołowana.W obliczuskomplikowanych działań administracyjno-prawno-bezprawnych ogarnął ją nie-mal przestrach i nawiedziła myśl o wdarciu się tu i przeszukaniu nielegalnie.Wrócili do baby, która teraz dla odmiany rozkopywała małą motyczką wielkąkupę mierzwy, wznoszącą się na tyłach domu, tuż przy szklarniach.Kury i kaczkiszalały ze szczęścia wśród istnej orgii odkrywanych glist.Na widok gości rzuciłamotyczkę. Ja to lubię karmić stworzenie wyjaśniła, patrząc z upodobaniem na po-żywiający się drób. %7łeby nie ja, już by tu niczego żywego nie było.Ledwo216dwie krowy, a i to się chcą pozbyć.Głupie człowiek ma dzieci i twardą ręką trze-ba trzymać.Tomasz od razu przystąpił do rzeczy. Mówiła pani, zdaje się, że wnuk w gminie siedzi? A siedzi.I ważny.A co? Bo to właściwie od gminy zależy, czy panna Agnieszka tu wróci. Jakże to? Przecież jej się należy? A należy, i to nawet podwójnie.Ogród z dworem pięćdziesięciu hektarównie miał i bezprawnie go zabrano, nawet jak na tamte czasy.W dodatku jest bez-pośrednią spadkobierczynią właścicielki, co bardzo łatwo udowodnić.Ale ustawywłaściwie jeszcze nie ma, więc gminy postępują, jak chcą.Mogą oddać, mogąsprzedać, mogą odmówić. A to by już była obraza boska, żeby komu jego własną rzecz sprzedawać przerwała z oburzeniem córka Poldzia. Niechby on tylko spróbował takągłupotę robić, ten mój wnuk! Zaraz ja mu dzisiaj do rozumu przemówię. Może byśmy z nim wstępnie porozmawiali.? Można, czemu nie? Tylko od razu powiedzieć, że panienka po jaśnie pani!Informację, gdzie ów wnuk urzęduje i jak się nazywa, uzyskali z łatwością,po czym zaczęły się schody.Najpierw go nie było i musieli poczekać, potem dałdo zrozumienia, że nie chce rozmawiać przy ludziach, wreszcie, odprowadziwszyich elegancko do samochodu, udzielił krótkich wyjaśnień, z których wyraznie wy-nikło, że są kłopoty, bo na ten dwór ostro się czai jakiś dostojnik z województwa.Prawie już ma przyrzeczone zezwolenie na zakup, bardzo tanio, ale z obowiąz-kiem dokonania remontu.On sam jest po stronie panny Buczyckiej, która dzie-dziczy w prostej Unii, i bardzo się ucieszy, jeśli wniesienie sprawy do sądu ukrócicudze zapędy. Naprawdę chcesz tę budowlę odzyskać? upewnił się w drodze powrotnejTomasz, zamyślony nad trupem, straszeniem i posiadłością, z której nie mogło byćżadnego pożytku, a za to wymagała przerażających kosztów. Naprawdę odparła stanowczo Agnieszka. W takim razie zaczynam zdawać egzamin.Znam notariat, który specjali-zuje się w spadkach, jeśli, w obliczu twoich dokumentów, nie wystarczy jednarozmowa, to ja jestem matoł i rzucam studia.Dziś jeszcze napiszemy co trzeba.Prawa spadkowe Agnieszki rzeczywiście świeciły własnym blaskiem i biływ oczy.Pomimo to pojawiły się jakieś dziwne trudności, nagle gmina straciłaprzyznane jej już przywileje, ktoś tam wyżej musiał wyrazić zgodę, nie wyrażał,bez podawania przyczyn.Podobno bruzdził w komisji reprywatyzacyjnej, któramiała zatwierdzić decyzję rady gminnej.Zwłóczono, przekraczając wszelkie gra-nice przyzwoitości administracyjnej.Nagle wtrąciła się konserwacja zabytków217i jakiś jej wysłannik powiesił prosto naderwaną tablicę z napisem Obiekt zabyt-kowy.Zaangażowany w sprawę notariusz uzyskał skądś poufną informację, żezwrot owego spadkowego mienia byłby społecznie szkodliwy, ponieważ sprzedażtakowego obcemu nabywcy przyniosłaby gminie wielką sumę pieniędzy i możedałoby się zatkać gębę prawnemu spadkobiercy małą częścią tej sumy.No, osta-tecznie, połową. Komuś cholernie zależy na tym, żebyś tego nie dostała zaopiniował To-masz, mimo przeszkód zadowolony z siebie, bo przygotowana przez niego doku-mentacja nie wymagała najmniejszego uzupełnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]