[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uzdrowicielka lekko się uśmiechnęła.- Uzyskałam idealną zgodność - oznajmiła.- Jestem absolutnie pewna, że te liście pochodzą z Myrkra.Lando cicho gwizdnął, a kiedy Han wyraził swoje uczucia w mniej parlamentarny sposób, poczuł na sobie pełne dezaprobaty spojrzenie Leii.Planeta Myrkr cieszyła się zawsze wielką popularnością wśród przemyt­ników z uwagi na dużą zawartość metalu w liściach drzew.Metal zakłó­cał działanie orbitalnych czujników, przez co ich wskazania nie były wiarygodne.Dlatego właśnie planeta była doskonałym miejscem na za­łożenie tajnej bazy.Żyły tam także vonskry i isalamiry.Yonskry były paskudnymi czworonogimi drapieżnikami polującymi na wszystkich i wszystko, co wykazywało chociaż niewielką wrażliwość na działanie Mocy.Potulne gady isalamiry eliminowały Moc z otaczającego ich ciała niewielkiego bąbla.Nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach trudno byłoby wyobrazić sobie gorsze miejsce do polowania na królową voxynów.Zadanie przyszłych myśliwych wydawało się tym trudniejsze, że Myrkr znajdował się mniej więcej czterysta lat świetlnych poza gra­nicami przestworzy opanowanych przez Yuuzhan Vongów.- Niech będzie - zgodził się Raynar.- Jak brzmi ta wiadomość?- To dopiero początek.- Mara podała Bena Luke’owi i popatrzyła na Cilghal.- Jesteś pewna, że królowa przebywa na Myrkrze? - zapyta­ła.- Czy nie sądzisz, że isalamir mógł żyć przedtem gdzieś indziej?- Sądząc po tych liściach w jego żołądku, wykluczone - odpowie­dział Jacen.- Gdyby liście pochodziły z innej planety, miałyby o wiele mniejszą zawartość metalu.- Isalamir pożywiał się liśćmi rosnących na Myrkrze drzew krótko przed śmiercią- zgodziła się z nim Kalamarianka.- Sam zaś dostał się do żołądka voxyna wkrótce potem.Badając liście, nie znalazłam śladów świadczących, że zamrażano je albo przechowywano w konserwującym roztworze.Zapanowała pełna napięcia, przytłaczająca cisza.Chyba każdego dręczyło to samo pytanie.Jedi znali wszystkich na tyle dobrze, aby wie­dzieć, że ich następnym zadaniem będzie opracowanie planu działania.- Możemy od razu wykluczyć pomysł frontalnego ataku - odezwała się w końcu Ulaha Korę.- Nawet gdybyśmy zdołali zgromadzić wystar­czająco potężną flotę szturmową, co jak wiemy, jest niemożliwe, prawdo­podobieństwo powodzenia takiej akcji oceniam zaledwie na kilka procent.- A sama próba ataku zdradzi nasze zamiary - dodał Luke.- Musi­my wymyślić coś lepszego.- Atak niewielkiej grupy komandosów - zaproponował Zekk.- Prze­transportujemy ich ukradkiem z przeciwnej strony.- Nic z tego, o ile nie jesteście lepsi niż piloci Eskadry Widm -przerwał mu Solo.Zanim odleciał z Coruscant, zajrzał do ośrodka me­dycznego Wojsk Obrony Planety, aby uciąć sobie pogawędkę z We-dgem Antillesem.Tym razem zastał generała w nastroju do rozmowy.-Od mniej więcej sześciu miesięcy Yuuzhan Vongowie starają się prze­nikać przez granicę między Korelią a Yorteksem.Pozostawili w prze­stworzach całe mnóstwo interdykcyjnych dovin basali.W wyniku tego piloci Widm musieli wyskakiwać z nadprzestrzeni bez względu na to, którędy się przemykali.Najgorzej wygląda sytuacja na odcinku mię­dzy Hydiańską drogą a Perlemiańskim szlakiem handlowym, gdyż w tamtych okolicach nie mogli przebywać w nadprzestrzeni nawet po naszej stronie granicy.- Teraz wiemy, dlaczego - odezwał się Skywalker.- Yuuzhan Vongowie domyślają się, że odkryliśmy ich tajemnicę, i przygotowali się na nasze spotkanie.- Odgadli, że tak właśnie postąpimy - rzekła Tahiri.Chociaż miała niewiele ponad piętnaście lat i była najmłodszą Jedi biorącą udział w ze­braniu, do wygłaszanych przez niąuwag i opinii przywiązywano zawsze wielką wagę.Wszyscy wiedzieli, co przeżyła, kiedy yuuzHanska mistrzyni próbował przemienić ją w niewolnicę przeznaczoną do polowania na rycerzy Jedi.Wiedzieli też, że dziewczyna zna Yuuzhan Vongów lepiej niż każdy spośród uczestników zebrania.- Mają takie powiedzenie: „Niech walkę prowadzą nasi wrogowie”.Nie przypuszczam, żeby za­mierzali postępować z nami uczciwie.- Masz rację - odezwała się Alema.Słysząc pochwałę z jej ust, Tahiri posłała jej lodowate spojrzenie; TwiMekianka udała jednak, że go nie zauważyła.Zwróciła się do Luke’a i innych starszych Jedi: - Kiedy przebywałam na Nowym Plymptonie, Yuuzhan Vongowie zawsze starali się przewidzieć, co zrobimy, i przygotować mniej lub bardziej wymyśl­ną zasadzkę.Możecie być pewni, że właśnie tak się zachowają i tym razern.- No to musimy wywieść ich w pole - oznajmił Anakin tonem typo­wym dla pewnego siebie siedemnastolatka.Odwrócił się i powiódł spoj­rzeniem po otaczających go młodszych Jedi.-Yuuzhan Vongowie chcą, żebyśmy się poddali, prawda? Poddajmy się więc i pozwólmy, żeby sami przetransportowali nas na drugą stronę.- Mów dalej - odezwał się mistrz Sky walker, zręcznie kierując uwagę zebranych z powrotem na starszych i bardziej doświadczonych Jedi.-Słuchamy cię uważnie.Anakin puścił dłoń Tahiri i podszedł do wuja.- Pozwoliłoby nam to także znaleźć więcej czasu na opracowanie planu uwolnienia talfagliańskich zakładników - dodał.- Słuszna uwaga - zauważył Luke.- Jak zamierzamy to osiągnąć? -Nie wy - odezwał się Anakin.- My.Zanim jeszcze Han uświadomił sobie, że zrobił krok w kierunku młodszego syna, poczuł na ramieniu dłoń Calrissiana.Śniadoskóry męż­czyzna widział i słyszał, jak Leia beszta męża za to, że omal nie straciła życia podczas pokazu możliwości wojennego androida.Nie przebiera­jąc w słowach, oświadczyła, że chociaż bardzo się cieszy z jego powro­tu, nie pozwoli, żeby był przesadnie opiekuńczy - podobnie jak nie pozwoliłaby na to żadnemu z Noghrich, którzy opiekowali się nią o wie­le skuteczniej.Ostrzegła, że jeśli Han jeszcze kiedyś spróbuje wydawać rozkazy jej albo któremuś z dzieci, będzie sam musiał pilotować „Soko­ła”.Han przypomniał sobie jej słowa i pomyślał, że wysłucha do końca, co jego młodszy syn ma do powiedzenia.Cofnął się i kiwnięciem głowy podziękował Calrissianowi.Anakin powiódł spojrzeniem po twarzach członków swojej grupy.- Pozwolimy, żeby jakiś zdrajca wydał nas w łapy Yuuzhan Vongów w zamian za darowanie choćby na pewien czas życia talfagliańskim zakładnikom - zaczął.- Zdrajca umówi się z Yuuzhanami, że przekaże im nas gdzieś w okolicy Obroaskai.Kiedy znajdziemy się na pokładzie yuuzhańskiego statku, zaczekamy, aż przeleci przez granicę, a potem opanujemy go i polecimy na Myrkr.- Odwrócił się do siostry.- Słysza­łem, że Wedge.to znaczy generał Antilles, pozwolił ci pilotować kilka przechwyconych statków Yuuzhan Vongów.Mogłabyś nauczyć Zekka tej sztuki?Jaina obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem.- Dlaczego miałabym go uczyć? - zapytała.- Chyba nie zamierzasz się decydować na coś tak szalonego beze mnie?Na twarzy młodszego brata odmalował się niepokój.- Przebywasz tylko na tymczasowym urlopie - przypomniał.- Ło­buzy mogą w każdej chwili zażądać, żebyś wróciła do czynnej służby.- Jasne, że mogą.- Jaina przewróciła oczami i zrobiła bardzo sta­nowczą minę.Podobny wyraz Han widywał czasami na twarzy Leii, kie­dy jego żona nie chciała wysłuchiwać żadnych argumentów.- Ale jeżeli i ty lecisz, polecę z tobą.- Ja także - oznajmiła Tahiri.Anakin zmarszczył brwi.- Ty? - zapytał.- Jesteś za [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •