[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dowiedziała się jakstosować tran rybi dla poprawy cery.I wreszcie trafiła na cztery grube zeszyty,w których od pierwszego słowa odgadła diariusz panny Dominiki.Nad tym diariuszem usiadła z ogromnym zainteresowaniem.Do obowiązków jej należało prowadzenie domu, jako takiego, co uważała za34 rzecz naturalną.Ciotka Barbara miała inne zajęcia.Otworzyła kawiarnię z wypie-kiem własnym, wznosząc pawilon z cegły rozbiórkowej i uzyskując na to wszel-kie możliwe zezwolenia i koncesje.Uświadomiony politycznie Bolesław sam byłzdumiony osiągnięciami ciotki, bo ustrój dla niej jakby nie istniał, robiła, co chcia-ła.I nikt się jej nie czepiał ani nie stwarzał trudności.Wyjaśniła to chętnie akurattego dnia, kiedy Justyna rozpoczęła swoją lekturę. A ja ci mogę powiedzieć, Sławeczku, dlaczego nie, to żadna tajemnica rzekła beztrosko przy rosole z makaronem, bardziej podobnym do włosów niżdo klusek. Bo to, uważasz, jeszcze przed wojną przychodził tu taki zabiedzonychłopiec, żal mi go było, uczyć się chciał koniecznie, więc mu trochę pomagałam.Jeszcze i kolegów pozwalałam zapraszać, na komunizm mnie nawracali i okropnieto było śmieszne.No i teraz ten chłopiec to jest wielka figura, ci koledzy też,chociaż nie wszyscy przeżyli, za to doszli inni, wojnę u ruskich przesiedzieli,politycy jak z koziego ogona wielka trąba, ale rozum w głowie mają.Aapówkibrać potrafią doskonale i, co tylko mi potrzebne, wszystko u nich mogę załatwić.Zwiat, moi drodzy, na kumoterstwie i na pieniądzach stoi, trzeba tylko wiedziećkomu, ile i kiedy.Tak Bolesław, jak i Justyna z wielkim uznaniem kiwnęli głowami.Amelkakiwnęła głową nawet kilkakrotnie, ale z westchnieniem. Ale to nigdy nie wiadomo, bo dużo się zmienia  ostrzegł jeszcze Bole-sław. Ciocia musi trzymać rękę na pulsie, żeby cioci czymś nie zaskoczyli. A ty myślisz, że co ja robię? Oni tak trochę spółkę ze mną mają, więcdobrze pilnują.A i tak, dobrze wiecie, niby mam z czego żyć, ale tego docho-du niewiele, więc właściwie nie dla samej przyjemności pracuję.Chociaż lubięto, owszem.A ty, Justysiu, te papiery po Dominice oglądasz, widziałam, możetam przepisy są jakieś staroświeckie, to daj mi, będziemy robić coś niezwykłegoi niech ludzie widzą, jakie to stare było dobre.Niejeden sobie rzewnie wspomni.Rzecz oczywista Barbara nie gotowała własną ręką, nie obsługiwała klientówosobiście, nie woziła do kuchni rozmaitych produktów i nie siedziała za kasą.Do roboty byli inni, ona tylko dała pieniądze i zarządzała, w zasadzie uprawiającw swojej kawiarni stosunki towarzyskie.Dom bardzo chętnie zostawiła Justynie,która panowanie na włościach miała niejako we krwi.Fakt, iż włości ograniczy-ły się do apartamentu na pierwszym piętrze trzypiętrowej eleganckiej kamienicyz małym ogródkiem, nie przeszkadzał wcale, przeciwnie, był nawet ułatwieniem.Pozbywszy się rodziny nazajutrz, Justyna wróciła do diariusza panny Domi-niki i pogrążyła się w nim bez reszty.Straszliwą historię napadu przeczytała z wypiekami na twarzy.Nieudany ma-riaż z panem Romiszem wzbudził w niej zarazem współczucie i niesmak, potemzaś zaczęła myśleć.Z napadem, nie wiadomo dlaczego, skojarzyły jej się osobli-we poczynania prababci, która beztrosko pomieszała pannie Dominice rachunkii podwędziła zeszyt swojej babci.Zaraz, ale krążyły przecież plotki, że babcia35 prababci była córką Napoleona.Nic jeszcze z tego nie dedukując, Justyna przypomniała sobie nagle o kwestiiw niepojęty sposób zaniedbanej od lat, mianowicie o pamiętniku prababci, prze-znaczonym jej testamentem, którego do dziś dnia w ogóle na oczy nie widziała.Pamiętnika nie widziała, nie testamentu.Gdzież, u diabła, stryjeczny dziadek To-masz go schował.? Stryjeczny dziadek czy stryj Ludwik.? Ciotka Hortensjacoś chyba mówiła.? Oczywiście, akurat wtedy kiedy wyszło na jaw istnieniekośmińskiego Jureczka i pamiętnik prababci wszystkim wyleciał z głowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •