[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczywiście.Dałam ten sygnał tobie i twoim przyjaciołom, prawda? Ale skąd wziąć iskrę, która rozpali masy? Która sprawi, że zapomną o swym strachu przed Czarną Kompanią i naturalnym sprzeciwie wobec słuchania rozkazów kobiety? - Teraz już wiedziałam, dlaczego tak obawiano się Kompanii.Może lepiej się stało, że Konował odszedł, zanim sam zrozumiał.Dla jego własnego dobra.To by mu złamało serce.Narayan nie miał żadnych pomysłów.- Potrzebujemy twojego bractwa, aby wszędzie rozsiewało elektryzujące pogłoski.- Słowo dotarło do wszystkich jamadarów, Pani.- Cudownie, Narayan.A więc każdy kapitan oddziału już wie, że mesjasz Dusicieli objawił się wreszcie.Załóżmy, że wszyscy uwierzyli, ponieważ wiadomość pochodzi od ciebie, słynnego i uhonorowanego mistrza Dusiciela.- Ton mego głosu stawał się coraz bardziej sarkastyczny.- Jak wielu ludzi sprowadzi to pod sztandar, któremu potrzebne są tysiące? Wolałabym raczej, aby twoi przyjaciele zostali tam, gdzie są, jako nasze dłonie i noże przyczajone w ukryciu.Czy są jakieś inne legendy, które mogłabym wykorzystać? Jakieś inne obawy?- Władcy Cienia są wystarczającym powodem do obaw, przynajmniej w prowincjach, które pamiętają zeszły rok.Prawda.Zza rzeki przybywali już do nas ochotnicy, mężczyźni, którzy nie zdążyli się zaciągnąć, kiedy maszerowaliśmy na Dejagore.Wówczas nasi ludzie rekrutowali się głównie z miasta albo spośród niewolników, których wyzwoliliśmy po przekroczeniu Ghoja.Wieśniacy, znający z autopsji terror Władców Cienia, mogli się okazać obfitym źródłem ludzkiej siły.I będą twardsi niż ludzie z miasta.Ale powinnam szybko zacząć zbierać swe plony.Władza promieniowała tutaj z pałacu oraz świątyń Trogo Taglios.Kilku przerażonych ludzi, pozamykanych w ich wnętrzach, mogło zacząć wydawać dyktaty i bulle zabraniające wiernym przyłączania się do mnie.- Masz przyjaciół w mieście?- Niewielu.Nikogo, kogo bym znał osobiście.Sindhu może mieć tam lepsze kontakty.- Ram pochodzi z miasta.- Tak.Oraz kilku innych.Co wymyśliłaś?- Mądrym posunięciem mogłoby się okazać opanowanie miasta, zanim Radisha, a w szczególności ten skamlający karzełek, Kopeć, zdążą zwrócić przeciwko nam opinię publiczną.- Mówiłam “my" oraz “nam", ale miałam na myśli zawsze tylko siebie.Narayan zresztą nie dawał szczególnej wiary tym określeniom.- Nie możemy opuścić Ghoja.Będą nas tutaj szukać tysiące ludzi.Musimy ich pozbierać.Uśmiechnęłam się.- Przypuśćmy, że się podzielimy.Ty weźmiesz połowę, zostaniesz tutaj i będziesz prowadził zaciąg, a ja zabiorę połowę do miasta? - Zareagował w taki sposób, jak oczekiwałam.Niemalże wpadł w panikę.Nie chciał mnie spuścić z oka.- Może też zostać Klinga.Jego wszyscy darzą szacunkiem, wyrobił już sobie dobrą reputację.- Wspaniały pomysł, Pani.Zastanawiałam się, kto kim manipuluje.- Czy sądzisz, że Sindhu cieszy się wystarczającym szacunkiem, by zostać z nim?- Więcej niż wystarczającym, Pani.- Dobrze.Klinga będzie musiał się o nim dowiedzieć co nieco.A także o waszym bractwie.- Pani?- Jeżeli zamierzasz się posługiwać narzędziem, musisz znać jego możliwości.Tylko kapłani domagają się, byśmy brali pewne informacje na wiarę.- Kapłani i funkcjonariusze - poprawił Narayan.- Masz rację.Klinga niczego nie przyjmie na wiarę.Ostatni człowiek, który byłby do tego zdolny.Pewnego dnia to mogło stanąć między nami.- Czy któryś z twoich braci jest na tyle cyniczny, by kamuflować się wśród kapłaństwa?- Pani? - W jego głosie brzmiała uraza.- Mam kilka źródeł informacji.Gdybyśmy mieli przyjaciół wśród kapłanów.- Nie wiem, jak jest w Taglios, Pani.W każdym razie wydaje się to nieprawdopodobne.Żałowałam, że wszystko nie wygląda jak za dawnych dni, kiedy do woli mogłam korzystać ze swoich mocy, kiedy potrafiłam wezwać setkę demonów, by szpiegowały dla mnie, kiedy zdolna byłam wydostać wspomnienia z mózgu myszy, która przebywała przypadkiem akurat w ścianie pokoju, gdzie obradowali moi wrogowie.Powiedziałam Narayanowi, że zbudowałam imperium, wychodząc z początków równie nędznych jak te.Była to prawda, ale dysponowałam wówczas aż nazbyt rozmaitą bronią.Teraz często czułam się zwyczajnie bezbronna.Broń wracała do mnie, ale zdecydowanie nazbyt wolno.- Przyślij do mnie Klingę.Zabrałam Klingę na spacer nad rzekę, na wschód od fortu.Był zadowolony, że może mi towarzyszyć.Odezwał się tylko raz - kiedy doszliśmy do rosnącego na brzegu drzewa, o które oparte stało drzewce wędki - rzucając tajemniczą uwagę:- Wygląda na to, że Łabędź nigdy nie wróci.Kazałam mu wyjaśnić, co chciał przez to powiedzieć.Okazało się, że nic szczególnego.Spojrzałam na fort.Łabędź i Mather stacjonowali w nim, jako nominalni dowódcy wszystkich sił tagliańskich po tej stronie rzeki.Ciekawiło mnie, jak poważnie traktują swoją funkcję.Rzadko wychodzili na zewnątrz.Zastanawiałam się dalej, czy Klinga jest z nimi w kontakcie.Chyba nie starczyłoby mu czasu.Pracował znacznie ciężej niż ja, ucząc się sam, w miarę jak uczył swoich ludzi.Ciekawe, dlaczego wkładał w to tyle wysiłku.Wyczuwałam w nim głębokie pokłady irracjonalnej nienawiści.Podejrzewałam, że był jednym z tych ludzi, którzy chcą zmieniać świat.Takimi ludźmi łatwo manipulować, łatwiej niż takimi Łabędziami, którzy przez większość czasu chcą tylko, by ich zostawić w spokoju.- Myślę o awansowaniu ciebie - oznajmiłam.Zareagował sardonicznie.- Na kogo? Chyba, że siebie również awansujesz.- Oczywiście.Zostaniesz legatem legionu Ghoja.Ja będę generałem armii.- Idziesz na północ.Nie marnował słów i nie potrzebował też wielu, by wydobyć z nich całą potrzebną informację.- Powinnam być teraz w Taglios.Strzec moich interesów.- To jest kiepskie miejsce.W szczękach krokodyli.- Nie nadążam.- Powinnaś być tutaj, by zebrać żołnierzy, nabrać siły.Powinnaś być tam, by powstrzymywać kapłanów przed zniechęcaniem rekruta.- Tak.- Potrzebujesz poruczników godnych zaufania.Ale jesteś sama.- Sama?- Może nie.Może źle rozumiem interesy Narayana i Sindhu.- Przypuszczalnie masz rację.Ich cele nie są moimi.Co o nich wiesz?- Nic.Nie są tymi, za których się podają.Zastanowiłam się nad tym, co powiedział i uznałam, że chodziło mu, iż nie są tymi, których udają wobec świata.- Czy słyszałeś o Kłamcach, Klinga, nazywanych też Dusicielami?- Kult śmierci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]