[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Roześmiała się wesoło. Pła-cisz za bilet, uśmiechasz się do miłych, łysych i budzących koszmarne skojarzenianiemieckich techników z obsługi, potem stajesz na płycie, a twoje ciało poddawa-ne jest działaniu pola teleportującego.stoisz tam sobie niewinnie i powoli sięrozpływasz, a o dwadzieścia cztery lata świetlne dalej w takim samym tempiepojawiają się twoje zarysy.a więc zaczynasz nabierać materialnych kształtówna Paszczy Wieloryba, lecz nim proces dobiegnie końca, nim zdążysz się w peł-ni uformować, zginiesz pora żony promieniem lasera.Teleportacja trwa pełnychpiętnaście minut.Przez te piętnaście minut, Mat, będziesz bezsilny, na wpół zma-terializowany tak po jednej, jak i po drugiej stronie.To samo będzie się j działoz twoimi ludzmi.I całym ich wyposażeniem.Wpatrywał się w nią zaskoczony. Zdaje się  powiedziała Freya  że to się nazywa hubris. A cóż to takiego? W języku starożytnych Greków słowo to oznaczało pychę, chęć sięgnięciapo więcej, niż przyznali ci bogowie.Może bogowie nie życzą sobie, byś przej-45 mował kontrolę nad Paszczą Wieloryba, Matty, kochanie.Może nie chcą, żebyśporywał się na sprawy dla ciebie zbyt wielkie. Do diabła, i tak muszę przecież dostać się na drugą stronę. Jasne, dlaczego więc przy okazji nie przejąć kontroli? Odstawić na bokjowialnego i ckliwego Omara Jonesa. Zgniotła w popielniczce niedopałekpapierosa. Tak czy inaczej, będziesz zmuszony tam pozostać; dlaczegóż miał-byś przystać na normalne życie wśród najzwyklejszych pod słońcem hoi polloi?Pomyśl tylko.tutaj jesteś co prawda silny, ale Horst Bertold i jego ONZ, wspie-rane ekonomicznie przez Szlaki Hoffmana, są silniejsi.Tam. Wzruszyła ra-mionami, jakby dziwiąc się ludzkim aspiracjom  lub ludzkiej próżności.Byłooczywiste, że tam sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej.Z każdą chwilą nabierał przekonania, że nikt nie będzie w stanie stawić muczoła, jeśli tylko uda mu się jednym, nagłym skokiem przerzucić na PaszczęWieloryba całe towarzystwo wraz ze sprzętem i to jak na ironię przy pomocyoficjalnych placówek Szlaków Hoffmana.Uśmiechnął się; bawiła go myśl, żeSzlaki dołożą wszelkich starań, by wraz z ludzmi przeteleportować go do kolonii. A pózniej, w 2032  ponownie odezwała się Freya  gdy zapewne brud-ny i brodaty, mamroczący niezrozumiale Rachmael ben Applebaum pojawi sięwraz ze swym wielkim  Omphalosem , odkryje na miejscu piekło, co zresztą bę-dzie zgodne z jego oczekiwaniami.tyle tylko, że to ty będziesz tym wszystkimkręcić.I jeśli chodzi o mnie, to jestem gotowa założyć się, że fakt ten wprawi gow najwyższe zdumienie.Rozdrażniony Matson powiedział:  Nie mogę dłużej o tym myśleć.Idę spać. Zdjął szlafrok i kapcie, po czym ociężale zwalił się na łóżko.Czuł się przy-tłoczony brzemieniem przeżytych lat.Czy nie był zbyt stary, by zabierać się doczegoś takiego? Nie chodziło mu o łóżko, co to, to nie, nie był za stary, by dzielićje z Freyą Holm; przynajmniej jeszcze nie teraz.Znacznie bardziej niepokoiła gopropozycja dziewczyny, która bezbłędnie, możliwe nawet, że na poziomie telepa-tycznym, rozszyfrowała jego podświadomość.Tak, to wszystko była prawda.Już od pierwszej wideorozmowy z Rachmaelem, gdzieś na progu procesówmyślowych, zaczął prześladować go ten pomysł.I to właśnie była prawdziwa przyczyna, dla której pomagał  czy raczejusiłował pomóc  zgnębionemu, prześladowanemu przez wierzycielskie balonyRachmaelowi ben Applebaumowi.Zgodnie z przekazywanymi przez infomedia danymi, na Paszczy Wielory-ba istniała tak zwana armia krajowa, złożona z trzystu ochotników.Było to cośw rodzaju straży mającej zapobiegać zamieszkom.Trzystu! A wśród nich żadne-go doświadczonego zawodowca.Według reklam była to sielankowa kraina pełnawszelkiego dobra.Skoro zaś wszystkiego wystarczało dla wszystkich, to do czegobyła potrzebna armia? Czegóż ubodzy mieli zazdrościć bogatym? I jaki był sensw zagarnianiu czegokolwiek siłą?46 Ja wiem, odpowiedział sobie w myśli Matson Glazer-Holliday.Ubodzy znaj-dują się po tej stronie.To ja i moi pracownicy.Od wielu lat jesteśmy coraz bardziejprzytłaczani przez prawdziwych olbrzymów, przez ONZ i Szlaki Hoffmana i.Bogaci byli o dwadzieścia cztery lata świetlne stąd, na dziewiątej planecieFomalhauta.Panie ben Applebaum, pomyślał, leżąc na wznak u boku Frei, bardzo się panzdziwi po przylocie na Paszczę Wieloryba.%7łałował tylko, że on sam  a jakiś wewnętrzny głos podtrzymywał w nim tępewność  nie dożyje chwili lądowania.Dlaczego miało się tak stać, tego jegoparapsioniczna intuicja nie była w staniej powiedzieć.Tuż obok Freya zamruczała przez sen i odprężona, przysunęła się i bliżej.Natomiast on leżał z otwartymi oczami, zapatrzony w czarną nicość.Zmagałsię z nowymi, płynącymi opornie myślami, napawając się uczuciem, jakiego niedoświadczył nigdy dotąd.VIObserwacyjny satelita  Książę Albert B-y nadał mocno rozmazany, pierw-szy sygnał wizyjny.Po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat teleskopy uchwyciłyobraz leżącej w dole powierzchni.Niektóre elementy nieczynnej przez długi czassieci zminiaturyzowanych układów doznały uszkodzeń, jednak zasadniczy sys-tem zasilający pozostał na tyle sprawny, że mógł wysłać w kierunku odległegoo dwadzieścia cztery lata świetlne Układu Słonecznego spójny sygnał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •