[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze na drugim kilometrze żegnały ich karabinowe palby.Smith usadowił się tuż za siedzeniem kierowcy, na­przeciw pułkownika.Przez szczeliny przednie nie widział nic, monitory kamer też pozostawały wyłączone.Trzęsło okropnie.Tamci z tyłu rozpoczęli regularną libację -Xavras nie reagował, czytał jakąś książkę.Zrobiło się du­szno i gorąco i Smith zdjął koszulę.Wciskając ją do ple­caka, natrafił dłonią na komputer.Wyłuskał skrzata i wsu­nął go sobie do ucha.W Krakowie walki uliczne.Część Rosjan broni się na Wawelu, część ucieka, część wyczekuje ewakuacji drogą powietrzną.Czerniszewski wydaje szumne polityczne de­klaracje, odezwy i apele; nie bardzo jednak ma do kogo apelować, bo Zachód po moskiewskiej masakrze w żaden sposób nie zamierza Polakom pomagać, a Czerniszewskiego zawzięcie ignoruje, pomimo jego odcięcia się od Xavrasa, co z kolei nie przysporzyło samozwańczemu pre­zydentowi sympatii wśród samych Polaków, i prawda jest taka, że obecnie Wtadimir Czerniszewski sam nie wie, ko­go reprezentuje i czy w ogóle reprezentuje jeszcze kogokol­wiek.Sytuacja charakterystyczna dla społeczeństw pozba­wionych demokratycznej możliwości wyłaniania swej re­prezentacji politycznej: każdy reprezentant jest de facto samozwańcem, nastroje panujące wśród intelektualnych elit pozbawione są jakiegokolwiek sprzężenia z nastrojami ludu (i vice uersa), tworzą się koterie wśród koterii wśród koterii, wszystkie o planach niebywale dalekosiężnych, wszystkie jednako impotentne.I choć odnajdziemy tu pełne spektrum postaw i przekonań - rychło się zorientujemy, jak miażdżącą przewagę nad innymi stronnictwami po­siadają ugodowej, ci mierni stoicy o ambicjach wielkich politycznych taktyków i horyzoncie wyobraźni nie sięgają­cym poza najbliższy rok; zwą ich Wróbelkami.Wróbelków jest zawsze najwięcej.Owa przewaga ilościowa wynika z samej definicji elity: to ci, którzy mają najwięcej do stracenia.Wyżryn śni im się po nocach mrocznym kosz­marem.Nic gorszego nie mogło im się przytrafić.To nie ich wojna, nie ich nadzieje, nie ich przyszłość.Oddolne inicjatywy poszczególnych dowódców AWP owocują chaosem totalnym: coraz to docierają do WCN agencyjne dementi w kwestii zdobycia / wyzwolenia danego miasta, nikt nie jest pewny niczego.A przecież Armia Czerwona jeszcze istnieje, nikt nie zmazał jej z powierzch­ni Ziemi; Gumow może sobie chcieć przerzucić ją w ty­dzień na granicę z Chinami, ale w rzeczywistości jest to niemożliwe, taka operacja wymaga świetnego zorganizo­wania i przemyślanej logistyki, czyli właśnie tego, czego Armii Czerwonej w tej chwili najbardziej brakuje.Mnożą się w jej szeregach dezercje, i to w najprzędziw niej szych kierunkach - część żołnierzy wraca do Rosji, część kieruje się na południe, ku gorącemu sercu ESW, by wynająć się jako najemnicy, część usiłuje przemknąć się przez Śląsk na Zachód, a część wręcz przystaje do AWP.Na dodatek wszyscy ci dezerterzy zanim osiągną cel swej wędrówki, tworzą po prostu bandyckie grupy, rabujące, palące, gwał­cące, co tylko im wpadnie w łapy; mowa tu już o dziesiąt­kach tysięcy zdemoralizowanych maruderów - Republika Nadwiślańska staje w ogniu.Wyjął sobie skrzata, bo przy tylnym włazie zrobiło się jakieś zamieszanie, podpity brunet wychylał się na zew­nątrz i coś krzyczał.- Co się dzieje?- Śmigłowce - mruknął Xavras i wrzasnął: - Ile?!! Brunet pokazał na palcach: trzy.- W którą stronę?!!Brunet i to chciał pokazać, puścił się więc uchwytu, ale wóz podskoczył na jakiejś poodłamkowej dziurze w jezdni - i facet poleciał na skrzynkę piwa; zagrzechotało złowieszczo.Wyżrynowcy jak jeden mąż rzucili się ratować cen­ny trunek i na długą chwilę całkowicie zasłonili bruneta.- Na zachód! - wyjaśnił dwie minuty później nie­szczęśnik, podchodząc do pułkownika z butelkami wetkniętymi w obie kieszenie spodni i za pas z ładownicami, przez co wyglądał jak miejski partyzant szykujący się z koktajlem Mołotowa do ataku na milicyjny kordon.Xavras odłożył książkę i przyjął butelkę; zaproponował drugą Smithowi, ale ten odmówił.Amerykanin obserwo­wał Wyżryna, opróżniającego szkło jednym, niesamowicie długim łykiem.Kiedy wreszcie pułkownik oderwał butel­kę od ust i wziął oddech, Ian rzekł:- Okłamałeś mnie.Wyżryn pochylił się do przodu.- E? Nie słyszę!- Okłamałeś mnie!- Kiedy?- A ile razy kłamałeś?- Gdy tylko było trzeba - zaśmiał się Xavras i beknął.- Gdy tylko było trzeba!- Czy ty wiesz, co to jest chaos?- Co?- Chaos!Xavras zaśmiał się ponownie i machnął ręką w stronę swoich ludzi, zdzierających w tyle wozu gardła jakąś nieobyczajną polską piosenką, pełną „r", „sz" i „cz".- To jest chaos!- Nie wygłupiaj się! Nałgałeś mi o Jewrieju!- A bo co?- Bo, kurwa, słowa, oto co! Wyżryn uniósł brwi.- Ohoho, jaki wściekły! Ale może by tak odrobinę kon­kretniej, mhm?- Ile można drugiemu człowiekowi przekazać za po­mocą słów? Jak wiele przyszłości mógł ci Jewriej przed swoją śmiercią opisać? Dziesięć? Sto? Tysiąc? A każdy dzień to są przecież miliardy nowych odgałęzień, miliardy nowych możliwości rozwoju wydarzeń, ty to dobrze wiesz, ty to doskonale pojmujesz, Xavras, sam mi mówiłeś o prze­sunięciach kamyków, które mogą powodować upadek im­periów; więc skąd możesz wiedzieć, ile takich kamyków przesuwasz w każdej godzinie, w każdej minucie, nie zda­jąc sobie nawet z tego sprawy? Jewriej nie żyje i już ci nie spojrzy w przyszłość, by sprawdzić, czy na przykład wypiciem tej butelki piwa nie zaprzepaściłeś nieodwracal­nie wszelkich szans na powstanie wolnej Polski.Rozu­miesz? Liczba informacji, liczba wskazówek co do alterna­tywnego postępowania w każdej, nie wiadomo jak drobnej sprawie, jakie musiałby ci przekazać przed swoją śmier­cią Jewriej, abyś rzeczywiście mógł mimo niej kontynuo­wać swą krucjatę, liczba tych informacji, które musiałbyś odebrać i zapamiętać, przekracza fizyczne możliwości międzyludzkiej komunikacji! To jest niemożliwe! I mniej­sza czy większa moc jasnowidza nie ma tu naprawdę nic do rzeczy.Sporządzony podług jego szczegółowych wizji algorytm twojego postępowania, takiego postępowania, które w efekcie ze stuprocentową pewnością dawałoby niepodległość Polski, zważywszy na czas, jaki minął już i jeszcze minie od śmierci Jewrieja, a zatem ostatniego jego spojrzenia w przyszłość; otóż taki algorytm byłby dłuższy, niż algorytmy wszystkich dotychczas napisanych programów komputerowych razem wziętych! To właśnie jest chaos!Xavras podrapał się w szczyt głowy.- No cóż - mruknął.- Przekonałeś mnie.Smith się wściekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •