[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie pracuję dobrze z innymi – powiedział Trell po chwili przyciszonym głosem, po czym przybrał naglący ton.– Wielki lordzie, zdradź mi swój sekret.Jego żądanie zaskoczyło Mhorama.– Mój sekret?– Sekret mocy.Muszę mieć moc.– W jakim celu?Trell wiercił się przez chwilę, szukając odpowiedzi, ale potem jego spojrzenie ponownie uderzyło Mhorama.– Pragniesz, by Revelstone było nienaruszone? – Słowo „nienaruszone” znowu wypluł z ust niczym żółć, potem odwrócił się gwałtownie i odszedł.Mhoram poczuł lodowaty dotyk przeczucia na swym karku i spoglądał za odchodzącym Trellem, jakby potężny skaleningas wlókł za sobą pióropusz nieszczęścia.Jednakże nim sobie to w pełni uświadomił, wszystkie przeczucia przesłoniła atmosfera strachu panująca w Revelstone.Lord nie ośmieliłby się przekazać Trellowi swej sekretnej wiedzy.Nawet skaleningas mógłby wówczas przyzwać rytuał profanacji.Z wysiłkiem przypomniał sobie, dokąd szedł, i ponownie ruszył w kierunku refektarza.Ponieważ spotkanie z Trellem opóźniło jego przybycie, wszyscy ludzie, których wezwał, czekali już na niego.Stali bezradnie pośród opuszczonych stołów w wielkiej, pustej sali i z drżeniem obserwowali jego nadejście, tak jakby niósł z sobą paradoksalnie fatalną nadzieję, zbawczy los.– Wielki lordzie – zaczął natychmiast szef kuchni, tłumiąc swój strach gniewem – nie jestem w stanie zapanować nad tymi baranami udającymi kucharzy.Połowa z nich opuściła mnie, a pozostali nie chcą pracować.Wymachują nożami i nie chcą wyleźć z kątów, w których się ukryli.– A zatem musimy odbudować ich odwagę.– Pomimo strachu, jakiego mu napędził Trell, Mhoram stwierdził, że łatwiej mu się uśmiechać.Spojrzał na lordów i hirebrandów.– Nie czujecie tego?Amatin kiwnęła głową z oczami pełnymi łez.Trevor uśmiechnął się.Pod ich stopami następowała zmiana.Była drobna, niemal podświadoma.Jednakże wkrótce nawet hirebrandzi mogli ją wyczuć.Bez pomocy ciepła czy światła rozgrzewała i rozjaśniała ich serca.W niemal namacalny sposób skała Revelstone przypominała sobie, że jest twardym granitem, a nie kruchym piaskowcem.Mhoram wiedział, że ta zmiana nie była wszędzie wyczuwalna – że cała siła rhadhamaerl nie wystarczyłaby na odparcie ponurego ataku strachu Szatańskiej Pięści.Skaleningasowie uczynili jednak początek.Teraz każdy, kto poczuł zmianę, będzie wiedział, że opór jest nadal możliwy.Lord pozwolił zebranym cieszyć się przez chwilę zmianami zachodzącymi w granicie.Potem przystąpił do drugiego punktu tworzenia obrony.Poprosił ciepłodzieja Borillara o całą uzdrawiającą esencję drzewną rillinlure, jaką mógł dostarczyć, i wysłał pozostałych hirebrandów, by pomogli szefowi kuchni ponownie przystąpić do pracy.– Gotujcie i nie przestawajcie – polecił.– Praca pozostałych refektarzy jest sparaliżowana.Wszyscy, którzy poszukują jedzenia, muszą je tutaj znaleźć.Borillar miał wątpliwości.– Nasze zapasy rillinlure szybko się wyczerpią przy takich ilościach pożywienia.Nic nie pozostanie na dalsze oblężenie.– Tak już być musi.Naszym błędem było oszczędzanie i wydzielanie naszych sił na wypadek przyszłych niebezpieczeństw.Jeśli nie uda nam się przetrwać tego ataku, to przyszłość nie będzie dla nas miała znaczenia.– A gdy Borillar nadal się wahał, dodał: – Nie lękaj się, ciepłodzieju.Szatańska Pięść też musi odpocząć po takim wytężeniu swej mocy.Po chwili Borillar zrozumiał mądrość decyzji wielkiego lorda.Odszedł, aby wykonać jego polecenia, a Mhoram zwrócił się do pozostałych lordów.– Przyjaciele, nam przypada inne zadanie.Musimy sprowadzić tu ludzi, aby mogli najeść się i odzyskać siły.– Poślij grupę bojową – powiedziała Loerya.Na jej twarzy wyraźnie malował się ból spowodowany rozdzieleniem z córkami.– Nie.Strach skłoniłby niektórych do gwałtownego oporu.Musimy ich przywołać, sprawić, aby sami chcieli przyjść.Musimy odsunąć na bok własne obawy i rozesłać po twierdzy wezwanie w taki sposób, aby ludzie zechcieli na nie odpowiedzieć.– A kto będzie bronił Revelstone.gdy my będziemy tu zajęci? – zapytał Trevor.– Niebezpieczeństwo jest właśnie tutaj.Nie musimy marnować sił na bezużyteczne trzymanie straży.Nie będzie innego ataku, dopóki trwa ten.Chodźcie.Połączycie swą moc z moją.My, lordowie, nie możemy pozwolić na taki upadek ducha twierdzy.Wypowiadając te słowa, lord wydobył ze swej laski jarzący się jasno płomień.Zestroił go z emanacją kamienia i skierował na ścianę.Płomienna moc popłynęła przez skałę niczym odwaga, sprawiając, że ludzie w jej zasięgu odzyskiwali odwagę i przybywali do refektarza.Amatin, Trevor, a potem i Loerya poszli za przykładem Mhorama.Ich ognie połączyły się z jego płomieniem, a umysły skłoniły ku temu samemu zadaniu.Z ich pomocą wielki lord odepchnął przerażenie, podzielił się z nimi swym nieugiętym przekonaniem, dzięki czemu promieniujące na Revelstone wezwanie nie było skażone strachem.Wkrótce ludzie zaczęli odpowiadać.Wchodzili do refektarza z zapadniętymi oczyma niczym ofiary sennych koszmarów – przyjmowali parujące tace od szefa kuchni i hirebrandów – siadali przy stołach i zaczynali jeść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •