[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.za-łóżmy, że mógłbym jak ty radośnie trzepać trzy po trzy i nie musiał się przy tym pilno-wać, by czasem nie wypsnęło mi się coś, co wiem, lecz co powinienem zachować wy-łącznie dla własnej wiadomości.Rany zablizniłyby się, pomyślał.Mógłbym odstawić prochy.Skończyłyby się bezsen-ne noce. Panno Bedouin  powiedział. Ja panią kocham.Ale proszę mnie zle nie zrozu-mieć.Mówię o miłości duchowej.Nie cielesnej. Jasne  rzekła panna Bedouin. Kocham panią  ciągnął Lars  ponieważ panią podziwiam. Tak bardzo ją podziwiasz, że nie możesz z nią pójść do łóżka?  zapytał mrukli-wie Pete. Dziecinada! Lars, ile ty masz lat? Prawdziwa miłość polega na tym, że sięchodzi do łóżka, jak w małżeństwie.Czyż nie mam racji, panno Jakcitam? Gdyby Larscię naprawdę kochał. Zaraz to wyjaśnię  przerwał mu Lars. Nikt nie chce słuchać twoich wyjaśnień  powiedział Pete. Daj mi szansę  rzekł Lars. Podziwiam ją ze względu na jej pozycję. Podziwiaj ją sobie, ale nie w pozycji pionowej  odparł Pete cytując wielkiegopoetę i kompozytora z ubiegłego wieku, Marca Blitzsteina. Moja pozycja jest aż nazbyt pionowa  rzekła panna Bedouin z błyskiem gniewuw oczach. To właśnie przed chwilą powiedziałam.I nie tylko.Przerwała, bo koło ich stolika pojawił się nagle mały, starszawy człowieczek o lśnią-cych białych włosach, spod których przeświecała gdzieniegdzie różowa skóra.Na nosiemiał staroświeckie okulary, a w dłoni trzymał teczkę.Jego zachowanie stanowiło dziw-ną kombinację nieśmiałości z determinacją.Miało się wrażenie, że gdyby tylko mógł,chętnie opuściłby kawiarnię. Kupiec  powiedział Pete. Nie  rzekła panna Bedouin. Jak na kupca nie jest dość dobrze ubrany.27  To ktoś z sądownictwa  powiedział Lars.Starszawy, niski pan wyglądał mu naurzędnika. Nie mylę się?  Spojrzał na człowieczka. Pan Lars?  spytał z wahaniem w głosie starszy pan. To ja  odrzekł Lars.Najwyrazniej jego podejrzenie było słuszne. Kolekcjoner autografów  powiedziała z tryumfem panna Bedouin. On chcepana autograf, panie Lars.Rozpoznał pana. To nie byle kto  dodał Pete po namyśle. Spójrzcie na tę szpilkę w jego krawa-cie.Prawdziwy rżnięty kamień.Ale kto dzisiaj nosi. Panie Lars  powiedział starszy pan przysiadając niepewnie na brzegu ławki.Odsunął cukier, sól oraz puste filiżanki po kawie i położył przed sobą teczkę. Proszęwybaczyć, że przeszkadzam.Ale mam do pana sprawę.Mówił cichym, słabym głosem.Przypominał Zwiętego Mikołaja, a jednak przyszedłtu w interesach.Nie przyprowadził ze sobą elfów i nie zamierzał rozdawać zabawek.Byłprofesjonalistą: wskazywał na to sposób, w jaki położył na stole teczkę.W pewnej chwili Pete trącił Larsa łokciem i wskazał dwóch młodych mężczyzn, któ-rzy stali obok pustego stolika przy drzwiach i mieli rybie, pozbawione wyrazu twarze.Przyszli razem ze starszym facetem i nie spuszczali wzroku ze stolika.Lars natychmiast wyciągnął z kieszeni marynarki dokumenty, które zawsze nosiłprzy sobie. Dzwoń po policję  rzekł do panny Bedouin.Kobieta zamrugała oczami i z wahaniem podniosła się z miejsca. Ruszże się  popędził ją szorstko Lars, po czym powiedział głośno:  Niech ktośwezwie policję! Proszę  rzekł starszy pan błagalnie, lecz z lekką irytacją w głosie. Zajmę panutylko chwilę.Jest coś, czego nie rozumiemy.Lars ujrzał lśniące, kolorowe zdjęcia.Natychmiast je rozpoznał.Były to zgromadzo-ne przez KACH reprodukcje jego wcześniejszych szkiców, od 260 do 265, plus zdjęciaostatnich dokładnych stereogramów, które miały być przedstawione StowarzyszeniuLanfermana.Rozkładając dokument Lars rzekł do starszego człowieka: To jest zakaz nagabywania.Zna pan jego treść?Starszy człowiek niechętnie skinął głową.  Każdy urzędnik pracujący w rządzie Związku Sowieckiego  zacytował Lars  Chin Ludowych, Kuby, Brazylii, Republiki Dominikany. Tak, tak  zgodził się starszy pan. .i wszystkich innych wspólnot etnicznych lub narodowych należących doWschodniego, który nagabuje, naprzykrza się, grozi, dopuszcza rękoczynów na powo-28 dzie, to znaczy na mnie, Larsie Powderdryu, lub w jakikolwiek inny sposób absorbujego lub przebywa w niedozwolonej od niego odległości, zostaje zatrzymany. Dość, wystarczy  rzekł starszy pan. Jestem sowieckim urzędnikiem.Zgodniez prawem nie wolno mi z panem rozmawiać i pan o tym wie.Chodzi mi jednak o szkicnumer 265.Niech pan spojrzy. Podsunął Larsowi spreparowaną przez KACH odbit-kę.Lars udał, że jej nie widzi. Któryś z pana podwładnych napisał na tym, że to jest. pomarszczonym, tłustym palcem powiódł po umieszczonych w dolnym rogu sło-wach w języku angielskim   Pistolet Ewolucyjny.Nie pomyliłem się? Pomyliłeś się  rzekł głośno Pete. Pilnuj się, bo zrobię z ciebie kupkę plazmy. Nie chodzi o szkic z transu  powiedział sowiecki urzędnik uśmiechając się prze-biegle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •