[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Justyna ochłonęła po wydarzeniach, ale gryzła ją niecierpliwość.Węszyła tujakąś sensację, nie czuła się zmęczona, a rozbudzona ciekawość dodawała jej sił.Usłyszawszy, że na wyjaśnienie osobliwej sprawy ma czekać do jutra, zbunto-wała się i pozwoliła sobie na protest, usiłowała namówić babkę, żeby uchyliła89 bodaj rąbka już dziś, od razu, ale Klementyna wykazała kamienny upór z bardzoprostego powodu, którego wcale nie zamierzała kryć. Ja ci nie robię na złość, moje dziecko  rzekła smętnie. Najzwyczajniejw świecie sama nie wiem, co zrobić, i muszę się nad tym zastanowić.Nie mogęna poczekaniu podjąć takiej decyzji, ważnej, być może, nie tylko dla mnie i dlaciebie, ale nawet dla całych pokoleń.Nie szarga się bez potrzeby dobrego imieniawłasnej rodziny.Zrozumieć, Justyna zrozumiała, ale na stan emocji zrozumienie żadnego wpły-wu nie miało.Bezczynne oczekiwanie jutrzejszego dnia stanowiłoby udrękę niedo zniesienia, o pójściu spać w ogóle nie było mowy, musiała coś robić, czymśsię zająć, czymś zmęczyć.Przypomniała sobie złożoną babce przysięgę, dotyczą-cą owej rozproszonej po bibliotece wiedzy o ziołach, zdecydowała się zacząć odrazu.Klementyna zamknęła się w gabinecie, niegdyś hrabiego, obecnie swoim,jej wnuczka zatem bibliotekę miała do dyspozycji nawet na całą noc.Ogromna sala, prawie pod sufit zabudowana półkami i szafami, zawieraław sobie kilkanaście tysięcy książek w ośmiu językach: francuskim, angielskim,niemieckim, włoskim, polskim, greckim i łacińskim.W rodzinie hrabiów de No-irmont co drugie lub trzecie pokolenie obfitowało w jednostki wykształcone, którelubiły czytać, i jeszcze przed wynalezieniem druku zbiór liczył sobie kilkadzie-siąt pięknie iluminowanych dzieł.Więcej niż niejedno opactwo.Mimo upadkufinansowego nigdy jakoś tych walorów nie sprzedawano, trwały spokojnie przezcałe stulecia i, być może, zaszkodziłby im dopiero wiek XIX, gdyby nie posagKlementyny, który na nowo przywrócił rodowi odrobinę świetności.W dodatku,w czasie rewolucji, młodszy braciszek aktualnego wówczas przodka w prostej li-nii, zmarły bezżennie i bezdzietnie, wzbogacił rodzinną bibliotekę wszystkim, coudało mu się w panującym ogólnie zamieszaniu tanio odkupić, uratować od po-żogi, względnie ukraść.O polskie książki zaś postarała się już sama Klementyna.Dowiedziawszy się od babki, że wiedza o ziołach znajduje się gdzieś w książ-kach, Justyna ujrzała przed sobą galerniczą pracę.Stałego bibliotekarza nie za-trudniano już co najmniej od stu pięćdziesięciu lat, dzieła stały na półkach jakpopadło, wymieszane tematycznie, chronologicznie i językowo, katalogi istniały,ale gdzieś poutykane i od dawna nieaktualne.Przeszukanie tego całego nabojuwymagało ciężkich fizycznych wysiłków.Przy obecnym stanie ducha Justynie w pełni to odpowiadało.Nie spróbowałanawet zapukać do babki i poprosić o jakąkolwiek wskazówkę.Zaczęła po prostuod jednego narożnika i postanowiła ruszyć w prawo.Równie dobrze mogła zde-cydować się na kierunek w lewo i odkrycia dokonać po paru miesiącach, a możenawet latach.Ten akurat fragment biblioteki zawierał głównie francuskie wydania sprzeddwustu i dwustu pięćdziesięciu lat, rzecz jasna poprzetykane chaotycznie Ario-stem, Cervantesem i Fieldingiem w oryginale, wszystko wielokrotnie czytane90 przez całe pokolenia.Justyna nie wdawała się w lekturę, wyobraziwszy sobie,zresztą słusznie, że owe zapiski o ziołach zawarte są nie w druku, tylko mająpostać luznych kartek, względnie notatek na marginesach.A może zeszycików,ugniecionych między tomami w przypadkowych miejscach.Wyjmowała zatemkażdą książkę, przeglądała ją, potrząsała i sprawdzała, czy nie ma czegoś podokładką.Zaczęła od najniższej półki i pchała się ku górze.Przy półce czwartej, kie-dy mogła się już prawie wyprostować, pomyślała, że należało włożyć na siebiejakąś warstwę ochronną, fartuch na przykład, bo mimo iż grzebała w zamykanej,oszklonej szafie, zakurzona już była, jakby się tarzała na starym strychu.Sił wciążjeszcze miała za dużo, ale uczucia zaczynały już w niej łagodnieć.Szósta półka wymagała już drabinki.W bibliotece znajdowały się nawet dwieschodkowe drabinki, wyższa i niższa, i być może ten narożnik Justyna wybrałasobie na początek właśnie dlatego, że wyższa drabinka stała obok.Wyjęła terazz piątej półki ostatni tom, przesunęła drabinkę bliżej i usiadła na niej na najniż-szym stopniu, przeglądając komedie Corneille a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •