[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiam się, dlaczego on ją napadł w moim pokoju.Nie zaczął chyba polować na mnie i nie myślał, że to ja?Nasza myśl oderwała się od dżemu, Thorstena i Białej Glisty i zajęła nową zagadką.Rzeczywiście, morderca wydawał się nieobliczalny.Siedemdziesięcioletnia duńska sprzątacz­ka Alicji nie była podobna ani do niej, ani tym bardziej do Pawła, ponadto zginęła w porze, kiedy wiadomo było, że Alicji nie ma w domu.Jakiż cel mógł mu przyświecać przy popełnianiu tej zbrodni?- Pracuje na akord - oświadczył Paweł w nagłym natchnieniu.- Musi wyrobić normę, nie może zabić Alicji, to zabija byle kogo.Szczególnie że tu ma to samo nazwisko i może z czystym sumieniem przysiąc, że załatwił panią Hansen.- Nie wygłupiaj się - powiedziała z niesmakiem Zosia.- Moim zdaniem on tu czegoś szukał, a ona go na tym złapała.Oczywiście listu od Edka.Wykorzystał to, że nikogo nie było w domu, szukał w pokoju Pawła, a ona akurat przyszła.To jasne, że on ma klucze.To było jasne właściwie już od początku i tylko Alicja usiłowała zamykać oczy na oczywistość z niechęci do kłopotów związanych ze zmianą zamków.Zgodnie i bez oporów przyznaliśmy, że Zosia ma rację.Wróciliśmy do pokoju Pawła.Na stole, gdzie stała maszyna do szycia, leżały igły, nici, różne szmaty, żurnale i tym podobne rzeczy, wszystko było poprzestawiane.Starając się ominąć wzrokiem podłogę, na której zostały liczne ślady katastrofy, współczująco spoglądając na nosze z ofiarą, ulokowane na łóżku, Zosia palcem wskazała zmiany.Nie dalej jak dwa dni temu szyła coś i sama zrobiła tu-porządek.Zważywszy jej pedanterię w tej dziedzinie, można było wykluczyć wątpliwości.- Tutaj też jest poprzestawiane - rzekła Alicja, przyglądając się tonącej pod stosami papierów fisharmonii.- Wszystkie te kupy inaczej leżą.Listu od Edka nie ma, przeszukałam to już dwa razy.Przybyły w parę minut później pan Muldgaard wysłuchał naszych informacji, dokonał szczegółowych oględzin, porozmawiał z lekarzem i potwierdził nasze przypuszczenia.- Zewłoka była poniewierana - oświadczył z wyraźną naganą.- Zabito poza wrota, na kuluaru.Morderca stoił tu.- To mówiąc, ustawił się obok maszyny do szycia.- A nadspodziewana osoba, która go zaskacze, spoziera od tu.- Wyszedł na korytarzyk i zajrzał do pokoju, występując z kolei w roli pani Hansen.- On, morderca, nerwicowy, strzelał pistoletem dwa razy.- On wszystko robi dwa razy - zauważył Paweł.- Dwa razy walił po głowie, dwa razy truł.Pan Muldgaard zamilkł na chwilę, przyjrzał mu się z zainteresowaniem, po czym ciągnął dalej.- Osoba padała tu, na kuluaru, zaś morderca poniewierał zewłoka do komnata.Ja myślę, ponieważ on pragnił, aby wrota zawarte będą.- Chciał zamknąć drzwi? - upewniła się Zosia.- Po cholerę wpychał ją pod stół? - zdziwił się Paweł.- A gdzie miał wepchnąć? Pod łóżko? Nie ma wolnej podłogi na całego człowieka.- To jednak rzeczywiście złapała go na szukaniu - powiedziała Alicja.- Ciekawe, czy rozpoznała, kto to jest.No dobrze, a co ten pana człowiek? Znów nic nie widział?Pan Muldgaard uśmiechnął się tajemniczo i wyprosił nas z korytarzyka, gdzie przystą­pili do roboty jego współpracownicy, bo pani Hansen nie mogła w nieskończoność leżeć na łóżku Pawła.Znalazłszy się w salonie, wyjaśnił nam, że wprowadził w życie nową, odkrywczą myśl.Jego człowiek mianowicie robił zdjęcia.Siedział w zaroślach, dość daleko od domu, tak aby mieć widok równocześnie na furtkę od ulicy i na dziurę w żywopłocie, i fotografował teleobiektywem wszystko, cokolwiek znalazło się w polu jego widzenia.Zdjęcia zostaną wywołane, powiększone i nazajutrz pokazane wszystkim wkoło.W ten sposób, być może, uda się wyodrębnić kogoś, kogo nikt nie zna i kto się okaże mordercą.- Nareszcie jakaś rozsądna myśl - pochwaliła Alicja.- Pułapka w domu byłaby lepsza - mruknął krytycznie Paweł.Pan Muldgaard nagle odwrócił się do niego.- Pan mówi dobrze - rzekł.- On robi dwa razy.Teraz uwaga, drugie strzela z pistoleta.Do jaka osoba?- O rany, nie wiem - odparł Paweł, nieco zaskoczony.- No, dobrze.Podumać należy.Bobuś i Biała Glista prawdopodobnie zmarzli albo może zwrócili uwagę na niezwykły ruch w domu i poczuli się zaciekawieni, bo weszli z ogrodu do pokoju.Weszli akurat w chwili, kiedy z wielkimi ostrożnościami wynoszono nosze z panią Hansen, za nią zaś tekstylia spod stołu, służące uprzednio za posłanie.Widok zapierał dech, bo owe szmaty wyglądały trochę jak strzępy jednostki ludzkiej, zmasakrowanej w katastrofie.Bobuś nie zdołał się opanować, jak przystało prawdziwemu mężczyźnie, i kwiknął nerwowo, przy czym kwiknięcie to trafiło na moment względnej ciszy i rozległo się od strony drzwi na taras tak przeraźliwie, że podskoczyli wszyscy.Biała Glista z rozdzierającym jękiem chwyciła się za gors.Pan Muldgaard spojrzał na nich z nagłym zainteresowaniem.- Goście mają dobre samopoczucie? - spytał uprzejmie.- Bardzo dobre - odparła Zosia z niejakim rozgoryczeniem.- Co to.? - wyjąkała Biała Glista, wskazując palcem policjanta w drzwiach pralni.- Co to?.Co to znaczy?.- Policjant - wyjaśniłam uprzejmie.- To znaczy, że mamy nową zbrodnię w domu.Tym razem postrzał z broni palnej.Nie uważałam za niezbędne dodawać, iż zbrodnia znowu się trochę nie udała i ofiara uszła z życiem.- No wiesz! - powiedział Bobuś ze śmiertelną pretensją, dziwnie piskliwym głosem, zwracając się do Alicji.- Coś podobnego! My przyjeżdżamy, a tu na każdym kroku jakieś trupy! Masz tego w domu takie zapasy czy produkujesz sukcesywnie? Mogłabyś to przełożyć na kiedy indziej!- Myślałam, że was to zabawi - powiedziała Alicja grzecznie.Bobuś zdenerwował się okropnie, zwłaszcza że Biała Glista zaczęła nagle giąć się w kibici i wieszać na nim.O głowę od niej niższy, wydawał się całkowicie przytłoczony sprę­żynującym na nim, ukochanym ciężarem i ostre potępienie poglądów Alicji na sposoby zabawiania gości zmieniło się w przyduszone posapywanie.Bardziej z wysiłkiem niż troskli­wie ułożył zwały dętek na kanapie, po czym natrętnie jął się domagać alkoholu jako lekarstwa na wstrząs.W Alicję nagle coś wstąpiło.Z zasady rozrzutna w szafowaniu wszelkim dobrem i niedorzecznie gościnna, teraz w miejsce wysokoprocentowego alkoholu zaproponowała mu piwo.Bobuś zdenerwował się jeszcze bardziej, demonstrując narastającą troskę o nadwerę­żony system nerwowy Białej Glisty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •