[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szare od kurzu szyby przysłaniały równie brudne firanki, całe w strzępach.W porośniętym chwastami ogrodzie gdakało kilka kur, po błocie tarzała się maciora z parą prosiąt.Mieszkańcy tego domostwa siedzieli właśnie przy południowym posiłku.Pośrodku stołu gospodyni ustawiła misę kartofli w łupinkach, na każdym z czterech fajansowych talerzy leżały skwarki słoniny.Przy stole siedzieli Hartmann, jego żona oraz ich potomstwo - Karol i Hanka.Obrzękła i zniszczona twarz ojca znamionowała wyraźnie alkoholika.Oparty łokciami o stół obierał ziemniaki.Żona jego wyglądała na kobietę co najmniej pięćdziesięcioletnią, choć dopiero niedawno przekroczyła czterdziestkę.Siwe włosy, upięte niedbale nad karkiem, co i rusz opadały kosmykami na oczy.Także obierała kartofle, wycierając palce w niebieski, przybrudzony fartuch.Hanka była rosłą, tęgą dziewczyną o czarnych, sprytnych oczach i ciemnych włosach.Miała czerstwe, rumiane policzki, wydatne, zmysłowe usta i zadarty nos.Czarnooki i ciemnowłosy Karol był ładnym, smukłym młodzieńcem.Kolor włosów oboje odziedziczyli po ojcu, gdyż matka była niegdyś blondynką.W izbie panował bałagan.Kubrak syna leżał na komodzie, sukmana ojca walała się po podłodze.Ubiór Hanki i jej uczesanie nie różniły się niczym od odzienia ani fryzury matki, choć na jej usprawiedliwienie trzeba dodać, że od rana uwijała się w polu.Hartmannowie zabrali się bowiem wreszcie do wiosennej orki.Zwykle odkładali wszystko na ostatnią chwilę, gdyż nie przepadali za pracą.Jedynie matka dbała o jaki taki ład, ale jej dla odmiany brakowało sił do roboty.Podczas posiłku panowało milczenie.Młodzi jedli z dużym apetytem, popijając piwem z wysokiego dzbana.Nie korzystano ze szklanek, aby zaoszczędzić sobie trudu zmywania.Ojciec od czasu do czasu wyjmował z kieszeni butelkę wódki i pociągał z niej potężnie.Nie umiał się bez tego obejść, a tak bardzo przywykł do trunków, że wchłaniając nawet dużą ich ilość, nie upijał się przy tym.Jedynie każdej niedzieli “zalewał się w pestkę” - jak mawiały dzieci.Miał głos nałogowego pijaka - zawsze pobrzmiewał w nim ton rozdrażnienia.Wiecznie niezadowolony, był skłonny do ataków furii, wrzeszczał często na żonę i dzieci, nie szczędząc im plugawych wyzwisk.Po posiłku Hanka uprzątnęła naczynia, których zmywanie należało do jej codziennych zajęć.Właśnie wtedy matka odezwała się mrukliwie:- Na śmierć zapomniałam, że przynieśli list.Zobacz no, Karol, pewno leży pod twoją kapotą.Musi od jakichś wielkich państwa, bo śmierdzi perfumą.A adres taki, że pęknąć ze śmiechu można: Wielmożny pan Gottlieb Hartmann z małżonką.No, Karol, zajrzyj tam, ja nie miałam czasu, żeby przeczytać.Karol list znalazł, rozdarł kopertę i najpierw, jako najbardziej piśmienny, przeczytał go sam sobie.Tymczasem rodzice i siostra spoglądali nań z rosnącym zaciekawieniem.Wreszcie Karol wybuchnął gromkim śmiechem.- Wiecie, od kogo ten list? To od Walerii!- Psiakrew! - zaklął ojciec.- A ta znowu co ma za interes?Karol zabrał się do głośnego czytania, siląc się przy tym na ton tyleż patetyczny, co drwiący.“Kochani Rodzice! Wiem dopiero od niedawna, że nie jestem rodzoną córką pani Dory Lorbach i że nazywam się Waleria Hartmann.Moja opiekunka zmarła nagle, ale na kilka dni przed śmiercią wyznała mi prawdę.Postanowiłam Was odszukać, musimy bowiemk się poznać.Tęsknię za Wami, Kochani Rodzice, a także za moim rodzeństwem.Będę rada, jeśli pokochacie mnie, gdyż bardzo pragnę Waszej miłości.Cieszy mnie myśl, że wkrótce się zobaczymy po tak długiej rozłące.Pozdrawiam Was, Najdrożsi, oraz przesyłam ukłony dla siostry i brata.Wasza WaleriaGdy tylko Karol skończył czytać, Hanka zaśmiała się hałaśliwie.Twarz starej Hartmannowej wyrażała wielkie niezadowolenie.- Tego nam tylko brakowało! Co my z nią poczniemy? Nie ma tu miejsca dla takiej rozpieszczonej pannicy!- Znajdzie się miejsce! Wraca przecież do rodzinnego domu! - zagrzmiał niespodziewanie ojciec.Spojrzeli na niego ze zdumieniem, po czym znowu wybuchnęli głośnym śmiechem.Rozgniewany Hartmann walnął pięścią w stół.- Przyjedzie i trzeba ją dobrze przyjąć! Zrozumiano? Baby, brać się za porządki, bo może zjawi się już dzisiaj.Skoro jej przybrana matka umarła, to na pewno zapisała dziewczynie jakąś grubszą forsę.Waleria jest dobrym dzieckiem i nie odmówi pomocy swoim starym rodzicom.Powinna być wdzięczna, że dzięki nam dostała się do bogatego domu.Prawda, matko?Poklepał żonę po ramieniu, obrzucając ją przy tym porozumiewawczym spojrzeniem.Jego rodzina dopóty nie mogła pojąć tego przypływu wspaniałomyślności, dopóki nie wspomniał o pieniądzach.Wówczas dopiero na wszystkich twarzach odmalował się wyraz chciwości.Hartmannowa zachichotała, ojciec zaś począł wszystkich zapędzać do roboty.Karol i Hanka wynieśli się do kuchni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]