[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pokoju Shuny Melkin, córki Christine i Larry'ego Melkinów, pewna słynna królowa rocka - która zmarła przed wielu laty z przedawkowania narkotyków, ale pozostała jedynym, obsesyjnym idolem Shuny Melkin - zaczęła ujawniać swoją obecność śpiewem tak cichym, że można by go wziąć za wiatr zawodzący pod okapem, ale Shuna dobrze znała tę melodię.Na strychu domu Ossie Lartona były zadrapania, które rozpoznał - uśmiechając się do siebie - jako ślad bólów porodowych wilkołaka; utrzymywał z nim skrytą zażyłość od czasu, gdy zrozumiał, że można sobie wyobrazić podobne stwory.Miał na imię Eugeniusz - ten wilkołak; to imię, w młodocianym wieku lat sześciu, kiedy Ossie po raz pierwszy powołał swego towarzysza do życia, wydawało się odpowiednie dla człowieka, który w czasie pełni księżyca porastał futrem.W przypadku Karen Conroy, trzy tematy z jej ulubionego filmu "Miłość zna twoje imię" - był to romans, który nie przyciągnął do kin wielu widzów, ale ona przepłakała na nim sześć seansów pod rząd podczas dawnej wycieczki do Paryża - były wyczuwalne w jej saloniku jak delikatne francuskie perfumy.I tak dalej i temu podobne.Nim minęło popołudnie, nie było w tym tłumie osoby, której nie nawiedziłoby uczucie - oczywiście w wielu wypadkach ignorowane - że ma niespodziewanych gości.Populacja Palomo Grove, powiększona o setkę upiorów, przybyłych na wezwanie dżaffa, miała się wkrótce znów powiększyć.***- Sama przyznałaś, że nie wiesz, co się naprawdę zdarzyło wczoraj wieczorem.- Grille, nie chodzi o przyznawanie albo nie.- No dobra.Nie kłóćmy się.Dlaczego każda nasza rozmowa musi kończyć się wrzaskiem?- Nikt tutaj nie wrzeszczy.- No dobrze.Proszę cię tylko, żebyś pomyślała nad tym, że zlecenie, którym cię obarczył.- Zlecenie?- Teraz się naprawdę wydzierasz.Ja tylko mówię, żebyś się przez chwilę zastanowiła.Może to być twoja ostatnia podróż w życiu.- Ewentualność wzięto pod uwagę.- Więc pozwól mi jechać z tobą.Nigdy nie byłaś na południe od Tijuana.- Ty też nie.- Tam będą ciężkie warunki.- Słuchaj, opracowywałam artystyczne filmy dla ludzi, którzy z trudem rozumieli o co chodzi w historyjce o Słoniu Trąbalskim.Wiem, co to są ciężkie warunki.Jeśli chcesz zrobić coś naprawdę pożytecznego, to zostań tutaj i wracaj do zdrowia.- Już jestem zdrowy.Nigdy nie czułem się lepiej.- Chcę, żebyś był tutaj, Grillo.Żebyś obserwował.To jeszcze się nie skończyło.Do końca jeszcze daleko.- Niby co mam obserwować, na co czekać? - Grillo przyznał jej rację przez zaniechanie dyskusji.- Zawsze miałeś nosa do zakulisowych wydarzeń.Kiedy tylko dżaff zrobi następny ruch, choćby - to robił najciszej, ty się o tym dowiesz.Aha, widziałeś Ellen wczoraj wieczorem? Była w tym zbiegowisku, razem z małym.Na początek mógłbyś się dowiedzieć.Jak ona się czuje następnego ranka.Nie chodziło o to, że obawy Grillo ojej bezpieczeństwo były bezpodstawne, czy też o to, że byłby jej niemiły jako towarzysz podróży, w którą się wybierała.Ale z powodów, których nie umiała przedstawić w delikatna sposób, więc ich nie przedstawiała, jego obecność byłaby przeszkodą, której nie miała prawa ryzykować - ze względu na jego własne dobro, jak i powodzenie przedsięwzięcia.Jednym z ostatnich dokonań Fletchera było nakłonienie Tesli, by odbyła podróż do misji; napomknął nawet, że jego wybór był w jakiś sposób wyznaczony z góry.Jeszcze niedawno odrzuciłaby podobny mistycyzm, ale po ostatniej nocy musiała przyjąć bardziej elastyczne podejście.Nie należało wyśmiewać świata tajemnic, który dotąd traktowała z lekceważeniem w swoich scenariuszach o duchach i statkach powietrznych.Ten świat tropił ją, aż dopadł i wrzucił - z całym jej cynizmem - w wir swoich cudów i koszmarów.Te ostatnie objawiły się w formie wojska dżaffa, te pierwsze - w przeobrażeniu Fletchera: ciało obrócone w światło.Wyznaczona ziemską posłanką zmarłego, Tesla odczuła dziwne odprężenie, mimo niebezpieczeństw, które na nią czekały.Nie musiała już ćwiczyć się w cynizmie; nie musiała ustawicznie dzielić pojęć na prawdziwe (trwałe, rozsądne) i fantastyczne (bezcielesne, bezużyteczne).Jeżeli kiedyś(kiedy?) zasiądzie znów do maszyny do pisania, gruntownie przerobi scenariusze, które pisała z przymrużeniem oka: opowie je z całym przekonaniem - nie dlatego, że każda fantazja musi być prawdziwa, ale ponieważ żadna rzeczywistość nigdy taka nic była.Wyjechała z Grove około dziesiątej rano, wybierając drogę biegnącą w pobliżu Pasażu, gdzie proces przywracania status quo znacznie posunął się do przodu.Jeśli się pośpieszy, przekroczy granicę przed zapadnięciem zmroku, a do misji Św.Katarzyny czy też - jeśli nadzieje Fletchera były uzasadnione - na pustkowie, gdzie niegdyś stał budynek misji, przyjedzie przed świtem.Zgodnie z poleceniem ojca, poprzedniej nocy Tommy-Ray wrócił niepostrzeżenie do Pasażu, długo po tym, jak ludzie rozeszli się do domów.Policja zdążyła tam już przyjechać, ale Tommy-Ray bez trudu wykonał swoje zadanie: odnalazł terata, które własnoręcznie wczepił w ciało Katza.Dżaffowi nie chodziło o to, by nie dostało się w ręce policji; chciał je odzyskać z innych powodów.Jeszcze nie zdechło; gdy tylko wróciło do swego twórcy, wyrzuciło z siebie wszystko, co widziało i słyszało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]