[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zawołajcie i uspokójcie się, wszystkousłyszycie!Czy to dzięki wyrazowi twarzy pana Pickwicka, czyjego wymowie, czy też nieprze-zwyciężonej dla umysłów kobiecych chęci usłyszenia czegoś tajemniczego, tego nie wie-my, ale najrozsądniejsze niewiasty w zakładzie, w liczbie czterech czy pięciu, zdołały wkońcu odzyskać względny spokój.Wezwały więc pana Pickwicka, by bezzwłocznie poddałsię osobistemu aresztowaniu gwoli powszechnego bezpieczeństwa; filozof przystał na to iby móc rozmówić się z panną Tomkins, wszedł do szatni, w której przychodzące pensjo-narki zawieszały swe kapelusze i okrycia.Gdy go starannie zamknięto, spłoszone owieczkipoczęły z wolna odzyskiwać odwagę.Pannę Tomkins ocucono z omdlenia, wyprowadzonoz pokoju i konferencja rozpoczęła się. Powiedz pan, coś robił w moim ogrodzie? zapytała panna Tomkins słabym głosem. Przyszedłem tu, aby uprzedzić panią, że jedna z jej pensjonarek ma uciec dzisiejszejnocy odpowiedział pan Pickwick z głębi gabinetu. Uciec! krzyknęła panna Tomkins, trzy guwernantki, trzydzieści pensjonarek i pięćsłużących. A z kim? Z przyjacielem pani, panem Fitz-Marshall. Moim przyjacielem! Nie znam żadnego pana Fitz-Marshall. Więc z panem Jingle. Nigdy w życiu nie słyszałam tego nazwiska. A więc oszukano mnie! zawołał pan Pickwick. Jestem ofiarą zmowy! Poślij panido oberży Pod Aniołem , jeżeli słowa moje nie znajdą u niej wiary.Zaklinam, poślij, pa-ni, do oberży Pod Aniołem i każ przywołać służącego pana Pickwicka. Zdaje mi się, że to jakiś porządny człowiek, kiedy trzyma służącego. rzekła pannaTomkins do nauczycielki kaligrafii i rachunków. Mnie się raczej zdaje odrzekła nauczycielka połączonej kaligrafii i rachunków żeto służący jego trzyma.Zdaje mi się, że to wariat, a służący pilnuje go. Może ma pani słuszność odpowiedziała stara panna. Niech dwie służące pójdą dooberży Pod Aniołem , a reszta niech zostanie i strzeże nas.144Wyprawiono więc dwie służące po Samuela Wellera, a trzy zostały dla ochrony missTomkins, nie licząc trzech guwernantek i trzydziestu pensjonarek.A pan Pickwick siedziałw zamknięciu za całą górą butersznytów i z całym hartem i filozoficznym spokojem, najaki stać go było, oczekiwał powrotu wysłanek.W tym przykrym położeniu upłynęło mu półtorej godziny; gdy dwie służące powróciły,pan Pickwick, oprócz głosu Sama, rozpoznał jeszcze dwa inne głosy, jakby znane mu, dokogo jednak należały, tego, mimo najlepszych chęci, nie mógł sobie przypomnieć.Nastąpiła krótka konferencja; drzwi otworzyły się, pan Pickwick wyszedł z zamknięciai znalazł się wobec całego pensjonatu, Sama, starego Wardle a i jego przyszłego zięcia. Drogi przyjacielu! zawołał pan Pickwick, rzucając się ku panu Wardle owi i chwy-tając go za ręce. Drogi przyjacielu! Na rany boskie, zaklinam cię, wytłumacz tym pa-niom przykre, okropne położenie, w jakim się znalazłem.Zapewne dowiedziałeś się owszystkim od mego służącego.Powiedzże im, że nie jestem ani zabójcą, ani szalonym. Już powiedziałem, drogi przyjacielu, już powiedziałem orzekł pan Wardle, ściskającprawą rękę filozofa, podczas gdy pan Trundle ściskał lewicę. A ci, którzy powiedzą albo już powiedzieli, że pan jest nim zawołał Sam, występu-jąc naprzód ci nie powiedzieli prawdy, ale coś zupełnie przeciwnego.I jeżeli są tu męż-czyzni, mniejsza o to, wielu, to dam im tego dowody najzupełniej przekonywające, tu, wtym samym pokoju, jak tylko te szanowne damy zechcą usunąć się i każą swym ludziomwystąpić jednemu po drugim!Wygłosiwszy tak rycerskie wyzwanie z wielkim zapałem, Sam Weller uderzył ener-gicznie pięścią w dłoń i spojrzał na pannę Tomkins, z wielką uprzejmością mrugnąwszyokiem.Ale rycerskość Sama nie wywarła wielkiego wrażenia na tej cnotliwej osobie, któraz oburzeniem usłyszała przypuszczenie, iż w domu jej mogą znajdować się mężczyzni.Sprawę pana Pickwicka załatwiono prędko, lecz nie zdołano wydobyć z niego ani sło-wa, ani podczas powrotu do oberży, ani też gdy zasiadł ze swymi przyjaciółmi przy do-brym ogniu do wieczerzy, której wielce potrzebował.Zdawało się, że był oszołomiony i wnajwyższym stopniu zdumiony.Raz tylko, raz jeden, zwrócił się do pana Wardle a z za-pytaniem: Skąd się pan tu wziąłeś? Ułożyliśmy się z panem Trundle em, że zapolujemy sobie pierwszego dnia tego mie-siąca.Przybyliśmy tu dzisiaj w nocy i bardzo nas zdziwiła wiadomość, że pan się tu znaj-duje mówił dalej wesoły starzec, uderzając pana Pickwicka po ramieniu. Bardzo mię tocieszy.Zapolujemy tu sobie doskonale i damy panu Winkle owi sposobność zrehabilito-wania się.Dobrze, stary?Pan Pickwick nic nie odpowiedział.Nie pytał nawet o swych przyjaciół w Dingley Dell.Wkrótce potem poszedł spać, rozkazawszy Samowi, by przyszedł zabrać świecę, gdy za-dzwoni.Po niejakim czasie ozwał się głos dzwonka i Sam Weller stanął przed swym panem. Sam! zawołał pan Pickwick, poprawiając kołdrę. Słucham pana odpowiedział sługa.Nastąpiło milczenie; Sam poprawił świecę. Sam! powtórzył pan Pickwick, jakby z rozpaczliwym wysiłkiem. Słucham pana powtórzył sługa. Gdzie jest ten Trotter? Hiob, panie? Tak. Pojechał. Ze swym panem, jak sądzę.145 Z panem czy kolegą, czy.już nie wiem, z kim.Razem drapnęli.To dobra parka, pa-nie! Jingle zwietrzył mój projekt i wyprawił tego łotra, by nas wywieść w pole rzekł panPickwick, którego te wyrazy niemal dławiły. Akurat tak, panie. Wszystko to było zmyślone. Od początku do końca, panie.Wyfrycowano nas.W każdym razie bardzo sprytnie. Nie sądzę, by drugi raz potrafili nam się tak łatwo wymknąć, Samie? I ja nie sądzę, panie. Gdzie tylko spotkam tego Jingle a zawołał pan Pickwick, podnosząc się i zadającpoduszce straszliwy cios nie tylko, że go zdemaskuję, jak na to zasługuje, ale ukarzęwłasnoręcznie.Tak! Zrobię to albo nie nazywam się Pickwick! A ja, jak pochwycę tego mazgaja z czarną czupryną, to jeżeli mu nie wydobędę rze-czywistej wody z jego ślepiów, nie nazywam się Weller
[ Pobierz całość w formacie PDF ]