[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiwnęłam głową, bo podobna myśl także i we mnie się zalęgła.Przeszłyśmydo części jadalni, która tworzyła jakby oszkloną werandę z bezpośrednim wyj-ściem do ogrodu, i usiadłyśmy w fotelach, uchyliwszy drzwi.Na zewnątrz paliłosię światło, zaniedbany trawnik był doskonale widoczny, krzewy, za którymi ktośmógłby się schować, żeby podsłuchać naszą rozmowę, rosły w takiej odległości,że usłyszałby coś wyłącznie w wypadku, gdybyśmy ryczały głosem trąby jery-chońskiej.Nie byłyśmy takie głupie, żeby tego nie sprawdzić. Nie zostawił wizytówki  podjęłam pogląd Krystyny. %7ładnej.Jeśliistotnie jest plenipotentem, sekretarzem, czy tam czymkolwiek, tego swojego sze-fa, nie powiedział, jak on się nazywa.Gdybym go zapytała wprost. Przeprosiłby grzecznie i podał nazwisko  wpadła mi w słowo Krystyna. Niekoniecznie prawdziwe, mógł wymyślić cokolwiek.Ale miał nadzieję, żepopełnisz przeoczenie i przejdzie mu ulgowo, szefunio zostanie w cieniu.Podej-rzewam, że transakcję by z nami zawarł jak należy, akt kupna-sprzedaży notarial-ny i tak dalej, ale zapłaciłby nam gotówką fałszywymi pieniędzmi.Albo czekiembez pokrycia. Czek niebezpieczny, mogłybyśmy sprawdzić od razu, przed podpisaniemaktu. Skoro jesteśmy beztroskie i lekkomyślne, nie sprawdziłybyśmy wcale.Szy-dło z worka wylazłoby pózniej.Zastanowiłam się. Nie, obstaję przy fałszywej gotówce.Czek bez pokrycia stanowi jakiś do-wód, byłoby go na czym poszukiwać.Krystyna też przez chwilę rozważała sprawę. Coś by zrobił takiego, żeby to potrwało.Ten cały zamek potrzebny mu jakdziura w moście, chce go tylko przeszukać.Dopadłybyśmy go po przeszukaniu,70 a wtedy już by się zmył i cześć. Zamek wraca do nas, a on traci pięć milionów dolarów? Nie jest to lekkaprzesada? Zwariowałaś? Co traci? Tę fałszywą forsę? A rzeczywiście, masz rację. W ogóle, na moje oko, to on chce znalezć to, co myśmy już znalazły kontynuowała Kryśka, popijając wino po odrobinie. Korespondencję, pamięt-nik prababci, papiery, z których wyciągnie wnioski.Chociaż możliwe, że obec-ności diamentu w zamku jest pewien i powiem ci, że to mnie trochę niepokoi.Pętamy się po Europie, zamiast szukać na miejscu.A cholera wie, może on tunaprawdę jest? Prababcia Karolina by nam o tym napisała. Poniekąd napisała, nie? Dałaby wskazówkę, coś o miejscu ukrycia.Moim zdaniem, sama nie wie-działa, gdzie on może być. Tym bardziej może być wszędzie.A kto wie, może prababcia Justyna od-zyskała go po cichutku i kameralnie, prababcia Klementyna ukryła.Albo samaJustyna ukryła już po jej śmierci. I słowa o tym rodzonej wnuczce nie powiedziała? Wnioskując z opinii babci Ludwiki, prababcia Karolina była trochę.jakby tu grzecznie powiedzieć.nieodpowiedzialna. To co wobec tego? Postanowiła, że rodzinny klejnot ma pozostać w ukryciudo dnia sądu ostatecznego? Nie, upieram się, że coś by o tym tu gdzieś było. A może jest? Może to właśnie chce znalezć ten nasz pracowity Heaston?Otworzyłam usta, żeby jej zaprzeczyć, ale zreflektowałam się.Owszem, tesupozycje miały jakiś sens.Trudno, znajdziemy ten diament czy nie, uda namsię pózniej upłynnić nieruchomość czy też będziemy musiały płacić francuskiepodatki, w żadnym razie zamku w tej chwili sprzedać nie możemy.Do końcażycia gryzłaby nas wątpliwość, czy nie popełniłyśmy szczytowego idiotyzmu.Nagle uświadomiłam sobie coś trochę obok tematu. Ty, Kryśka, popatrz.Czy nad naszą rodziną nie wisi jakaś klątwa? Wszyst-kie baby kolejno robią różne głupoty przez chłopów.Albo dla chłopów.Arabellapodwędziła diament na złość pierwszemu mężowi i możliwe, że dla tego drugiego.Klementyna.no nie, Klementyna mi się wyłamuje.Ale Justyna udawała tylko,że szuka zguby, a naprawdę pojechała do Anglii dla pradziadka Jacka.Wyraznieto świeci z listów między wierszami.My też. A co?  zainteresowała się Krystyna gwałtownie. Masz jakiegoś naoku? Nic nie mówiłaś! Kto.?Milczałam przez chwilę, zła, że mi się wyrwało. Miałam się chwalić skretynieniem? No dobrze, powiem ci.Znasz go.PawełDarski.71  Jezus Mario.! I ty się rwiesz do pieniędzy.?!!! Idiotka  rozzłościłam się. Właśnie dlatego!Osłupiała w pierwszej chwili Krystyna zreflektowała się, zdołała pomyśleći zrozumiała.Nie musiałam jej niczego tłumaczyć.Zdaje się, że wnętrze teżw gruncie rzeczy miałyśmy jednakowe. No może.No owszem.Jeśli chcesz go na stałe.A on co? Leci na mnie, zgadza się.Już mamrotał coś o ślubie i dzieciach, ale goukróciłam. %7łeby się tylko nie zniechęcił, zanim wrócimy.Popatrzyłam na moją siostrę, przypomniałam sobie, że wyglądam tak samo,i pozbyłam się obaw.Do tak pięknej kobiety żaden chłop się nie zniechęci bezrażącego powodu, a dotychczas prezentowałam Pawełkowi same zalety.Powiniendo mnie tęsknić bez opamiętania.Krystyna ochłonęła już całkowicie. Chyba masz rację, mnie też byłoby głupio.Znajdziemy to gówno, przedzia-biemy na pół [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •