[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczekiwano przyjazdu bliskich krewnych, z którymi Dorfrichter miał się pożegnać, Kunze zaś musiał być z urzędu obecny przy tym spotkaniu.Ale czy krewni spóźniali się, czy też Dorfrichtera przyprowadzono za wcześnie, dość że przez pół godziny zdani zostali na własne towarzystwo, co było nieznośną udręką, Najpierw więzień odpowiadał na zdawkowe wypowiedzi Kunzego obojętnymi monosylabami, a potem nagle zaatakował go gradem gorzkich słów.- Major Kunze to brzmi lepiej niż kapitan, prawda? Do tego zmierzał pan chytrze, skazując mnie na więzienie.Przez krótką chwilę Kunze nie wiedział, co odpowiedzieć.- Co to znaczy „zmierzał pan chytrze”? Wina pana była bezsporna.- To nie ma nic do rzeczy! Gdyby nie pan, byłbym uniewinniony, m a j o r z e Kunze.- Spokojnie, Dorfrichter.Obywaj dobrze wiemy, że pan był winien.Wprawdzie wycofał pan przyznanie się do winy, ale wiem aż nadto dobrze, co pana do tego skłoniło.Wiadomo mi, że będzie to mój ostatni awans w armii, nie chciałem bowiem spełnić życzenia pewnej postawionej wysoko osoby.Niech się więc pan nie łudzi.Nie jest pan ofiarą mych aspiracji.Nie jestem taki jak pan.Dla zaspokojenia ambicji nie zgładziłbym nawet kota, a co dopiero człowieka.- Skazałby pan mnie na śmierć, gdybym nie odwołał swego przyznania się do winy?- Chyba tak.- Czy pragnął pan mojej śmierci, bo nie było innego sposobu, by mnie unicestwić?Kunze omal go nie zapytał: jakie są inne sposoby unicestwienia.- Charakter mego stosunku do pana był stosunkiem sędziego do oskarżonego.Niczym więcej.To przesądzało o tym, co mogłem, a czego nie mogłem zrobić dla pana.- Jest pan tak cholernie prawy, że mi się chce rzygać! - krzyknął Dorfrichter.- Drań ze mnie to prawda, ale czym pan jest? Sam Jago nie poniżyłby się do takich sztuczek, jakie stosował pan, by mnie chwycić w potrzask.- Tak jest, Dorfrichter - warknął Kunze.Uczucie klęski stępiło jednak nieco ostrość jego gniewu.- Bez względu na to, co pan o mnie sądzi, żal mi pana, toteż życzę szczęścia, jeśli jest ono możliwe w takich warunkach.- Być może życzenie pana sprawdzi się rychlej, niż pan sądzi.Nie spędzę dwudziestu lat w Mollesdorfie, to pewne! Zwolnią mnie zaraz, jak tylko wybuchnie wojna.Więc takie były warunki układu? Niezbyt wspaniałomyślne.Jakaż nędzna i chytra była owa propozycja, by uznać Dorfrichtera za niewinnego, a jakże charakterystyczna dla arcyksięcia!- W takim razie nie życzę szczęścia - odrzekł na to Kunze.- Jak panu wiadomo, jestem bowiem zagorzałym pacyfistą.Zgodnie z wyrokiem Dorfrichter miał przebyć pierwszy rok więzienia w całkowitej izolacji, pozbawiony wszelkich należnych mu przywilejów.Cela jego znajdowała się na piętrze, ale miała tak zapleśniałe ściany i maleńkie zakratowane okna, iż niczym nie różniła się od piwnicy.W dniu, kiedy go tu osadzono, wydalono go też z armii, ale bez żadnych wojskowych ceremonii, zmieniając po prostu wojskową bluzę na prosty więzienny kaftan.Trzy razy w tygodniu wyprowadzano go na więzienne podwórze na krótki spacer, w samotności i pod bacznym okiem uzbrojonych strażników, a jeden dzień w tygodniu pozostawał o chlebie i wodzie, co było chyba lepsze niż codzienna więzienna strawa.Nie wolno mu było pisać, czytać ani zajmować się czymś, co przerwałoby monotonię dnia.Po umieszczeniu Dorfrichtera w więzieniu w Mollesdorf major Kunze przez parę tygodni niejednokrotnie telefonował do komendanta więzienia wypytując o eks-porucznika.Nie dbał o to, czy niespotykane zainteresowanie skazanym zgorszy komendanta.Przestał się w ogóle przejmować wieloma rzeczami, między innymi stopniowym pogarszaniem się jego małżeńskich stosunków.Nabrał zwyczaju przychodzenia do domu na krótko przed wieczornym posiłkiem, a jeśli nie było gości lub nie wybierali się z Różą nigdzie z wizytą, szedł po kolacji do gabinetu i wychodził stamtąd dopiero następnego ranka.Jeśli rozmawiali z Różą, co nie zdarzało się często, to tylko na temat oziębienia się wzajemnych stosunków.Rozwód nie wchodził w rachubę, jako że Róża była gorliwą katoliczką.Nawet separacja była dla niej nie do przyjęcia, miał jednak nadzieję, że w końcu żona skapituluje i pozostawi go w spokoju.Bomba wybuchła pewnego pogodnego dnia pod koniec czerwca.Róża zazwyczaj budziła się później i nie jadała z nim śniadania, ale tego ranka zobaczył ją przy stole ubraną w najbardziej kokieteryjny peniuar, z twarzą upudrowaną i dyskretnie uróżowaną.Nalewała mu kawę i smarowała masłem kromki chleba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]