[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Baudolino  powiedział zaraz  dziesięć razy dziennie złościłem się na tę biednąniewiastę, prosząc niebo, by ją piorun ugodził.A teraz, kiedy niebo to uczyniło, niewiem, co ze sobą robić.Niczego nie mogę już znalezć, ona wszystko odkładała na miej-sce.Nie wiem nawet, gdzie są widły do gnoju, a bydlęta mają więcej łajna niż siana.I dlatego postanowiłem też umrzeć, bo tak będzie chyba lepiej.Protesty syna nie miały dlań najmniejszego znaczenia. Wiesz, Baudolino, że my tutaj mamy łby twarde i kiedy coś sobie do nich wbije-my, nikt nas od tego nie odwiedzie.Nie jestem sowizdrzałem jak ty, który dzisiaj jesteśtu, jutro tam i żyjesz sobie jak panowie! Oni wszyscy myślą tylko, jak by kogoś zabić,ale kiedy pewnego dnia trzeba im umrzeć, to robią w portki.Inaczej ja, który żyłem po-czciwie u boku świętej niewiasty i nie skrzywdziłem nawet i muchy: kiedy postanowięumrzeć, to umrę.Ty zaś pozwolisz mi odejść, tak jak mówię, i jestem z tego rad, bo imdłużej tu pozostaję, tym jest gorzej.Co jakiś czas wypijał łyczek wina, potem zasypiał, potem otwierał oczy i pytał:  Czyumarłem?  Nie, ojcze  odpowiadał Baudolino  na szczęście nadal żyjesz. Biadami, jeszcze jeden dzień, ale jutro zemrę, możesz być spokojny.Za nic w świecie niechciał tknąć jadła.Baudolino głaskał go po czole i odpędzał muchy, a po jakimś czasie, nie wiedząc już,jak ma pocieszyć umierającego ojca, i pragnąc pokazać, że jego syn wcale nie jest takimkpem, za jakiego go ma, opowiadał mu o świętej wyprawie, do której gotuje się nie wie-dzieć jak długo, i o drogach wiodących do królestwa księdza Jana. Wiedz, że odkryję cudowne miejsca.Jest kraina, gdzie mieszka sobie ptak, jakiegonikt nie widział, Feniks, który żyje i fruwa pięćset lat.Kiedy mija pięćset lat, kapłaniprzygotowują ołtarz, rozsypując na nim korzenie i siarkę, a potem przylatuje ów ptak,ogarniają go płomienie i zmienia się w popiół.Nazajutrz widzą wśród popiołów robaka,drugiego dnia dorosłego ptaka, a trzeciego ten ptak odlatuje.Jest nie większy od orła,ma na łbie czub jak paw, szyję barwy złocistej, dziób barwy indygo, skrzydła purpurowe,200 a ogon w żółte, zielone i czerwone prążki.W ten sposób Feniks nigdy nie umiera. Wszystko to blaga  odparł Gagliaudo. Mnie wystarczyłoby, gdybyś sprawił,żeby na nowo narodziła się Rosina.Dostała kolki od tego całego ziarna, które wcale jejnie posłużyło, nie mówiąc nawet o tym, by była szczęśliwa jak ten twój Feliks. Przywiozę ci z podróży mannę, którą znajduje się w górach w krainie Hioba.Jestbiała i bardzo słodka, tworzy się z rosy, która spada z nieba na trawę i tam krzepnie.Oczyszcza krew i odgania melancholię. Oczyszcza moje jajca.To dobre dla paskudnych jaj dworaków, którzy jedzą bekasyi kruche ciasteczka. Może zjesz choć trochę chleba? Nie mam czasu, muszę umrzeć jutro rano.A rano Baudolino opowiedział mu, żepodaruje cesarzowi Gradalis, kielich, z którego pił nasz Pan. Tak? O! A jak wygląda? Cały ze złota, bogato zdobiony lapis-lazuli. Sam widzisz, jaki z ciebie kiep! Nasz Pan był synem stolarza i trzymał z takimi, coumierali z głodu, jeszcze biedniejszymi niż On.A ksiądz powiedział w kościele, że przezcałe życie nosił tę samą suknię bez szwów, by nie zdarła się, nim skończy trzydzieści trzylata, ty mi zaś gadasz, że ucztował, pijąc z kielicha ze złota i zalispaluli.Bajki mi tu opo-wiadasz.Dobrze, jeśli miał taką czarkę jak ta, i wydrążył mu ją w korzeniu ojciec, jak jazrobiłem, to rzecz na całe życie, nie rozbijesz jej młotkiem, a skoro już o tym mowa, dajmi trochę tej krwi Jezusa Chrystusa, bo tylko ona pomaga mi należycie zemrzeć.Do wszystkich diabłów  powiedział sobie Baudolino  ten biedny starzec marację.Gradalis to z pewnością czarka taka jak ta.Prosta i uboga jak nasz Pan.Dlategojest tutaj, w zasięgu każdego z nas, i nikt jej nie rozpoznał, gdyż wszyscy szukają przezcałe życie czegoś błyszczącego.Nie znaczy to zgoła, że Baudolino tak dużo czasu poświęcał w tych chwilach na roz-myślania o Gradalisie.Nie chciał widzieć, jak ojciec umiera, rozumiał jednak, że po-zwalając mu umrzeć, spełnia się jego wolę.Po kilku dniach stary Gagliaudo wysechł jakkasztan i oddychał z trudem.Nie chciał już nawet wina. Ojcze mój  powiedział Baudolino  jeśli naprawdę chcesz zemrzeć, pojednajsię z Panem, a wejdziesz do raju, który jest jak pałac księdza Jana.Pan Bóg zasiada tamna wielkim tronie ustawionym na wieży, i na oparciu tronu są dwa złote jabłka, a w każ-dym z nich dwa wielkie karbunkuły, które przez całą noc rzucają światło.Oparciaboczne są ze szmaragdów.Siedem stopni prowadzących do tronu jest z onyksu, krysz-tału, jaspisu, ametystu, sardonyksu, karneolu i chryzolitu.A ponad tronem wzbijają sięw górę| aniołowie, wznosząc przesłodkie pienia. I jeszcze diabły, które przegonią mnie kopniakami| w tyłek, bo nikt nie chce, byw takim miejscu kręcił się ktoś taki jak ja, śmierdzący gnojem.Lepiej zamilcz.201 Potem otworzył niespodziewanie oczy i próbował się  przy pomocy Baudolina dzwignąć. O Panie, oto umieram naprawdę, widzę bowiem raj.Och, jaki piękny.Co widzisz, ojcze mój?  załkał Baudolino. Zupełnie jakby nasza obora, ale czyściutko wysprzątana, i jest też Rosina.I twojamatka, ta święta niewiasta, gadajże, niegodziwa, gdzie zapodziałaś moje widły dognoju.Gagliaudo czknął, upuścił miskę i opadł z szeroko otwartymi oczami, którymi wpa-trywał się w swą niebiańską oborę.Baudolino przesunął delikatnie dłonią po jego twarzy, gdyż teraz to, co miał widzieć,widział nawet z zamkniętymi oczami, i poszedł powiedzieć mieszkańcom Aleksandrii,co się stało.Obywatele miasta chcieli uczcić zacnego starca uroczystym pogrzebem, boprzecież on to ocalił niegdyś miasto, i postanowili, że nad portalem katedry umieści sięjego figurę.Baudolino raz jeszcze poszedł do rodzinnego domu, by poszukać wspomnień, po-stanowił bowiem, że nigdy już tu nie wróci.Zobaczył leżącą na ziemi czarkę ojca i pod-niósł ją jak cenną relikwię.Umył porządnie naczynie, żeby nie unosił się z niego za-pach wina, bo jeśli pewnego dnia powie się, że jest to Gradalis, to od czasu, jaki upłynąłod Ostatniej Wieczerzy, nie powinien już pachnieć niczym, może tylko tymi aromata-mi, które wszyscy, uznając, iż jest to Wielki Kielich, niechybnie poczują.Owinął czarkęw płaszcz i zabrał ze sobą. 23.Baudolino uczestniczy w trzeciej wyprawie krzy-żowejKiedy ciemności otuliły Konstantynopol, wyruszyli w drogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •