[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli się z tym zgodzimy, musimy wiele mniejszych stanów uniesieniazdegradować do klasy dhjany.Patańdżali wylicza wiele takich stanów : osiąganie ich wróżnych okolicznościach daje różne magiczne moce.Nie będziemy o tym dyskutować.Każdy, kto chce uzyskać moce magiczne, może je otrzymać na wiele sposobów.Moc rośnie szybciej od pożądania.Chłopiec, który potrzebuje pieniędzy, by kupić zestawżołnierzyków , zanim je dostanie, chce już czegoś innego - najprawdopodobniej czegoś,co przekracza posiadane przezeń środki.Taka jest piękna historia każdego duchowego rozwoju ! Nikt nie zatrzymuje się, byotrzymać nagrodę.Nie powinniśmy się zatem głowić, co nam może, a czego nie możeprzynieść samadhi, gdy rozważamy jego skutki w naszych życiach.Rozpoczęliśmy tęksiążkę, jak pamiętamy, od uwag na temat śmierci.Zmierć teraz straciła wszelkieznaczenie.Idea śmierci zależna jest od "ja" i od czasu ; te idee zostały zniszczone; i tak"Zwycięstwo pochłania śmierć".Powinno nas teraz interesować jedynie, czym jestsamadhi samo w sobie i jakie warunki je wywołują.Spróbujmy ustalić ostateczną definicję.Dhjana przypomina samadhi pod wielomawzględami.Występuje związek "ja" z "nie-ja" oraz utrata poczucia czasu i przestrzeni iprzyczynowości.Dualność w każdej formie zostaje zniesiona.Idea czasu zaś dotyczydwóch następujących po sobie wydarzeń, przestrzeni dwóch nieprzypadkowychwydarzeń, przyczynowości dwóch wydarzeń połączonych.Stany dhjaniczne przeczą normalnemu myśleniu, ale w samadhi widać to jeszcze bardziejwyraznie.I jak dhjana wydaje się prostym związkiem dwóch spraw, tak w samadhiwydaje się połączone wszystko ze wszystkim.Można powiedzieć, że w Dhjanie istniejewciąż ukryta właściwość sugerująca, że jedno istnienie przeciwne jest wielu nie-istnieniom.W samadhi wielu i jedno jednoczą się w związku istnienia z nie-istnieniem.Definicja ta nie wynika z refleksji, lecz z pamięci.Co więcej, łatwo jest kierować "sztuczkami" dhjany.Po chwili można wejść w ten stanbez praktyk wstępnych i spoglądając nań z tego punktu oswoić się z dwuznacznością tegopojęcia, o której wcześniej mówiliśmy.Kiedy patrzy się na dhjanę z dołu, przypomina onatrans, doświadczenie tak przytłaczające, że nie można pomyśleć o czymś większym,podczas gdy z góry wydaje się zwykłym stanem umysłu, takim jak każdy inny.Frater P.,zanim dostąpił samadhi, pisał o dhjanie : "Dhjaną nazywamy przypuszczalnie rezultatintensywnej kontroli gwałtownego załamania nerwowego.Samadhi jest zwykłym tegorozwinięciem, przynajmniej tak mi się wydaje".Pięć lat pozniej nie przyjąłby takiego poglądu.Powiedział by zapewne, że dhjana jest"przepływem umysłu, jednym nieprzerwanym nurtem z "ja" do "nie-ja" bez świadomościobu, przepływem, któremu towarzyszy wzrastające zdziwienie i rozkosz".Możnazrozumieć , czym jest naturalny skutek dhjany, ale nie można tym samym nazwaćdhjany wstępem do samadhi.Można nawet nie wiedzieć, jakie stany sprowadzająsamadhi.Można wytworzyć dhjanę w ciagu kilku minut, a często zdarza się onaspontanicznie : w przypadku samadhi jest całkiem inaczej.Pewnie można ją osiągnąć,kiedy się zechce, lecz nie można rzec, w jaki sposób i ile czasu na to potrzeba.Nie jestsię nawet pewnym , czy naprawdę się je uzyska.Można być pewnym tego, że się przejdzie milę na równej drodze.Zna się warunki tego ijedynie jakiś niesamowity zbieg okoliczności mógłby w tym przeszkodzić.A chociażmożna by równie dobrze powiedzieć : "Wspiąłem się na Matterhorn i wiem, że mogę tozrobić raz jeszcze", istnieje wiele różnych okoliczności, które mogą przeszkodzić wosiągnięciu sukcesu.Zdążyliśmy się już dowiedzieć, że gdy trzymamy się jednej i niezmiennej myśli, pojawiasię dhjana.Nie wiemy, czy intensyfikacja jej wystarczy do wytworzenia samadhi, czy teżsą potrzebne jakieś inne okoliczności.Nauka to jedna sprawa, doświadczenie to inna.Jeden autor powiada, że dwanaście sekund niezmienności to dharana, sto czterdzieścicztery dhjana, a tysiąc siedemset dwadzieścia osiem to samadhi.A Wiwekananda,komentując Patańdżalego, czyni dhjanę zwykłym przedłużeniem dharany.Lecz powiadadalej : "Jeśli przypuśćmy, że medytuję nad książką i stopniowo udaje mi się skupić naniej umysł i jeśli postrzegam jedynie wewnętrzne uczucie, znaczenie nie wyrażone wżadnej formie, to stan dhjany zwany jest samadhi".Inni autorzy wolą sugerować, że samadhi wynika z medytowania nad przedmiotami,które są same w sobie cenne.Na przykład, Wiwekananda powiada : "Myśl o jakimśświętym przedmiocie" i wyjaśnia to w taki oto sposób "Nie oznacza to żadnegogrzesznego przedmiotu" (!).Frater P.wolałby nie mówić kategorycznie, czy zawsze dostępował Dhjany przy zwykłychprzedmiotach.Przerywał praktykę po kilku miesiącach i medytował na czakry, etc.Jegodhjana stała się tak potoczna, że przestał ją zauważać.Lecz gdyby chciał ją uzyskać w tejchwili, wybrałby coś dla wzniecenia w sobie "bojazni bożej" czy "świętej grozy", lub"zdziwienia".Nie ma powodu, dla którego dhjana nie mogłaby się przydarzać podczasmyślenia o jakichś zwykłych przedmiotach nad brzegiem morza, na przykład o niebieskiejświni.Lecz stałe odwoływanie się do niebieskiej świni jako zwykłego przedmiotumedytacji, które czyni Frater P., nie musi być traktowane au pied de la lettre.Jegozapiski dotyczące medytacji nie zawierają wzmianek o tym osobliwym zwierzęciu.Dobrze by się stało, gdyby zorganizowane badania określiły warunki samadhi.Lecztymczasem nie ma żadnych przeciwwskazań co do wyboru obiektów medytacji, z jednymwyjątkiem, o którym wspomnimy w trakcie naszych rozważań.Pierwszą klasą obiektów prawdziwej medytacji (w przeciwieństwie do praktyk wstępnych,w których powinno się po prostu rozpoznawać obiekty, których nieskończoność trudnajest do wytrzymania) są rozmaite części ciała.Hindusi stworzyli wyszukany systemanatomii i fizjologii, który ma się nijak do faktów z prosektorium.Istotne jest tu siedemczakr, które opiszemy w Części II.Istnieją także rozmaite "nerwy", równie mityczne.Drugą klasę stanowią obiekty dewocji, takie jak idea lub forma Bóstwa, serce lub ciałotwojego nauczyciela, czy też jakiegoś człowieka, którego głęboko szanujesz.Nie będęzachwalać tej praktyki, jako że zakłada ona pewne uprzedzenia.Można także medytować nad swymi snami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]