[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klemens zniknął w wirze kilkunastu chłopów, którzy go z czarkami w rękach oto-czyli, a pomiędzy którymi był także Szymon pociągający go wciąż za rękaw i z czarką w rękumruczący: Pożycz h r o s z y, Klemens, z m i ł u j s i a, pożycz.choć złotówkę.wszystkie swojejuż przepił.H o r k a j a dola mnie i dziatkom moim.Zmrok zapadł zupełny.Posługacze karczemni postawili na stołach w różnych miejscachizby trzy cienkie łojówki w mosiężnych i odtłuszczonych lichtarzach.Stepan Dziurdzia głośno do tej pory przywodził w niewielkiej jakiejś gromadce, widocznieuszczęśliwiony tym, że choć raz gdziekolwiek i komukolwiek mógł przywodzić.Kiedy bły-snęły światełka łojówek, spostrzegł on starszynę otoczonego mieszkańcami Suchej Doliny ipoważnie coś do nich prawiącego.Na brązową, pomarszczoną twarz Stepana wybijały sięrumieńce pochodzące od żywych rozpraw, w których rej wiódł, i od wódki, którą wypił.Za-ciekawiło go jednak, co też sąsiedzi ze starszyną rozprawiają, i przysunąwszy się ku grupie,którą składali, słuchać zaczął: Tak już trzeba, panowie gromada prawił starszyna inaczej nie można, bez tego jużnic.P l a n i p o t e n t ó w sobie wybierzcie, żeby od was wszystkich do miasta poszli i h ad w o- k a t a najęli.P i e r w s z a rzecz p l a n i p o t e n t ó w wybrać.a druga h a d wo k a t a nająć.Całą gromadą nie będziecie do h a d w o k a t a i do sądu chodzić.P l a n i po t e n t y wasze będą chodzić.którego tam dnia do starosty zejdzcie się wszyscy i naradęzróbcie; kogo wybrać, kto u was najmądrzejszy i na największe u w a ż a n i e zasługuje!Dziurdziowie, Budrakowie, Aabudowie i kilku innych przed siedzącym starszyną staliuważnie słów jego słuchając.Gdy skończył, parę głosów ozwało się: Na co nam na pózniej odkładać? My i teraz wybór zrobić możem.niechaj pan starszynaświadkiem będzie. Ale potwierdzili inni możem, czemu nie możem. Nie wszyscy my tu ktoś zaprotestował. Nic nie szkodzi.Co my t u t postanowim, na to zgodzą się wszyscy twierdził starostaSuchej Doliny, Anton Budrak. A ile tych p l a n i p o t e n t ó w trzeba? zapytał Piotr. Trzech odpowiedział starszyna więcej nie trzeba, ale trzech, to już koniecznie trzeba.Stepan w tej chwili pociągnął Piotra za rękaw i szepnął: S k a ż y, Pietruk, żeby mnie na p l a n i p o t e n t a wybrali.Ale kilkanaście głosów szept jego zagłuszyło. Najpierwej to już starostę prosim.88Okrągła, pulchna, z konopiastym wąsem i zadartym nosem twarz Antona zajaśniała nakształt księżyca w pełni. Dobrze odpowiedział będę, czemu nie będę? A więcej kogo?Stepan już pięścią całą w bok Piotra uderzył. Nu, odezwij się.s k a ż y, żeby mnie wybrali.Oczy mu aż gorzały żądzą odznaczenia, a może i przywiązanej doń ruchliwej czynności.Ale chłopi plenipotentem drugim obwołali starego Aabudę, który drapiąc się w łysinę prosił,aby go od c h ł o p o t ó w tych uwolnili, a obciążyli nimi lepiej którego z jego synów.Naj-starszy, Pilip, oświadczył sam, że nie odmówi, choć mu ciężko będzie gospodarstwo opusz-czać i do miasta jezdzić, ale nie odmówi. Niechaj b u d z i e Pilip zgodzili się chłopi. Nu, a trzeci? zapytał starszyna. Trzecim niechaj już będzie Pietruk Dziurdzia.Piotr wyprostował się tak, jak kiedyś, gdy go za starostę wybierano, i z rozjaśnioną twarząza uważanie podziękował.Stepan go pięścią w bok uderzył. S k a ż y, Pietruk, żeby za czwartego mnie obrali.Piotr rękę do włosów z zakłopotania niosąc odezwał się jednak: Może by na czwartego Stepanka wybrać. Nie trzeba czwartego zakrzyczano go ze stron wszystkich pan starszyna powiedział,że trzech trzeba, więcej nie trzeba. To może na moje miejsce Stepana obierzecie zaproponował Pilip Aabuda. I o w s z em dodał mnie ciężko będzie i nie chce się. Nie c h c e m o Stepana! krzyknęli wszyscy na co nam on? z drugimi p l a n i p o t en- t a m i tylko kłócić się będzie.o pierwszeństwo i o wszystko. Jeszcze h a d w o k a t a wybije ozwał się ktoś ze śmiechem.Stepanowi krwiste rumieńce buchnęły do twarzy, w sam środek gromady wparł się i hała-sować począł.Dowodził, że wybory nie były prawne, bo wszyscy gospodarze Suchej Dolinynie byli tu obecni, że jego na p l a n i p o t e n t a wybrać muszą, a jeżeli nie, to on do sądupójdzie.Wszczęła się kłótnia i przyszłoby pewnie do pięści, ale starszyna podniósł się z ła-wy i na Stepana krzyczeć zaczął, grubych wyrazów i przezwisk nie żałując.Czul się on osobi-ście obrażonym. Co to nieprawne? krzyczał kiedy ja tu jestem, to wszystko prawne! Ja tu n a j w y ż-s z e j s z y i wszystko stanowić mogę.Mnie sam cesarz nad wami utwierdził.jeżeli ze-chcę, ułaskawię, a jeżeli zechcę, do k a t o r g i ześlę.Stepan zmieszał się na chwilę, ale wnet potem z zawadiacką miną na arendarza o garniecwódki krzyknął i wraz z kilku przyjazniejszymi sobie ludzmi opodal nieco od starszyny za-wzięcie pić zaczął.Piotr tymczasem, trunkiem rozmarzony, spadłym nań zaszczytem rozweselony, z koleiczęstował starszynę i sąsiadów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]