[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nauczyłam się czytać z twarzy.Beneth nic nie widzi.– Nie znam dzieł Duikera zbyt dobrze, Pella.– Warto się z nimi zapoznać – odparł z uśmiechem strażnik.Felisin wyminęła Pellę, wyczuwając narastające zniecierpliwienie czekającego przy bramie Benetha.– Wątpię, by w Czerepie był choć jeden zwój – zauważyła.– A gdybyś spróbowała pogrzebać w czyjejś pamięci, hę?Zmarszczyła brwi.– Ten chłopak z tobą flirtuje? – zapytał stojący przy rampie Beneth.– Bądź dla niego miła, dziewczyno.– Pomyślę o tym – obiecała cicho Pelli, po czym ruszyła w stronę wyjścia.Uśmiechnęła się do czekającego na drodze Benetha.– Nie lubię nerwowych mężczyzn.Wybuchnął śmiechem.– To mnie uspokaja.Błogosławiona Królowo Snów, spraw, by to była prawda.Wzdłuż drogi ciągnęły się wypełnione gruzem rowy.Po pewnym odcinku łączyła się ona z dwiema innymi rampami w miejscu zwanym Skrzyżowaniem Trzech Losów.Po obu stronach tego szerokiego rozwidlenia stały przysadziste dosińskie stróżówki.Na północ od Drogi Zakrętów, po prawej stronie obojga więźniów, znajdowała się Droga Głębokiej Kopalni, na południu zaś, po ich lewej stronie, biegła Droga Szybu, prowadząca do wyeksploatowanej kopalni, do której co dzień o zmierzchu wrzucano zmarłych.Trupiego wozu nigdzie nie było widać, a to znaczyło, że coś zatrzymało go w mieście w niecce.Zapewne załadowano dziś na niego więcej zwłok niż zwykle.Minęli rozwidlenie i ruszyli dalej Drogą Roboczą.Na północ od dosińskiej stróżówki leżała Topiel, głębokie jezioro o turkusowej barwie, ciągnące się aż do północnej ściany niecki.Opowiadano, że jego wody są przeklęte i każdy, kto się w nich zanurzy, znika bez śladu.Niektórzy wierzyli, że mieszka w nich demon, Heboric jednak zapewniał, że w wodzie trudno jest pływać, gdyż jest nasycona wapnem.Tak czy inaczej, niewielu było niewolników na tyle głupich, by próbować ucieczki w tamtą stronę.Północna ściana niecki była tak samo stroma jak pozostałe i wiecznie ociekała wodą spływającą po mineralnych osadach, które lśniły niczym wilgotna, polerowana kość.Heboric prosił Felisin, by miała oko na poziom wody w Topieli, gdyż rozpoczęła się już pora sucha.Idąc Drogą Roboczą, przyglądała się jezioru tak dokładnie, jak tylko było to możliwe w tym słabym świetle.Piędź nad powierzchnią wody widać było linię osadu.Heboric ucieszy się z tej wiadomości, choć Felisin nie miała pojęcia dlaczego.Myśl o ucieczce byłaby absurdem.Poza niecką ciągnęła się martwa pustynia i zwietrzałe skały.W promieniu wielu dni drogi nigdzie nie można było znaleźć zdatnej do picia wody.Niewolnicy, którym udało się dotrzeć do granicy niecki, a potem wymknąć żołnierzom patrolującym Szlak Chrząszczy, który ją otaczał, zostawiali swe kości na czerwonych piaskach pustyni.Tylko nieliczni docierali tak daleko.Pozostali lądowali na szpikulcach zwanych Szeregiem Zbawionych, wbitych w pionowy mur wieży w pobliżu Rampy Rdzy.Nie było tygodnia, żeby nie pojawiła się na nich nowa ofiara.Większość umierała już pierwszego dnia, lecz niektórzy wytrzymywali dłużej.Wyłożona wytartymi brukowcami Droga Robocza przebiegała między Karczmą Buli po prawej a szeregiem burdeli po lewej, po czym wychodziła na Szczurze Rondo.Na jego środku wznosiła się Twierdza Sawarka, sześcioboczna, dwupiętrowa wieża z wapiennych bloków.Beneth był jedynym niewolnikiem, który kiedykolwiek znalazł się w jej środku.W Czerepie, olbrzymiej niecce kopalni położonej dziewięćdziesiąt mil na północ od jedynego miasta na wyspie, leżącego na jej południowym brzegu Dosin Pali, przetrzymywano dwanaście tysięcy niewolników.Poza nimi było tu też trzystu strażników oraz miejscowi: prostytutki w burdelach, pracownicy Karczmy Buli i jaskiń gry, kasta służących, którzy związali los, swój i swych rodzin, z malazańskimi żołnierzami, handlarze z wiecznie borykającego się z trudnościami targu, który urządzano na Szczurzym Rondzie w dzień odpoczynku, a także garstka wygnańców, nędzarzy i zagubionych, którzy woleli miasto w niecce od gnijących zaułków Dosin Pali.– Gulasz będzie zimny – mruknął Beneth, gdy zbliżali się do Karczmy Buli.– I całe szczęście – dorzuciła Felisin, ocierając pot z czoła.– Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś do upału.Za miesiąc czy dwa będziesz czuła nocny chłód, tak samo jak wszyscy.– Wczesne godziny nocy zachowują wspomnienie o dniu.O północy i później mnie również jest zimno, Beneth.– Przenieś się do mnie, dziewczyno.Ja cię ogrzeję.Znowu zaczynał popadać w ponury nastrój.Felisin nic nie mówiła, licząc na to, że za moment mu przejdzie.– Lepiej się zastanów – mruknął Beneth.– Bula wzięłaby mnie do łóżka – odpowiedziała.– Mógłbyś patrzeć, a może też się przyłączyć.Na pewno zagrzałaby nam gulasz.Może nawet dałaby dokładkę.– Mogłaby być twoją matką – warknął Beneth.A ty ojcem.Usłyszała jednak, że jego oddech zmienił rytm.– Jest okrągła, miękka i ciepła, Beneth.Zastanów się nad tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •