[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I w tym wypadku nie da się przeoczyć podobieństwa do opowiadań o Henochu i Eliaszu.Ta sama księga opisuje (co jest być może pierwszym sprawozdaniem z wybuchu bomby wodorowej), jak Gurkha zrzucił z pokładu potężnej wimany jeden jedyny pocisk na potrójne miasto.Sprawozdanie to przypomina znane relacje naocznych świadków zdetonowania pierwszej bomby wodorowej.Żarzący się biało dym dziesięć tysięcy razy jaśniejszy od Słońca wzniósł się w niesamowitym blasku i zamienił miasto w popioły.Po wylądowaniu Gurkhi jego pojazd przypominał świecący blok antymonu.Z kolei filozofów zainteresuje, że w Mahabharacie zapisano, iż czas jest nasieniem Wszechświata.O prehistorycznych maszynach latających wspominają także księgi tybetańskie Tandżur i Kandżur, które nazywają je „perłami nieba".Obie księgi podkreślają wyraźnie, że jest to wiedza tajemna, nie przeznaczona dla ogółu.W Samarangana Sutradhara są całe rozdziały opisujące statki powietrzne, z których wydobywał się ogień i rtęć.Słowo „ogień" w dawnych pismach nie musiało wcale oznaczać otwartego, płonącego ognia, gdyż w sumie można wyróżnić około 40 rodzajów „ognia", odnoszących się głównie do zjawisk elektrycznych i, magnetycznych.Z dużym trudem przychodzi nam uwierzyć, aby dawne ludy mogły wiedzieć o możliwości pozyskiwania energii z metali ciężkich i znać na to sposób.Nie wolno zarazem iść na łatwiznę, zbywając stare teksty sanskryckie jako mity! Duża liczba przytoczonych już fragmentów starych pism pozwala przekształcić prawie w pewność przypuszczenie, że w starożytności spotykano latających „bogów".Nie zajdziemy daleko stosując starą, nadal niestety obowiązującą metodę, zgodnie z którą „tego nie ma, to błędne poglądy, to pełna fantazji przesada autorów lub kopistów".Musimy prześwietlić gąszcz skrywający naszą przeszłość przy pomocy nowego sposobu myślenia, który uwzględnia zdobytą w naszych czasach wiedzę techniczną.Fenomen statków kosmicznych w zamierzchłej przeszłości i sprawa często opisywanej straszliwej broni, z której bogowie robili użytek przynajmniej jeden raz w każdym z tekstów, oczekują na przekonywające wyjaśnienie.Tekst Mahabharaty zmusza do zastanowienia: „Było tak, jakby rozpuszczono żywioły.Słońce wirowało.Świat osmalony żarem broni zataczał się jak w gorączce.Poparzone słonie pędziły dziko we wszystkie strony świata, szukając schronienia przed straszliwą mocą.Woda zrobiła się gorąca, zwierzęta zdychały, wróg został zmieciony, a szalejący ogień obalał drzewa całymi szeregami, jak podczas pożaru lasu.Słonie przerażająco ryczały i padały martwe na ziemię w całej okolicy.Konie i rydwany płonęły i wszystko wyglądało, jak po pożarze.Tysiące wozów uległo zniszczeniu, a następnie nad morzem położyła się głęboka cisza.Zaczęły wiać wiatry i ziemia rozjaśniła się, ukazując przerażający widok.Zwłoki poległych zniekształcone ogniem nie były już podobne do ludzi.Nigdy przedtem nie widzieliśmy takiej straszliwej broni i nigdy przedtem o takiej broni nie słyszeliśmy" (C.Roy, DronaParwa, 1889).Ci, którym udało się ujść, czytamy dalej, kąpali się, myli swoje zbroje i broń, gdyż wszystko obłożone było śmiertelnym tchnieniem „bogów".Jak to było w eposie o Gilgameszu? „Czy dosięgło cię może trujące tchnienie zwierzęcia z nieba?"Alberto Tulli, były kierownik Galerii Sztuki Egipskiej w Muzeum Watykańskim, odnalazł fragment opisu z czasów Tutmosisa III, który żył ok.1500 roku przed Chrystusem.Napisano tam, że uczeni w piśmie zobaczyli na niebie zbliżającą się kulę ognistą, której oddech miał przykry zapach.Tutmosis i jego żołnierze obserwowali to widowisko, zanim kula nie uniosła się w kierunku południowym i nie zniknęła.Wszystkie cytowane teksty pochodzą z tysiącleci przed naszą erą, a ich autorzy żyli na różnych kontynentach, w różnych kulturach i wyznawali odmienne religie.Nie znano jeszcze agencji informacyjnych, a podróże międzykontynentalne nie były na porządku dziennym.Mimo to analogiczne przekazy pochodzą ze wszystkich czterech stron świata i z niezliczonych źródeł, które podają prawie to samo.Czy autorzy mieli te same fantazje? Czy wszystkich ich wręcz maniakalnie prześladowały te same wyobrażenia? Jest niemożliwe i trudne do pomyślenia, aby autorzy Mahabharaty, Biblii, eposu o Gilgameszu, legend Eskimosów, Indian, ludów Północy, Tybetańczyków i wielu, wielu innych dzieł opowiadali przypadkowo i bez żadnych podstaw te same historie o latających „bogach", o dziwnych pojazdach z nieba i związanych z tymi zjawiskami straszliwych katastrofach.Żadna fantazja nie może być w takim stopniu uniwersalna.Prawie jednakowo brzmiące opisy mogą mieć za podstawę tylko fakty, a więc prehistoryczne wydarzenia.Informowano w nich po prostu o tym, co swego czasu można było zobaczyć.Choćby reporter z zamierzchłej przeszłości nie wiem jak koloryzował swe sprawozdania — a pod tym względem niewiele się zmieniło — to rdzeniem wszystkich relacji jest — podobnie jak dzisiaj — fakt, precyzyjnie przedstawione wydarzenie.To ostatnie nie mogło zostać wymyślone w tak wielu miejscach i w różnych czasach.Odwołajmy się do przykładu.W afrykańskim buszu po raz pierwszy ląduje helikopter.Żaden tubylec nie widział jeszcze takiego urządzenia.Maszyna osiada z wielkim hukiem na polanie i wyskakują z niej piloci w ubraniach bojowych, w kaskach ochronnych i z karabinami maszynowymi.Dziki człowiek w przepasce na biodrach stoi oszołomiony i przerażony przed obiektem, który przyleciał z nieba, i przed nieznanymi mu „bogami".Po pewnym czasie helikopter wznosi się i znika w przestworzach.Pozostawiony samemu sobie, człowiek pierwotny musi jakoś poradzić sobie z tym doświadczeniem.Opowie innym, nieobecnym wtedy współplemieńcom, że widział ptaka, pojazd z nieba, który hałasował i śmierdział, istoty, które miały białą skórę i nosiły broń plującą ogniem.Niezwykłe odwiedziny zostaną utrwalone po wsze czasy i przekazane następnym pokoleniom.Kiedy ojciec będzie opowiadał o nich synowi, to ptak z nieba nie będzie oczywiście mniejszy niż w rzeczywistości, zaś istoty, które z niego wysiadły, będą z czasem coraz bardziej osobliwe, wspaniałe i potężne.To i owo zostanie jeszcze dodane.Warunkiem powstania tej ciekawej historii był jednak autentyczny fakt lądowania helikoptera.Maszyna wylądowała na polanie w buszu i wyskoczyli z niej piloci.Odtąd wydarzenie to istnieje już w mitologii plemienia i należy do niej.Pewnych rzeczy nie da się wymyśleć.Nie szperalibyśmy w naszej prehistorii w poszukiwaniu kosmitów i samolotów, gdyby o zjawiskach tych opowiadały dwie lub trzy stare księgi.Skoro jednak prawie wszystkie teksty dawnych ludów całego świata opowiadają to samo, musimy spróbować wyjaśnić tkwiącą w tych relacjach obiektywną prawdę.„Synu człowieczy! Mieszkasz pośród domu przekory, który ma oczy, by widzieć, a jednak nie widzi, ma uszy, by słyszeć, a jednak nie słyszy" (Ez.12, 1).Wiemy, że wszyscy bogowie sumeryjscy mieli swe odpowiedniki w określonych gwiazdach.Marduk, czyli Mars, najwyższy z bogów, miał podobno posąg z czystego złota ważący osiemset talentów, co odpowiadałoby, jeśli wierzyć Herodotowi, figurze o wadze 24 000 kg czystego złota.Ninurta, czyli Syriusz, był sędzią Wszechświata, ferującym wyroki w sprawach śmiertelników.Znaleziono tabliczki pokryte pismem klinowym, poświecone Marsowi, Syriuszowi i Plejadom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]